Spotkaliśmy się... sam nie pamiętam gdzie. Mógł być to szczyt góry, jakaś równina bądź jej dom. To nie miało znaczenia. Byliśmy tacy sami - samotni obserwatorzy płynącego leniwie świata, przechodzącego zwroty i upadki. Z początku, przeszkadzałem jej, wręcz nienawidziłem, Lecz ona nie przejmowała się. Naprawiała każdą rzecz, jaką zepsułem i wynagradzała swoją dobrocią moją nienawiść do wszystkiego, co żywe. Z czasem, zaczęliśmy rozmawiać. Potem spotykać się i spacerować po powierzchni świata, poznając się bardziej. Okazała się być niezwykle przyjacielską, kochającą i dobrą istotą - całkowite przeciwieństwo mnie, zepsutego demona. Pewnego poranka zebrałem się w sobie i powiedziałem jej, co czuję. Ku mojemu zdziwieniu, przyjęła te wyznanie uczuć. Mogliśmy być razem. Jednak.. nadal nasz związek musiał pozostać prywatnym. W końcu, jak to tak? Demon i bogini razem? To niedopuszczalne wynaturzenie.
Mijały tysiąclecia, udawało nam się ukryć miłość przed innymi, lecz podczas jednej z wizyt na powierzchni, ktoś nas zobaczył. Wszystko potoczyło się tak szybko - pojmanie, lochy, sąd, dekapitacja mojego sensu życia. Obserwując, jak ciało ukochanej rozpada się w popiół, a jej esencja życiowa zostaje zamknięta w medalionie.. poczułem złość. Nienawiść. Furię, gniew, wściekłość, smutek, desperację, bezsilność.. Wszystko na raz. Emocje trawiły mnie od środka, kiedy zostałem zmieniony w kamień i ukryty przed oczyma świata, zupełnie jak my ukrywaliśmy naszą miłość. W głowie miałem tylko jedno imię, które utrzymywało mnie świadomym. Linette. Moja ukochana, malutka, uśmiechnięta Linette...
- Wszystko w porządku? - Drobna wilczyca zamerdała ogonem i spojrzała na mnie. Stwierdziła, że zwą ją Sakurą. Być może. Wystarczył jednak jeden kontakt wzrokowy, abym zrozumiał, że to Linette. Te same, różowe oczy, ta sama aura i osobowość. Wtuliłem pysk w futro na piersi wadery, która leżała w śniegu pod moim ciałem. Szarpnęły mną drgawki. Po raz pierwszy w życiu.
- Ja.. przepraszam, Linette.. - wyszeptałem prawie bezgłośnie, wsłuchując się w miarowe bicie serca towarzyszki. Ta niepewnie położyła łapy na mojej głowie, nie wiedząc, co ma zrobić. Nie dziwiłem jej się. Linn musi być uśpiona w jej ciele, dlatego mnie nie pamięta. Znałem jednak jedną rzecz, jaka jest w stanie przywołać boginię.
- Kocham cię, słowiku. -
- Tu.. jest naprawdę pięknie! - Wadera stanęła na brzegu jeziora, w którego powierzchni odbijało się rozgwieżdżone niebo. Uśmiechnąłem się do swojej ukochanej, liżąc ją w policzek. Skupiłem się najbardziej, jak potrafiłem, a po nieboskłonie przebiegły zielonkawe światła. Linette odchyliła łeb ku górze, a jej różowe futro rozwiał wiatr. Uśmiechnąłem się nieznacznie do siebie, tworząc nad nami prawdziwy pokaz piękna matki natury. Kiedy tak siedzieliśmy w milczeniu, objąłem ją łapą.
- Zaśpiewaj mi coś. - poprosiłem. Widząc roześmiane spojrzenie wilczycy, zrobiłem oczy szczeniaka, mimo, że udawanie słodkiego było trudne w moim przypadku. Linn chrząknęła cicho, a w okolicy rozszedł się jej smutny, lecz piękny ton głosu, sprawiający, że świat jakby zatrzymał się, aby samemu posłuchać koncertu. Ze słabym uśmiechem oparłem łeb o jej ramię. Kiedy skończyła, położyliśmy się na piasku i zaczęliśmy szykować się do snu.
- Dziękuję, słowiku.. - Wyszeptałem, nim Linette całkowicie odpłynęła do świata sennych marzeń.
Ujrzałem zmianę w jej oczach. Czekałem w napięciu na reakcję. Czy to zadziałało? Czy Linette naprawdę przebywa w ciele tej wadery? Czy się jednak pomyliłem?
Sakura przeciągnęła językiem po moim pysku z czułością oraz wdzięcznością.
- Ja ciebie też kocham, Abbi.. - Głos wilczycy również przyjął barwę tonu mojej ukochanej. Ulga zalała moje serce. Wtuliłem się mocniej w ukochaną, w duchu przeklinając się, że jestem jeszcze zbyt diabelski, aby płakać. Chciałbym to zrobić, żeby pokazać jej, jak bardzo tęskniłem. Ona jednak rozumiała mnie bez słów. Byliśmy jak jedna dusza w dwóch osobach - nierozłączne, mimo upływu lat. Miałem nadzieję, że uda mi się jakoś wyciągnąć Linette z Sakury, jednak to będzie potrzebowało czasu...
<Saki, pożyczam postać :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz