-Dlatego trzymam się z dala od wariatów. - prychnąłem.
Cóż, musiałem jej pomóc, inaczej wylecę z tej watahy na zbity ryj. Zszedłem powoli w dół zbocza i wziąłem na kark tą piszczącą kulę futra. Jakoś po omacku udało mi się dotrzeć do celu. Odłożyłem waderę i podsunąłem pod jej pysk jakieś zielska.
-Żryj przeciwból - warknąłem.
Przebadałem jej łapę. Złamane.
- Słuchaj. - syknąłem. - Teraz nawet ta trawka ci nie pomoże. Albo...
Zebrałem moc w łapach i ścisnąłem w miejscu złamania. Zacząłem ją zamrażać.
- Zimno zimno zimno! - skomlała Sakura.
Wtem bez ostrzeżenia przesunąłem kość. Wokół rozległo się ciche chrupnięcie, a potem wrzask wilczycy.
- Zamknij się! - warknąłem. - Już ci nakładam szynę!
----------------------------------------------------------------------------------
Czemu te dzisiejsze wilki to takie mięczaki. Żeby zemdleć z bólu? Teraz tylko czekać, aż się zbudzi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz