Black Parade

niedziela, 31 grudnia 2017

Od Kazuo Do Ktoś



Jak zwykle zasnąłem na drzewie. U mnie to nic dziwnego. Smacznie sobie drzemałem na mrozie, na gałęzi. A tu ktoś sobie przysiadł pod moją spokojną oazą. Oparł się o drzewo przez co puch, który się na nim znajdował lekko opadł również na mnie. Przez co próbując go zrzucić sam spadłem z gałęzi. A zdziwienie osoby przed, którą leżałem było wręcz cudowne. Ta mina :D. No ale powstrzymałem się od śmiania się z miny owej osoby. Tak na pierwszym spotkaniu nie wypada.


- Ał...- wydusiłem z siebie po czym szybko wstałem na równe nogi. - Yyy... Cześć Kazu jestem.- Oznajmiłem z wielkim uśmiechem na twarzy.


<Ktoś?>

sobota, 30 grudnia 2017

Od Megami do Endera

Kątem oka zobaczyłam że Ender jednak idzie ze mną.
-Jenak nie zostajesz?
-Nie...-Ender zbliżył się do mnie-Co miałaś na myśli mówiąc, że jest specyficzny?
Sama nie wiedziałam jak mam to uzasadnić...Ciemno niebieski basior zdziwił się moją reakcją na zabłądzenie w jaskini.Ale chyba każdy, kto mnie nie zna też by się zdziwił.
-On wie gdzie jest moja jaskinia...Czyli chyba zna całą mapę watahy...-powiedziałam ściszając głos-I to mnie niepokoi.Nie wyjdzie nam ukrywanie się i udawanie że nie istniejemy.
-I tak nie możemy się ukrywać przez resztę życia.
Już nic nie mówiłam.Powoli dochodziliśmy do mojej jaskini.
-To do jutra...-powiedziałam wchodząc do jaskini.Ender pomachał łapą i poszedł w swoją stronę.Czułam, że nie zasnę prędko.Gdy weszłam głębiej, Katrin już spała.W sumie nie było jeszcze jakoś bardzo późno, ale zimno.Otrzepałam się by pozbyć się wszystkich złych myśli.Nie za dużo, ale pomogło...Położyłam się obok Katrin i zaczęłam zadawać sobie w myślach dosyć dziwne pytania...
Czy warto dalej żyć?-WARTO...
Czy warto dalej walczyć o swoje miejsce?-WARTO!
Nie!Ta wataha zostanie tu na zawsze.Będę walczyć o nią do końca...-I właśnie z takimi myślał zasnęłam...
<<nie bież tego na poważnie, to tylko sen xdd>>

Śniło mi się, że walczyłam z jakimś wilkiem.Był wyższy, silniejszy i mocniejszy od mnie.Już go chyba kiedyś widziałam...No tak.Ten ciemno niebieski kolor i jasny, rażący w oczy kamień na sznurku...W tym śnie byłam tak jakby "obserwującym".Widziałam, że mam na ciele dużo ran i...w końcu poległam...Gdy to się stało obudziłam się.Popatrzyłam na moje łapy, potem porozglądałam się po jaskini...W sumie nie wiem czego szukałam.Popatrzyłam na śpiącą Katrin.Przysunęłam się bliżej niej.Było jeszcze wcześnie, więc znów zasnęłam...I obudziłam się koło południa.Katrin wyszła gdzieś rano z Shadow, więc miałam wolną jaskinię...Zastanawiałam się, czy powiedzieć Enderowi o moim śnie czy pozostawić go w tajemnicy...

<Ender?Próbuję sprawić aby się zaczęło coś dziać>

piątek, 29 grudnia 2017

Nowy basior!


Autor obrazka: Nie wiem
Właściciel: monna6@onet.pl
Imię: Kazuo
Przezwisko: Kazu
Wiek: 2 lata
Płeć: Basior
Stanowisko: Delta
Lubi: spać i to bardz~o Z... z... z...
Nie lubi: gdy go budzą za pomocą wiadra z wodą
Motto: trzeba się zawsze wyspać! 
Żywioł: noc, cień, iluzja
Rodzina: -
Historia: Kazu przespał większość swojego życia. Jest największym leniem jakiego świat widział. Ale mimo to był i nadal jest bardzo mądry. Był jednym z obrońców (czy kij wie kim) Alfy. Ale przez pewien wybryk jego kumpla, byli przesłuchiwani. Miał dług u niego więc się przyznał że on jest sprawcą. Co poskutkowało wyrzuceniem z watachy.
Charakter: Leniwy to na pewno, do wszystkiego podchodzi na 'odpieprz się'. Robi wszystko byle jak. Jest oddany przyjaciołom, nigdy nie zostawi ich w potrzebie. Jest wiecznie uśmiechniętym optymistą. Jest on także miły i lekko skryty w sobie
Amulet: Link
Jaskinia: Link
Zauroczenie: -
Status: -
Partner/ka: -
Moce:
*uśpi wszystko i wszystkich na swojej drodze
*wysyła przeciwnika w jednostajną pustkę a tam przesłuchuje i torturuje go
*tworzy mroczne kule i nimi atakuje
*w nocy wzmacniają mu się wszystkie zmysły i nie odczuwa np. głodu, zmęczenia
Umiejętności: Umie zasnąć gdzie popadnie, jest szybki ale tylko wtedy gdy jest rozbudzony (a to rzadkość), posługuje się zatrutymi sztyletami w walce. 
Szczeniaki: -
Point: 0
Uwagi/kary

czwartek, 28 grudnia 2017

od Ashary "Uwolnienie" czyt. 3

Ash leżała na podłodze. Poczuła zapach w każdym razie miły. Podniosła głowę i zobaczyła blondyna z miską w której coś zabrzęczało.
- Przepraszam za zachowanie mojego przełożonego. - powiedział kładąc miskę na podłodze. - Tylko nikomu nie mów.
Ashara najpierw nieufnie obwąchała zawartość. Pachniała w porządku więc zaczęła chciwie jeść. W niecałą minutę opróżniła miskę, a gdy spojrzała nie było tego mężczyzny. Usłyszała jakiś hałas. Ściana została wyważona, a do budynku wpadły dwa wilki. Nagle alarm zaczął hałasować. Error zniszczył klatkę. Ashara, Error i Saya szybko wybiegli z więzienia. Facet odpowiedzialny za porwanie wybiegł w samym szafroku i wygrarzał im pięścią. Ashara biegła i biegła. Poczuła się wolna. Wiatr targał jej sierścią. Po dotarciu do watahy wbiegła do jaskini i zasnęła.

<Sorka że op krótkie, ale weny i chęci mi zabrakło.
Kitty>

Od Sharktootha C.D Ofelii

- Ja? - zakpiłem - Ja tu jestem oficjalnym obywatelem i nie masz prawa mnie spowiadać.
Musiałem starać się trzymać oczy zamknięte, by ta wilczyca nie zaczaiła, że jestem ślepy. Inaczej to wykorzysta i zrobi mnie w konia.
- Obywatelem? Niby czego? - dopytywała się wadera.
- Oj nie wiesz, że jesteś na terenach watahy?
- Czekaj, tutaj jest jakaś wataha? - zdziwiła się.
- No tak! Więc teraz zauważ, że masz szczęście. Gdyby znalazł cię jakiś wojownik lub patrol, nie miałabyś szans. A ja tylko wyszedłem poszukać zielska do leczenia. - wyszczerzyłem kły. - No ale gdybyś zaatakowała, to zostałby po mojej obronie duży ślad...
- Nie boję się. - warknęła, lecz potem dodała spokojniejszym tonem. - A przyjmujecie członków?
I co ja mam jej odpowiedzieć. A dobra, powiem jak chcę. Walić to, przecież i tak nie słucham się kar.
- Przyjmujemy członków, ale gęby do wykarmienia odpadają - burknąłem.
- A jak mogę do was dołączyć?
- Musisz pogadać z alfą lub betą, one to ocenią.
Odwróciłem się i już miałem podnieść swoje zebrane zioła, gdy nagle:
- A zaprowadzisz mnie do nich? Proszę! - krzyknęła mi za uchem.
- Ech... - zastanowiłem się. W sumie gdyby Kayko mnie tu nie wziął, zdechłbym z głodu. - Dobra... Ale pomagasz mi brać te zioła!
Wziąłem w pysk garstkę roślin, oczywiście zostawiając część dla niej. Chce być z nami, to niech się przyda.

Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce. Wadera oddała mi resztę medykamentów.
- Powrosmafiaj s Racel lup Mefami - wymamrotałem z gębą pełną ziół. - Jak się wessmą to pszyjć się spatać... Ok?

<Ofelia? Sory jak źle odwzorowałam postać xD>

środa, 27 grudnia 2017

Od Ofeli do kogoś

Obudziłam się wcześniej niż zwykle, tej nocy źle mi się spało. Stanęłam na łapy i potrząsnęłam głową. Chciałam się obudzić do końca. Powoli zaspana podeszłam do wody. Zanurzyłam cały pysk, a że woda była orzeźwiająca za drugim razem zanurzyłam całą głowę. Rośliny świecące na górze jaskini przyjemnie świeciły. Jednak nie chciałam tu spędzić całego dnia. Po pół godzinie siedzenie i patrzenie w światło znudziło mi się. Podeszłam do wyjścia z jaskini i wystawiłam głowę. Wydawało się być bezpiecznie. Wiedziałam, że to pozory. Śmiało wyszłam i ruszyłam pod najbliższe drzewa. Czułam się tam bezpieczniej. Wiedziałam, że w każdej chwili mogłam zostać zaatakowana. Włóczyłam się po lesie z ogromną przyjemnością. Pogoda była ładna i do tej pory nic mnie nie zaniepokoiło. Postanowiłam się na chwilę wtopić w tło. Ułożyłam łapy i powoli zaczęłam skierowywać promień słońca na drzewo blisko mnie. Złożyłam kilka promieni słonecznych razem, oświetlały już całe miejsce. Podeszłam do drzewa i dotknęłam go łapą. Połączyłam się w jedno z drzewem. Czułam napływającą do mnie energię, a słońce przyjemnie grzało. Zamknęłam oczy i zaczęłam zasypiać.
Obudziłam się sporo później, kiedy usłyszałam jakieś odgłosy. Natychmiast otworzyłam oczy i szukałam miejsca skąd dobiegają. Zobaczyłam jakiegoś obcego wilka, który własnie przechodził obok mnie. Wgapiłam się w niego. W którymś monecie zapomniałam, że wniknęłam w drzewo. Wychyliłam głowę i zaczęło mnie być widać. W końcu całkowicie się rozłączyłam. Nogi stanęły na ściółce. Obcy odwrócił się i spojrzał na mnie. Przybrałam pozycje do walki i zjeżyłam sierść.
- Kim jesteś? - Powiedział i warknął.
- Lepiej mi powiedz kim ty jesteś.
<Ktosiu?>

Nowa wadera!

Autor obrazka: Nishipu [deviantart]
Właściciel: 00koniara00 [HW] Vamp [doggi]
Imię: Ofelia - pomoc
Przezwisko: Może ktoś coś kiedyś wymyśli.
Wiek: 3 lata i 3 miesiące
Płeć: Wadera
Stanowisko: Opiekunka szceniaków
Lubi: Naturę, księżyc, walki, biały i czarny
Nie lubi: Hałasu
Motto: Życie to labirynt, ale cel jest zawsze taki sam.
Żywioł: Rośliny, światło
Rodzina:
> Mama - Iluion. Była magiczką i potrafiła miliony rzeczy. Jednak nie kochała swojej córki, ale córka ją tak. Teraz nie utrzymują kontaktów.
> Ojciec - Emnilda. Zna tylko jego imię, ale gdyby zobaczyła go na oczy pewnie zaczęła by walczyć.
> Siostra - Posiada tylko jedną siostrę z tego samego miotu. Na imię miała Pia. Tak miała bo zaraz po porzuceniu zmarła.
Historia:
Jest dzieckiem z gwałtu więc została porzucona jakiś czas po urodzeniu. Na szczęście była na tyle duża aby sama o siebie zadbać. Było jej ciężko, ale pora roku sprzyjała polowaniom. Musiała też uważać na inne wilki, a to nie było łatwo. Potem nadeszła zima. Była głodna i wyziębiona, myślała że umrze. Jakimś cudem przetrwała to. Potem było już łatwiej. Znalazła sobie małą jaskinię. Nadeszła zima, ale teraz była starsza i przygotowana. Przeżyła ją z drobnymi problemami. Żyła potem samotnie, aż do teraz. Spotkała Watahę Diamentowych Piór i postanowiła dołączyć.
Charakter: Ofelia jak samo jej imię mówi jest pomocna. Zawsze wrażliwa na cierpienie innych. O dziwo jest bardzo rozważna i punktualna. Pasuje do tego też jak bardzo jest przyjacielska. Lubi krzątać się koło innych i kiedy oni krzątają się koło niej. Musi mieć chociaż jednego przyjaciela inaczej czuje się samotna. Chociaż żeby się z nią zaprzyjaźnić trzeba jej pokazać, że może Ci zaufać. Kiedy brakuje jej towarzystwa zmienia się o 180 stopni. Staje się ponura i zrzędliwa, aż ciężko z nią wytrzymać. Ma wtedy dość całego świata i siedzi sama w swojej jaskini. Jest też bardzo wredna, aż szczeniaki którymi się opiekuje mają jej po uszy.
Amulet: Link
Jaskinia:
  Link W całościGłos: Camila Cabello - Havana (Vertical Video) ft. Young Thug
Zauroczenie: Nie
Status: Szuka
Partner: Nie
Moce:
~ Przyśpieszanie rośnięcia roślin
~ Wnikanie w drzewa
~ Przekierowywanie promieni słonecznych
~ Świetliste kule
Szczeniaki: Chce, ale wątpi czy je będzie miała
Point: 0
Uwagi/kary:

Od Shadowzone C.D. Katrin

Wadera wpatrywała się we mnie wyłupiałymi oczami.
- Tak, to ja w swojej własnej postaci - warknęłam.
- Eee... - mówiła niepewnie Katrin - Przecież... T... Ty nie...
- Żyjesz - dokończyłam po niej. - Zabiłaś mnie
- Prze... Przepraszam... - zająkała się wilczyca.
- Słusznie zrobiłaś, byłam chora, a ty powstrzymałaś plagę przed przedostaniem się do watahy.
Usiadłam, a Katrin przyjrzała mi się bardziej.
- Ale blizna...
- Blizna zostanie - przerwałam jej i uderzyłam ogonem w ziemię. - Mi ona nie przeszkadza. Nie żałuj więc swojego czynu...
- Och... -wadera zamyśliła się - Może... Słyszałam, że niedawno do watahy przybył medyk, lepiej niech jeszcze zobaczy tą bliznę.
- Medyk ? - spytałam.
- No nie słyszałaś? Mamy nowego członka, chyba nazywał się... nie wiem... jego imię chyba oznaczało Rybi Kieł,  czy...
- Rekini Ząb?
- O tak!…
- Sharktooth tu jest?!- wyplułam z pogardą.
Gwałtownie się podniosłam, na co Katrin lekko się odsunęła.

<Katrin?>



poniedziałek, 25 grudnia 2017

Od Rachel do Soula

Obudziłam się nazajutrz po południu. Ominęła mnie wigilia? Usiadłam i próbowałam sobie przypomnieć co się stało, ale jakoś nic mi nie przychodziło. Urwał mi się film? To się nazywa pech. Do tego głowa bolała mnie jak cholera. Czuć było ode mnie jeszcze alkohol, więc szybko się zapaliłam, tym samym się jakby "myjąc" bo pozbywałam się w ten sposób brudu, jak woda była za zimna, albo jak po prostu nie chciało mi się nigdzie iść. Moje włosy, najwyraźniej pobudzone po "kąpieli" z ognia, do tego rozpuszczone, robiły teraz za chuchro. Były dosłownie wszędzie. Zaczęłam się rozglądać. Co to za miejsce? Pachniało naszymi terenami, ale go nie znałam. Przeciągnęłam się. Chwilę później usłyszałam znajmy głos Soula, który przyniósł wodę.
- Żyjesz jakoś? - spytał basior podchodząc
- Nie. - odparłam z kwaśną miną. - Stało się coś wczoraj, bo chyba urwał mi się film - mruknęłam.
- Zaraz, nic nie pamiętasz? - Soul postawił miskę z wodą na ziemi.
- Eeee.... a mam pamiętać? - mina, którą miał teraz samiec była nie do określenia, ale po chwili zaczął się na mnie drzeć, że się upiłam, sratatatatata.
- No to mów co się tam stało. - ten jakby się zmieszał
- Może lepiej...
- Mów! - przystawiłam swój pysk do jego, i patrzyłam tym wzrokiem jak z anime, mówiącym: MÓW, BO I TAK SIĘ DOWIEM. Czyli takim natarczywym. Ten jakby się zaczerwienił, więc się odsunęłam.
- Dzięki za wodę. Ja piję, a ty mów. - powiedziałam siadając, szukając gumki do włosów po tej dziwnej jaskinio-norze.

< Soul? NIE MAM POMYSŁU. A TY NIE POMAGASZ ;-; >

Od Ametyst do Artemisa

Powoli podążyłam za samcem z powrotem do drugiej spośród znalezionych jaskiń. Artemis leżał już wyciągnięty na ziemi. Przesunęłam łapą po najbliższej skale, pokrywała ją jedynie niewielka warstwa kurzu.
- Cóż, przynajmniej nie masz tu zbyt dużo do sprzątania.
- A ty? - Zapytał wilk, gdy położyłam się obok niego. - Nie zamierzasz się wyprowadzić?
- Nie ma mowy. Ender sobie beze mnie nie poradzi. Kto zajmie się moim braciszkiem jak nie ja?
- Jasne. - Stwierdził Artemis, nie mogąc przy tym powstrzymać się od uśmiechu.
Wiedziałam, co mu chodzi po głowie, nie miałam jednak zamiaru dawać mu tej satysfakcji i rozpoczynać dyskusji. Często z nim przegrywałam na tym polu. Westchnęłam ciężko i przewróciłam się na plecy. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda. O tej porze roku, gdy część zwierząt poszła spać, inne znowu uwięzione zostały głęboko pod grubą warstwą lodu, ciężko było znaleźć sobie jakieś zajęcie. Moim jedynym pocieszeniem był fakt, że Artemis nie zapada w sen zimowy czy też nie odlatuje do ciepłych krajów.
- Nudzę się. - Jęknęłam w końcu. - Poróbmy coś ciekawego.
- Jasne, tylko co? - Zapytał Artemis.
Szybko się podniosłam i rozejrzałam wokół.
- Nie wiem, wszędzie nic tylko ten śnieg. Co niby można robić ze śniegiem!? - Zamknęłam się na chwilę, dzięki czemu do głowy przyszedł mi dość ciekawy pomysł. - Umiesz lepić ze śniegu?
- To zależy co, ale można powiedzieć, że jestem całkiem dobry.
- Wspaniale! - Zawołałam. - Mam pewien plan. Radzę Ci się dobrze wyspać, bo w nocy będziemy mieć trochę pracy.
Artemis niemal natychmiast podniósł głowę i spojrzał na mnie pytająco.
- Nie martw się, po prostu pobawimy się trochę w śniegu, a przy okazji urządzimy innym małą... niespodziankę. - Uśmiechnęłam się zawadiacko i wychodząc, zawołałam - Do zobaczenia wieczorem.
Sama nie byłam jeszcze tak do końca pewna co będziemy robić. Mieliśmy jednak całkiem sporo możliwości i byłam niemal pewna, że któraś z nich przypadnie Artemisowi do gustu. Raczej nikt nie powinien mieć nam za złe jakiegoś małego, zimowego psikusa.

<Artemis?>

niedziela, 24 grudnia 2017

Wesołych Świąt

Hello. Chciałabym wam wszystkim życzyć wesołych świąt. Ale nie tylko.
W styczniu nasza Wataha będzie obchodziła swoje pierwsze urodziny, i pytam się co chcielibyście z tej okazji?
(JEŚLI to event to doborze, bo chodzi mi taki jeden po głowie...)

środa, 20 grudnia 2017

Od Genevieve do Soula

- Bardzo... Zamierzasz wrócić do watahy? - spytałam wlepiając w niego swój wzrok. Soul spuścił na chwile głowę, po czym spojrzał mi głęboko w oczy.
- To jest moja wataha! - mruknął.
- Jesteś pewien? Rodzice za tobą tęsknią... Szczególnie ojciec. - powiedziałam próbując go przekonać. Wyraz twarzy mojego brata wskazywał na to, że nie ucieszyła go ta wiadomość.
- Tęsknią?! Mogli o tym pomyśleć zanim mnie wygnali! - warknął. Rozumiałam go, mimo to rozumiałam też ojca. Próbowałam ich jak najbardziej do siebie przekonać.
- Musisz go zrozumieć... - zaczęłam niepewnie. Na twarzy Soula pojawił się grymas złości.
- Błagam cię... A co tu jest do zrozumienia?! To że wygnał swoje dziecko na pastwę losu?! Nie rozśmieszaj mnie!
- Postaw się po jego stronie! Mógł stracić watahę przez jakąś głupią wojnę, wywołaną przez ciebie. Widziałam jakie wyrzuty sumienia nim targają, ale musiał to zrobić! - krzyknęłam, próbując przemówić mu do rozsądku.
- Co nie zmienia faktu, że mnie porzucił! Zresztą nie ważne, nie mam zamiaru tam wracać. Czuję że to jest moje miejsce na ziemi, a ty jeśli chcesz możesz wracać z powrotem do ojca, ale beze mnie. - burknął. Oczy zaszkliły mi się łzami już kolejny raz.
- Ale ja nie mogę cię zostawić... Już nigdy cię nie opuszczę! - wychlipałam po czym rzuciłam się w jego objęcia. Soul czule mnie przytulił, jakby chciał mi wynagrodzić cały czas naszej rozłąki.
- Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem siostrzyczko... - mruknął cichutko. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
- Mogę do was dołączyć? - spytałam z wahaniem. Soul uśmiechnął się do mnie rozbrajająco.
- Oczywiście! Zaraz pójdziemy do Meg. - powiedział po czym skierował się do wyjścia.
- Jest noc braciszku. - mruknęłam rozbawiona. Soul zbity z tropu zawrócił.
- No tak... Jutro pójdziemy! A teraz chodźmy już spać. - wybełkotał po czym ułożył się obok mnie i zasnął.

Soul?

wtorek, 19 grudnia 2017

Od Soula do Geneviev

 - Em... Cześć? - powiedziałem nieco zszokowany. - Znamy się może? - spytałem dla pewności.
Wadera odkleiła się ode mnie i stanęła przede mną. Teraz mogłem podziwiać ją w pełnej okazałości. Kogoś mi przypominała. Coś mi świtało, lecz w dalszym ciągu nie pamiętałem, kim owa samica może być.
 - Nie... Nie pamiętasz mnie? - spytała spuszczając głowę w dół. - Soul! Jestem Gen, Geneviev... - bąknęła.
Przetarłem oczy łapą, zamrugałem kilka razy i wybałuszyłem oczy patrząc cały czas na białą wilczycę.
 - Gen... - wyszeptałem cichutko. - To ty?! - krzyknąłem po chwili.
Geneviev ponownie się na mnie rzuciła, z takim impetem, że wylądowałem na podłodze. Zaśmiałem się i również odwzajemniłem przytulasy. Zrobiło mi się cholernie miło.
 - Tęskniłem... Strasznie tęskniłem... - powiedziałem obejmując ją. - Co ty tu w ogóle robisz idiotko?! - spytałem klepiąc ją po głowie.
I w tym momencie opowiedziała mi całą historię po moim odejściu. Jak to było naprawdę i co się działo w domu...
Zrobiło mi się trochę przykro, aczkolwiek najważniejsze było to, że się odnaleźliśmy.
 - Czekaj, czekaj, czekaj. - przerwała Rachel. - To twoja siostra?! - wykrzyknęła zdziwiona. - Nic nigdy nie mówiłeeeeś. - zarzuciła z żalem.
 - Boooo, nie pytałaś. - Wzruszyłem barkami obojętnie.
 - A idź... - Machnęła łapą w moją stronę i podeszła do gen z wielkim uśmiechem.
Wnioskując po tym, że z dobre pół godziny rozmawiały ze sobą, całkowicie zapominając o mnie stwierdziłem, że raczej się dogadają.
 - Dobra ja lecę, nie będę wam przeszkadzać. - Powiedziała Rachel, gdy już wyczerpały im się tematy do rozmowy.
 - No dobrze, do jutra! - Siostra pomachała jej na pożegnanie, a ja zrobiłem to samo.
 - Zostaliśmy sami... - Stwierdziła wadera.
 - Racja... Bardzo mam przerąbane? - spytałem tak dla pewności oddalając się.

Geneviev? Spotkanie po latach hehe xd

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Od Artemisa do Ametyst (nowe op)

Jakoś nie śpieszyłem się z tym "dorastaniem".Wciąż lubiłem chodzić gdzieś z Ametyst.Nie przeszkadzała mi ona.Wręcz przeciwnie, większość czasu spędzałem właśnie z nią.Ale, ale, ale było jedno "ale".Już nie chciałem mieszkać z Megami i Katrin.Pora poszukać własnej jaskini.Rano, powiedziałem to Megami i poszedłem poszukać nowego domu...
Szłem sobie lasem, w którym znajdowało się kilka jaskiń. Gdzieś w oddali zauważyłem fioletową, charakterystyczną plamkę, która wyróżniała się w lesie.
-Heloł-przywitałem się podchodząc do wadery.
-Hej. Co u ciebie?
-Szukam nowej jaskini. Chcę zamieszkać w jednej z tych, które się tu znajdują.
Ametyst porozglądała się po okolicy.-Mogę ci pomóc coś wybrać?
W sumie to było mi to jedno.
-Chodź...-powiedziałem kierując się wgłąb lasu.Ametyst podreptała za mną.Po chwili doszliśmy do trzech zlepionych ze sobą jaskiń.Fioletowa wadera stanęła w progu jednej z nich.
-Może ta?-powiedziała wsuwając do niej nos, ale szybko go wyjęła.Stanąłem obok Ametyst i popatrzyłem do środka.Jaskinia była bardzo duża.Nie dla mnie.A w dodatku, poczułem zapach pleśni.-Nie.Za duża.I w dodatku, jedzie z niej pleśnią.
-To akurat prawda...-potwierdziła marszcząc nos.
Podszedłem do drugiej.Zajrzałem do niej i wydawała się idealna.-Ta jest całkiem, całkiem...I nie śmierdzi.
-A ta ostatnia?-Ametyst weszła do środka ostatniej jaskini.Również to zrobiłem.Ta, znów wydawała się zakurzona oraz miała dużo pajęczyn.-Ble.-jęknąłem i skierowałem się do wyjścia.Ametyst zrobiła dosyć kwaśną minę, gdy popatrzyła na dużą, gęstą pajęczynę.Otrząsnęła się i dołączyła do mnie.
-Zamieszkam w tej środkowej.-wbiegłem do jaskini i padłem na bok.

<Ametyst?>

Od Genevieve do Soula

Biegłam już 2 tydzień, jednak wciąż nie traciłam nadziei na odnalezienie brata. Jedyne o czym marzyłam to znów spojrzeć w jego piękne, bystre oczy i wyznać mu jak bardzo za nim tęskniłam. Mimo, iż to co zrobił był straszne, to i tak uparcie trwałam w przekonaniu, że ta kara była zbyt dotkliwa. Tyle myśli przebiegało po mojej głowie. A co jeśli go nie odnajdę? Karciłam się za tę myśl, jednak nie mogłam uznać jej za niemożliwą. Wierzyłam, że brat się zmienił i stał się bardziej odpowiedzialny. Nie wiedziałam jeszcze czy zabrać go do domu, czy tułać po świecie za nim. To nie istotne! Pragnęłam być tylko z nim. Moje rozmyślania przerwał szmer jeziora. Postanowiłam zwolnić i odpocząć. Usiadłam przy brzegu jeziora i zaczęłam podziwiać krajobraz. Szum drzew, pomruk jeziora działały kojąco na moje nieco zszargane nerwy.
- Gdzie jesteś braciszku? - szepnęłam, a po moim policzku spłynęła łza. Jedna, samotna łza. Szybko starłam ją łapą, nie pozwalając na ani chwilę słabości. Zaczynało już zmierzchać więc postanowiłam znaleźć schronienie przed nocą. Natrafiłam wzrokiem na małą jaskinię. Pomimo mojej sympatii do nocy, tym razem postanowiłam spędzić ją w grocie. Perspektywa spędzenia nocy pod osłoną nieba była kusząca, jednakże tym razem jakaś niespotykana siła ciągnęła mnie do jaskini. Niepewnie wkroczyłam do mojej aktualnej sypialni, a to co tam zastałam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nogi ugięły się pode mną a oczy zaszkliły się łzami. Chciałam coś powiedzieć, jednak nie mogłam wydusić z siebie choć słowa. Na środku jaskini stał mój brat, razem z obcą dla mnie waderą. Widząc mnie był tak samo zszokowany jak ja.
- Braciszku... - wyszeptałam słabo, po czym rzuciłam się prosto w ramiona Soula.

Soul?

Nowa wadera!


Autor obrazka: Johanna Tarkela
Właściciel: MrsBlack (howrse)
Imię: Genevieve
Przezwisko: Gen lub Śnieżka
Wiek: 2 lata
Płeć: Wadera
Stanowisko: Obrońca Gamm
Lubi: chłód, lód, noc, adrenalina
Nie lubi: upałów, nudy, gdy ktoś jej rozkazuje
Motto: Za facetem i za autobusem się nie biega - będzie następny!
Żywioł: lód, śnieg, woda (jej żywioły w ogóle nie współgrają z jej charakterem)
Rodzina: Matka Hope - bardzo wymagająca lecz kochająca córkę nad życie,
Ojciec Merlni - surowy, despotyczny, nie potrafi okazać miłości,
Brat Soul - arogancki, leniwy braciszek, pomimo to Gen bardzo go kocha.
Historia: Przez połowę swojego życia Gen była w cieniu swojego brata.
Mimo to kochała go nad życie i próbowała być taka jak on. Matka wychowywała ją na odpowiedzialną, silną, lecz dostojną waderę, która miała wkrótce przejąć pozycję alfy. Genevieve była jednak wszystkiemu przeciwna, gdyż chciała być jak brat. Gdy Soul został wygnany z watahy, Gen chciała wyruszyć na poszukiwania, lecz rodzice zabronili jej pod groźbą surowej kary. Wadera cierpliwie czekała na moment ukończenia 2 lat i tym samym wejścia w dorosłość, co skutkowało wyzwoleniem się spod władzy rodziców. W dniu urodzin wyruszyła na poszukiwania brata.
Charakter: Gen jest twardą i zadziorną waderą, która uwielbia rządzić i stawiać na swoim. Nie pozbawia jej to jednak uroku i delikatności. Ciągłe życie w niewoli rodziców wyzwoliło w niej nieposkromioną chęć wolności. Brat był dla niej wzorem i Genevieve tak jak on pragnęła podążać własnymi ścieżkami. Wadera uwielbia niebezpieczne, przyśpieszające bicie serca sytuacje. Jest bardzo nieostrożna i żyje zasadą CARPE DIEM. Bardzo łatwo się denerwuje, złości i obraża, jednak ten stan zazwyczaj nie trwa zbyt długo. Szaleństwo to jej drugie imię. Nienawidzi nudy. Jest bardzo odpowiedzialna jak na swój wiek. Gen jest ogólnie lubiana i uważana.
Amulet: Link
Jaskinia: Link
Głos: Christina Perri-A Thousand Years
Zauroczenie: brak
Status: Poszukuje
Partner/ka: Nie
Moce:
- Potrafi zamrażać, zamieniać w lód inne istoty,
- Może zamieniać wodę w lód lub na odwrót,
- Potrafi stworzyć śnieg,
- Może zmienić krajobraz na zimowy w kilka sekund,
- Gdy jest zła dookoła niej robi się wręcz lodowato,
- Kiedy idzie, zostawia ślady ze śniegu, lodu lub wody(zależy od samopoczucia),
- Z jej łap może tryskać woda,
- Oddychanie pod wodą.
Umiejętności: wyżej
Szczeniaki: Nie
Point: 0
Uwagi/kary:
Zdjęcia dodatkowe: 1 , 2

sobota, 16 grudnia 2017

Od Endera do Megami

- Mhm... - Mruknęła Megami, nie wyczuwałem, aby była jakoś specjalnie przekonana.
- Coś nie tak? - Zapytał Error, najwyraźniej nie ja jedyny to zauważyłem.
- Nie, po prostu... ich przywódca wydaje się dość... specyficzny.
Świetnie, specyficzne typy to właśnie to, czego nam brakowało. Ostatni raz, gdy trafiliśmy na kogoś takiego, byliśmy zmuszeni się przenieść. Czy jest jednak coś, co możemy zrobić, aby ta historia się nie powtórzyła? Westchnąłem ciężko i skinąłem głową na znak, że rozumiem. Megami uśmiechnęła się lekko, nie był to jednak ten sam uśmiech co zazwyczaj.
- Pójdę już. - Powiedziała wadera. - Potrzebuję trochę odpocząć.
- W takim razie nie zatrzymujemy cię. - Zaśmiał się Error.
Przytaknąłem temu bezgłośnie. Meg ruszyła w kierunku swojej jaskini. Skąd to wiedziałem? Bo ostatnio bywałem tam chyba aż nazbyt często.
- Nie idziesz z nią? - Zapytał nagle basior obok mnie.
Chwile podążałem wzrokiem za postacią wadery. Musiałem jakoś rozwiązać ten wewnętrzny konflikt, który we mnie powstał.
- Chyba masz rację. - Powiedziałem, po czym szybkim krokiem podążyłem za samicą.
Gdy byłem już obok niej, zwolniłem tempa tak, aby zrównać krok.
- Odprowadzę cię. - Powiedziałem z uśmiechem.


<Meg? Wenos brakos ;-;>

piątek, 15 grudnia 2017

Od Soula do Rachel

Westchnąłem przeciągle i złapałem Rachel w pasie po czym wziąłem ją na swoje plecy i powolnym krokiem udałem się w stronę pubu. Gdy przekroczyłem drzwi ponownie do mojego nosa dotarł nieprzyjemny zapach alkoholu i papierosów. Przy ladzie siedziała gromadka basiorów nieco starszych ode mnie. Podszedłem więc do nich pewnym krokiem. Z początku spojrzeli się na mnie zdezorientowani, a później postawiłem Rachel na podłodze, która osunęła się na  panele.
 - Witajcie. - powiedziałem.
 - Cześć. Ooo! Nasza koleżanka! - jeden z nich podszedł do Rachel.
 - Eee... Tak to ona... - powiedziałem.
 - Czekaj! Ty jesteś Soul? - spytał kolejny.
 - Tak... A co?
 - Uuu... Bo wiesz... Nie wiem jak ci to powiedzieć. - Zażenowany podrapał się po brodzie.
 - Najlepiej prosto z mostu. - odparłem niecierpliwiąc się.
 - Bo wiesz... Ona... Ona się w tobie zakochała.
Właśnie wtedy, Rachel jakby odzyskawszy zdrowy rozsądek zerwała się na równe nogi i zaczęła kierować się w stronę wyjścia. W mgnieniu oka złapałem ją za ogon i z powrotem przyciągnąłem ją do siebie.
 - Żartujesz sobie prawda? - Wybuchnąłem śmiechem.
Duża część baru spojrzała się na mnie jak na istnego debila, a ja dalej śmiałem się w najlepsze.
 - Nie, nie żartuję. - rzekł całkiem poważnie. - Taka jest prawda. Zakochała się w tobie Soul.
 - Może mówiła o kimś innym? - spytałem dla pewności.
 - Nie. W tobie Soul. W TOBIE.
 Spojrzałem ponownie na waderę i pokręciłem głową wzdychając przy tym.
 - Nie kłamiecie? - upewniłem się.
 - Nie. Taka jest prawda. - Teraz już całkowicie spoważniali.
 - No dobrze. Uznajmy, że wam wierzę. - Powiedziałem. - To tyle, dziękuję za pomoc. - Uścisnąłem ich łapy w geście pożegnania i ponownie ułożyłem sobie waderę na moich plecach.
 - Co mam z tobą zrobić Rach? - powiedziałem szeptem sam do siebie.
Już po chwili opuściłem pub głośno trzaskając drzwiami. Postanowiłam zabrać ją do swojego tymczasowego mieszkanka, czyli małej jaskini znalezionej przeze mnie kilka godzin temu. Gdy tylko tam doszliśmy położyłem ją delikatnie na podłodze, a sam ułożyłem się obok niej, by nie zmarzła z zimna. Przyznam szczerze, że miło mi się zrobiło, gdy dowiedziałem się o tym. Moje serce zaczęło bić szybciej... To jakaś paranoja czy jeszcze nie?
 - Rachel... Dużo dla mnie znaczysz... - powiedziałem głaszcząc ją po głowie.
Na szczęście była zbyt pijana by cokolwiek usłyszeć, a w dodatku chyba spała.

Rachel? xd

niedziela, 10 grudnia 2017

Od Rachel do Soula

Patrzyłam za oddalającą się sylwetką basiora.
- To co teraz robimy? - spytała Nevra
- My? - parsknęłam - Oj nie, ty jesteś sama - to powiedziawszy skierowałam się poza tereny watahy. To małego lasku nieopodal w którym był... bar. 

***

- Na dobre i na złe... - podśpiewywałam pijąc kolejny kubeł dość mocnego alkoholu. Był to chyba 6 raz. Gdy wypiłam, walnęłam o stół.
- Kolejne! 
- Panienko, to nie zdrowe w twoim wieku. - usłyszałam głos obok siebie. Był to starszy basior, o złotych oczach. 
- No-i-co - czknęłam - Mam to gdzieeeeś! - Wypiłam świeżo nalany alkohol. - Żyjcie! 
- Panienka w tak młodym wieku w takim miejscu?
- A no. 
- Stawiam pani kolejne. - usłyszałam drugi głos. 
- E, panie Janie, ty mi tutaj się nie uśmiechaj jak zbok jaki - odparłam bardziej poważnie, po czym wybuchnęłam śmiechem widząc jego minę - Żartowałam, jak za darmo to bioręęęę.... - basior odzyskał wigor i zamówił coś tak mocnego, że po dwóch łykach część wyplułam znowu do kubła. 
- Boże święty, nie wiem co to jest, ale dobre! - wypiłam do końca.
- Dobra, a teraz mów co cię trapi. - odezwał się ten o złotych oczach. 
- Soul! To taki pieprzony kretyn! - zaczęłam się śmiać. - On chciał wziąć " ślub" - tutaj specjalnie zrobiłam cudzysłów w powietrzu, poprzedzając go czknięciem - z taką różową lafiryndą. - No i tutaj zaczęłam opowiadać masę rzeczy czując, że jestem słuchana. Pijaki to pijaki, ale czasami wysłuchają, chociaż są i zboczeńcy. - I on się nawet nie skapnął, że ja byłam w nim zakochana! - tutaj zaczęłam się tak śmiać, że musieli mnie uspokajać. Potem coś tam jeszcze gadałam, wstałam, zaczęłam coś tam pokazywać gadając przez cały czas, aż w końcu się zatoczyłam, i wpadłam na wilka, który świerzo wszedł do baru. 
- Przepraszam pana bardzo, czy pan się dobrze czuje? - spytałam dławiąc śmiech. - Chciałam wyciągnąć łapę, ale poznałam znajomą twarz Soula, więc szybko ją cofnęłam.
- O wilku mowa! - krzyknęłam. - Osoby które mnie słuchały zaczęły się śmiać. 
- Co ty robisz na nie swoich terenach? - spytał z obojętnym dźwiękiem głosu. 
- Upijam się - odparłam jakby nigdy nic. - Znowu śmiechy, ale tym razem głośniejsze.
- Chodź, wychodzimy - powiedział już całkowicie wścieknięty.
- Co? Ja nigdzie nie idę! - śmiechy - Basior zrobił tak, że się przewróciłam znowu, chwycił mnie za kark, i wyciągnął przez drzwi.
- Zobaczymy się potem! - machałam do wilków, które zniknęły mi chwilę potem za drzwiami. Soul ciągnął by mnie tak w nieskończoność, ale wreszcie zaczęłam się wiercić, i zatrzymał się na klifie. Była bezchmurna, grudniowa noc.
- Co ty ze sobą robisz. - patrzył na mnie jak na gorszą rangą.
- Spaaaaaadam na samo dno! - pokazałam łapą jak głupiemu.
- Jaki jest tego powód? - usiadłam i zaczęłam drapać się za uchem, a mój ogon obijał się o ziemię.
- No bo... - tutaj zrobiłam się czerwona jak burak, odwróciłam głowę, po czym mruknęłam unosząc ją dumnie:
- Idź się spytaj panów z baru, na pewno ci powiedzą.

< Soul? Idziesz/zostajesz/zabijasz mnie? >

Od Soula do Rachel

W przypływie emocji uderzyłem Rachel w twarz. Zasługiwała na to.
Chwilę pogadała, chociaż nie wiem czy ktokolwiek jej słuchał, gdyż ja kompletnie się wyłączyłem. Nie miałem siły na bezcelowe przekomarzanki z waderą.
 - Nevra, chodźmy już... - bąknąłem przytulając ją do swojego boku.
 - Taaak! Najlepiej uciec od problemów co nie?! - krzyknęła za nami.
 - Zacznijmy od tego, że cholera nie uciekam! - Odwróciłem się gwałtownie i warknąłem na Rachel, tak że ta lekko się skuliła w sobie. - Cały pieprzony czas uciekałaś ode mnie, gdy cię szukałem! Przez ciebie mam tę cholerną bliznę na boku i cały czas utykam, a ty jeszcze śmiesz twierdzić, że uciekam?! Po prostu mam dosyć wszelkich kłótni. Dałaś mi już wystarczająco do zrozumienia, że mam się odczepić, więc zrobiłem to. Czego jeszcze chcesz?! - Cały czas krzyczałem, a mój głos echem rozchodził się po jaskini.
 - Soul... - Zaczęła Nevra. - Ty... Okłamałeś mnie. - stwierdziła spokojnie ze łzami w oczach. - Powiedziałeś, że nie poszedłeś jej szukać... Kłamałeś mnie! - wykrzyknęła. - Jak mogłeś? Jesteś, jesteś pieprzonym dupkiem i chamem... - Rozpłakała się całkowicie.
 - Nevra ja...
 - Nie. To koniec rozumiesz? - przerwała mi gwałtownie ocierając łzy. - Koniec... - powtórzyła szeptem.
Pokiwałem głową z dezaprobatą i zaśmiałem się cynicznie.
 - Jesteście obie siebie warte. - Stwierdziłem sarkastycznie. - I dzięki Rachel za zniszczenie mi życia. - Uśmiechnąłem się w myślach życząc jej śmierci. - Jesteś wspaniałą przyjaciółką! - Puściłem jej oczko, które przesączone było ironią.
I najprościej w świecie wyszedłem z jaskini. Truchtem, z pozoru spokojnie, okrężną drogą udałem się do mojej ostatniej kryjówki. Zgarnąłem stamtąd Marco i cały płonący wsiadłem na niego odlatując gdzieś w przestworza. Miałem już głęboko wywalone na Rachel, Nevrę i całą tą pieprzoną watahę. Chciałem tylko udać się jak najdalej stąd i zacząć żyć normalnie.

Rachel? xd

sobota, 9 grudnia 2017

ZASPAMIĘ

Nie pytałam o pozwolenie, bo Alpha sobie siedziała na fb, a nie odpisywała :/
To upierdliwe, wiesz? ( do Meg )
Ale co tam. To ostatni odcinek 1 sezonu! jej! Cieszem siem! 
Byłabym wdzięczna za przeczytanie. Serio. 
Jeżeli zrobiłam coś źle czy coś  to sorry.



piątek, 8 grudnia 2017

Wyniki Eventu!

Witam!Z przyjemnością chciałabym ogłosić wyniki eventu.
Więc tak:

I miejsce- Flynt
Bardzo mi się spodobało twoje opowiadanie oraz pomysł.
Nagroda: Metalowa rękawica x2, 300 points oraz rysunek który pojawi się za niedługo.

II miejsce- Rachel
Twoje opowiadanie też było ciekawe, ale trochę mniej akcji (było więcej dialogów)
Nagroda: 200 points, Amulet dusz oraz rysunek który właśnie robię

III miejsce- Shadowzone
Twoje opowiadanie było o wiele ciekawsze w porównaniu do mojego
Nagroda:Proszek oślepiający

Czeeeeść!

Oficjalnie otwieram nowy sklep z narzędziami tortur! 
A tak serio to piszę to bo chciałam to po prostu tutaj wstawić XD


niedziela, 3 grudnia 2017

Od Flynta EVENT

Głęboko znudzony, zacząłem swoją włóczęgę po terenach watahy. Po kilku godzinach bezsensownej tułaczki trafiłem na jakąś łąkę. Kręcąc się po niej w te i z powrotem natknąłem się w końcu na jakąś skałę. Uniosłem wzrok, by przyjrzeć się okazałemu znalezisku. Przekręciłem głowę, zastanawiając się jakim cudem nie zauważyłem tego wielkiego głazu wcześniej. Obszedłem kamień, tak jak mogłem się domyślić, nie było w nim absolutnie nic specjalnego. No, może poza tym, że był jakieś trzy razy większy ode mnie. Wzruszyłem ramionami i postanowiłem zostawić skałę w spokoju. Gdy jednak zacząłem się oddalać, odniosłem wrażenie, że ziemia stała się dziwnie miękka. Spojrzałem na swoje łapy i ogarnęło mnie pewne przerażenie, gdy zauważyłem, że są one zatopione w ziemi. Co gorsza, z każdą sekundą byłem coraz to głębiej zatopiony w glebie. Próby wyrwania się nic nie dawały. Zacząłem wołać o pomoc, lecz nikt się nie pojawiał. Czując, że to już mój koniec postanowiłem po prostu zamknąć oczy i pożegnać się ze światem.
***
Otworzyłem oczy i stęknąłem, gdy tylko spróbowałem się poruszyć. Widząc ponure ściany jaskini i czując pulsujący ból w plecach, mogłem stwierdzić, że jednak jeszcze nie umarłem. Poleżałem tak jeszcze chwilę, po czym zebrałem się w sobie, zacisnąłem zęby i wstałem. Babka zawsze powiadała, że wszystko każdy ból najlepiej po prostu rozchodzić. Uśmiechnąłem się lekko i zbliżyłem się do krawędzi półki skalnej, na której się znajdowałem.
- Wow. - Było to jedyne słowo, jakie przyszło mi na myśl po zobaczeniu panoramy rozciągającego się pode mną miasta.

Wiedziony ciekawością zdecydowałem bliżej przyjrzeć się miastu. Zejście na dół nie było trudne, choć pulsujący ból gdzieś w połowie grzbietu w pewnym stopniu mi to utrudniał. Gdy w końcu znalazłem się na dole, mogłem obejrzeć wszystko z bliska. Pomimo iż ta podziemna mieścina przypominała mi nieco ludzkie siedziby, jakie miałem okazję kiedyś zobaczyć, to jej uliczki wypełnione były wilkami. Nie miałem pojęcia, dokąd idę, nie byłem też pewien czy powinienem kogokolwiek pytać o kierunek. Miejsce to co prawda tętniło życiem, ale wszyscy wokół mnie wydawali się dziwnie przygnębieni. Zacząłem rozglądać się po budynkach. Właściwie z tej perspektywy miasto nie było już tak zachwycające, wszystko było takie... szare. Byłem tak pochłonięty rozmyślaniem nad depresyjną atmosferą tego miejsca, że udało mi się ocknąć, dopiero gdy na kogoś wpadłem.
- Przepraszam. - Powiedziałem szybko, pomagając nieznajomemu w pozbieraniu wszystkich rzeczy, jakie upadły na ziemię.
- Ty... nie jesteś stąd. - Stwierdził wilk, przyglądając mi się uważnie, właściwie była to wilczyca.
W odpowiedzi skinąłem przytakująco głową.
- Chodź ze mną. - Powiedziała, a ja bez słowa to właśnie uczyniłem.
Zrobiłem to dość bezwiednie, była ona po prostu pierwszą osobą tutaj, z jaką mogłem zamienić choćby słowo. Miałem jednak nadzieję, że to bezrefleksyjne pójście za waderą nie będzie czymś, czego będę musiał żałować. Gdy tylko znaleźliśmy się wewnątrz jednego z budynków, samica zamknęła drzwi na jakiegoś rodzaju rygiel i zbliżając się, jak na moje standardy, trochę zbyt blisko zapytała:
- Jesteś z góry prawda? Powiedz, jak tam jest?
- Spokojnie. - Powiedziałem, robiąc jeden krok w tył, jednocześnie starając się nieco zgasić jej zapał.
Po kilku godzinach rozmowy okazało się, że wadera mieszka tu od urodzenia, jak większość zresztą. Miejsce to nazywane jest Carenima. Dowiedziałem się również, że w mieście bardzo rzadko pojawiają się obcy, a wszyscy oni pochodzą z góry. Górą to powierzchnia ziemi. Ze względu na długie prośby i błagania postanowiłem w końcu opowiedzieć samicy o miejscu, z którego pochodzę. Wilki, które pojawiły się tu przede mną, podobnie jak ja szukały drogi powrotnej na powierzchnię. Jak jednak stwierdziła wadera, droga na powierzchnię nie istnieje. Kto raz dostał się do tego miejsca, już nigdy go nie opuścił. Mimo to samica zgodziła się zaprowadzić mnie do nielicznych, którzy również wpadli do tego miasta. Ostrzegała mnie jednak, że większość z nich to szaleńcy, pozostała reszta zginęła, szukając wyjścia.
***
- Zaraz, nie rozumiem jednego. Skoro wiesz jak się stąd wydostać, dlaczego sam nie wrócisz na powierzchnię? - Zapytałem nieznajomego.
- Powiedz mi, jeśli nie ja, to kto inny powiedziałby ci o drodze ucieczki? - Zapytał wilk. - Poza tym... jestem już stary. Chcę dożyć końca swoich dni w spokoju, w tym mieście. Na górze nie ma już nic, do czego chciałbym wracać.
Skinąłem głową, choć nie do końca zgadzałem się ze zdaniem starca. Miałem jedynie nadzieję, że nie myli się on co do drogi, jaką można się stąd wydostać. Nim zdecydowałem się opuścić to miejsce, postanowiłem jeszcze raz porozmawiać z wilczycą, która pomogła mi dotrzeć do starego wilka. Zaproponowałem waderze również, aby opuściła to miejsce wraz ze mną. Nie była jednak co do tego tak zupełnie przekonana. To miejsce było jej domem i choć bardzo chciała zobaczyć powierzchnię, to bała się czy uda jej się tam odnaleźć. Nie chciałem naciskać, to w końcu jej życie i jej decyzja. Daleko za miastem znajdowało się jezioro. Starzec twierdził, że to właśnie ono jest drogą dzięki, której mogę się stąd wydostać. Co kilka godzin jezioro "eksploduje" i lecąca w górę woda powinna wynieść mnie na powierzchnie. Gdy wlazłem do wody, z zaskoczeniem stwierdziłem, że jest ona dość ciepła. Mało tego, z każdą upływającą minutą stawała się cieplejsza. Doszło nawet do tego, że zacząłem się zastanawiać czy prędzej się nie ugotuję, niż stąd ucieknę. Woda zaczęła wrzeć, czułem, że nie będę musiał już długo czekać. Spojrzałem w górę. Nad sobą nie widziałem nic poza ziemią.
- No cóż, wszystko albo nic. - Mruknąłem.
Gdy ostatni raz spojrzałem na miasto, zauważyłem, że ktoś biegnie w moją stronę. Była to wilczyca, którą udało mi się wcześniej poznać.
- Zaczekaj! - Zawołała. - Idę z tobą.
Uśmiechnąłem się szeroko, a więc jednak dała się namówić. Gdy znalazła się obok mnie, zapytała:
- Jesteś pewien, że to się uda?
- Nie wiem, ale nie zamierzam zrezygnować z tego powodu.
Woda zaczęła buzować. Zamknąłem oczy, miałem nadzieję, że gdy ponownie je otworze będę już z powrotem w domu. Gdy się ocknąłem, faktycznie byłem na terenach watahy. Mało tego, była to ta sama łąka, wielkiej skały nie było jednak nigdzie w pobliżu. Głaz jakby wyparował. Wadery także nie było nigdzie w pobliżu. Z lekkim rozczarowaniem doszedłem do wniosku, że nie zapytałem jej nawet o imię, miałem jedynie nadzieję, że i ona wyszła z tego wszystkiego bez szwanku.


Koniec :)
P.S.: Nie wiem, czy do tych opowiadań mogły zostać dodane obrazki więc jak nie to niech ktoś po prostu usunie xd

sobota, 2 grudnia 2017

Od Rachel do Soula

Po dwu miesięcznej tułaczce postanowiłam wrócić do watahy. Carter jakoś za bardzo zdziczał, i kiedyś próbował jak był głodny odgryźć mi ogon. Spodziewałam się wszystkiego. Watahy w ruinach, jakiegoś gówna ale... nie tego.
- ŻE CO?! - siedziałam przed Meg z rozwartym pyskiem. To była wiadomość, która mnie trochę jakby zmroziła.
- No tak. - odparła spokojnie. - Jutro rano Soul i Nevra będą oficjalnie "małżeństwem".
- JAK MOGŁAŚ MI O TYM NIE POWIEDZIEĆ.
- Nie wiedziałam gdzie jesteś. - Jakby zawyłam ze zrezygnowania.
- Nie gadaj. - zrezygnowana klapnęłam o ziemię.
- Ja tylko prawdę mówię. - Powlekłam się do jaskini. Było w niej zimno. Jakim cudem? Rano wstałam, wyszykowałam się, dałam Carterowi porządnego steka który tam gdzieś jeszcze w zakonserwowany w wodzie był. No i wybrałam się na ten cały " ślub " bez zaproszenia. Musiałam się naczekać, aż wreszcie będą wchodzić sami do jaskini. Podeszłam do nich. Wszędzie był śnieg. Zimno. Ale jakoś mało mnie to obchodziło. Podeszłam do Nevry, uśmiechnęłam się, i usiadłam na śniegu.
- Co ty tutaj robisz? - spytał Soul bez entuzjazmu. Postanowiłam go zignorować.
- Życzę wam mało zdrowia, chorych szczeniaków - najlepiej martwych - zawalenia jaskini i więcej się nie wykmini - Uśmiechnęłam się szeroko, i po chwili dostałam z liścia od Soula.
- Ej, to bolało. - mruknęłam.
- Znowu chcesz zawalać mi życie? - zapytał wkurzony.
- Czy ja ci je wcześniej zawaliłam?
- Skarbie, chodźmy już... - Nevra zaczęła być mało spokojna.
- Nigdzie nie idziecie. - powiedziałam, po czym zwróciłam się do Soula. - Jesteś idiotą.
- Trudno. Przynajmniej nie jestem chory psychicznie. - zaczęłam się śmiać. Jakie to było szczere wyznanie.
- Jesteś ślepy jak większość osób. Nadal masz te " różowe okulary" jak taki niedouczony gimnazjalista. Nadal ci nie opadły. I raczej nie opadną. Neverko kochana - zwróciłam się do wadery - Cieszysz się, prawda? Cieszysz się duchowo, ale tego nie pokazujesz. Nie wiem jak cię sprowokować to tego, byś pokazała kim naprawdę jesteś, ale nie będę tutaj się nad tym wywodzić.

< Soul? Dalej się wena zatrzymała >

piątek, 1 grudnia 2017

Przedłużam event

Z powodu, że opowiadanie napisały tylko 3 osoby, przedłużam event.Można jeszcze pisać do 10 grudnia.To ostateczny termin, 11 grudnia będą wyniki.A dlaczego przedłużam? Bo  3 osoby to i również 3 miejsca na podium, w tym ja xD

~Megami