Goniłem Shu przez topiące się, śniegowe zaspy. To była nasza jedna z ulubionych zabaw na zabicie czasu - wyścigi. Czarny basior jak zwykle wygrał, pierwszemu dobiegając do zamarzniętego jeziora. Zatrzymałem się nad brzegiem, dysząc cicho. Kątem oka obserwowałem szczerzące się, zadowolone odbicie mojego konkurenta w lodzie.
- Musisz trochę potrenować, Ally. - Wilk szturchnął mnie barkiem i zaśmiał się szczekliwie. Uniosłem więc kącik pyska, pchnąłem go na śnieg i polizałem go po policzku. Czarny basior od razu umilkł, nie rozumiejąc, co się właśnie stało. W mojej głowie również pojawił się tabun myśli.
Co ja robię?
A jeśli ktoś nas zobaczy?
O nie,nie,nie, on się nie zgodzi, nigdy się nie zgodzi,..
Nie pasujemy do siebie...!
Pisnąłem zdziwiony, kiedy ciepły język musnął mój pysk. Jedna z łap Shu pogładziła mój bok z czułością. Wyglądał tak olśniewająco wśród bieli, a te oczy.. Takie mądre, a dziecinne zarazem.. Schyliłem się, aby móc znaleźć się jak najbliżej uszu towarzysza.
- Czy.. - zapytałem niepewnie, po czym wziąłem głęboki oddech. - Czy.. chciałbyś być moim partnerem? -
- Alaris! - usłyszałem głos Katrin. Wilczyca wybiegła z lasu. Widziałem, jak stopniowo zatrzymuje się, spogląda, a następnie trzęsie łbem. Od razu wstaliśmy, a ja podszedłem do wadery. Po drodze usłyszałem cichy szept Shu:
- Porozmawiamy o tym wieczorem w jaskini, kochanie.. -
Gdybym miał żywioł ognia, spłonąłbym rumieńcem. Dosłownie i przenośni. Odchrząknąłem, aby nabrać pewności, a następnie uśmiechnąłem się do Katrin.
- Co się stało? Już się lepiej czujesz? -
<Przepraszam, że krótkie :c >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz