- Co ryczysz - burknęłam. Szczeniak popatrzył na mnie ze łzami w oczach. Zatrzymałam się.
- Nie chcę być sa-am - wyjąkał. Westchnęłam, i usiadłam obok niego, tworząc niebieski płomień, nad swoją głową.
***Miesiąc później***
Zaczęłam pakować rzeczy. Dobrze wiedziałam co mam robić. Anaki patrzył n to wszystko ze zdziwieniem, a ja próbowałam odczepić od siebie małe gnaty, które uczepiły się: prawej łapy, tylnej łapy, i moich pleców. Więc wyglądałam dość dziwnie.
- Złaźcie ze mnie bo się podpalę, a jedyną osoba odporną na ogień w tym towarzystwie jest Łucja - burknęłam. Młode jeszcze bardziej się do mnie przykleiły, więc zapaliłam dla ostrzeżenia niektóre fragmenty mojego futra. Zadziałało. Szczeniaki błyskawicznie się odczepiły od mojego ciała. Bądź co bądź, ale dla Tori były to jeszcze zbyt wysokie temperatury.
- Anaki, weź co tam chcesz sobie przyszykuj. - odparłam - "wyjeżdżamy" z watahy.... na jakieś kilka miesięcy... za niedługo
< Anaki? Brak pomysłu>
- Anaki, weź co tam chcesz sobie przyszykuj. - odparłam - "wyjeżdżamy" z watahy.... na jakieś kilka miesięcy... za niedługo
< Anaki? Brak pomysłu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz