Black Parade

niedziela, 4 marca 2018

Od Endera do Megami/Weryli

Obróciłem bransoletkę kilka razy w łapie. W końcu mój wzrok zatrzymał się na niewielkim, ametystowym kamieniu.
- Będzie jej pasowała. - Powiedziałem, w myślach przywołując obraz swojej ukochanej.
Na powrót owinąłem błyskotkę białą chustką i podziękowałem wilczycy.
- Dam ją jej jeszcze dziś. - Zapewniłem waderę, a ta kiwnęła głową z aprobatą.
Bransoletka była naprawdę dobrze wykonana i byłem praktycznie przekonany, że Meg się spodoba. Westchnąłem cicho i zacząłem się zastanawiać, jak powinienem jej ją wręczyć. Zapewne nie miałaby nic przeciwko, gdybym po prostu ją jej dał, ale chciałem spróbować czegoś innego. Nie należałem do romantyków, ale przecież raz na jakiś czas chyba mogę spróbować. Wyszedłem na zewnątrz i zaciągnąłem się wciąż jeszcze nieco chłodnym powietrzem. Dało się już wyczuć nadchodzącą wiosnę. Na początek dnia tradycyjnie poszedłem zapolować i odwiedzić Megami.
- Jak myślisz... Powinniśmy zacząć coś planować? - Zapytała wilczyca, gdy wspólnie siedzieliśmy przed jej jaskinią.
Skinąłem przytakująco głową i spojrzałem na niebo. Ponieważ kolejna pora roku zaczęła przybywać do naszej krainy, znalezienie miejsca powinno być nieco prostsze. Spojrzałem na pierwsze kwiaty, jakie dane nam było zobaczyć tego roku, przebiśniegi. Uśmiechnąłem się do samicy i zapytałem:
- Może pomyślmy najpierw, jak powinny wyglądać zaproszenia?
- Myślę, że coś białego byłoby odpowiednie. - Wilczyca zamyśliła się na chwilę i dodała. - Sama biel byłaby jednak nudna, więc powinny tam być też jakieś zdobienia.
- Pewnie, mogę potem poszukać kogoś, kto by je dla nas wykonał... i dostarczył.
Udało nam się uzgodnić jeszcze kilka rzeczy dotyczących naszego zbliżającego się ślubu. Wciąż jednak nie mogliśmy zdecydować co do miejsca, w którym miałby się on odbyć. Ostatecznie, ponieważ miałem jeszcze coś w planach na dzisiejszy dzień, postanowiliśmy zostawić poszukiwanie dogodnego miejsca na kolejny dzień. Nie chciałem jednak za bardzo mówić Megami, co też jest przyczyną mojego napiętego harmonogramu, miała to być bowiem niespodzianka dla niej. Zastanawiając się, co też mógłbym przygotować dla wilczycy, trafiłem do miejsca, które przywróciło wiele dobrych wspomnieć. Jaskinia, w której to po raz pierwszy poczułem do kogoś coś więcej niż tylko zwykłą przyjacielską sympatię, choć wtedy jeszcze nie zdawałem sobie z tego sprawy. Zajrzałem do środka, wyglądało na to, że miejsce to dalej pozostawało puste. Wyglądało też na to, że od kiedy Rachel zaprosiła tu Meg i mnie na randkę w ciemno, nic się nie zmieniło.
~~~~~~
Właściwie nie musiałem przygotowywać zbyt wiele, jaskinia sama dobrze broniła się swoim specyficznym urokiem. Poza tym chciałem, aby wszystko wyglądało podobnie jak podczas naszego pierwszego spotkania tutaj. Jeszcze raz spojrzałem na białe zawiniątko, w którym znajdowała się bransoletka. Uśmiechnąłem się lekko i podreptałem z powrotem do jaskini Meg. Oznajmiłem jej bowiem, że przyjdę do niej ponownie wieczorem, aby gdzieś ją zabrać. Nim jeszcze nadeszła pora naszego spotkania jeszcze raz odwiedziłem jaskinię, aby upewnić się, że wszystko jest w najlepszym porządku. W drodze do Meg napotkałem Weryle. Nie była ona jednak sama, gdyż towarzyszyła jej jakaś inna wilczyca, jak się okazało, była to nowa członkini naszej watahy. Nie chcąc jednak marnować czasu, dość szybko pożegnałem się z waderami. Poprosiłem też Weryle o drobną sugestię odnośnie miejsc, w jakich mógłby się odbyć ślub. Zaproponowała nam ona jedno miejsce. Ostatecznie wyszło na to, że wilczyca spotka się jutro z nami, by mieć pewność, że nie pobłądzimy.
~~~~~~
Wieczorem zabrałem Meg, jednocześnie zostawiając karteczkę z informacją dla jej siostry, aby się nie martwiła.
- Ender, dokąd my tak właściwie idziemy? - Zapytała zaciekawiona wadera.
- Jeszcze nie mogę ci powiedzieć. - Odparłem, zasłaniając wilczycy oczy. - Ale mogę ci zdradzić, że to już niedaleko.
- Naprawdę muszę mieć zawiązane oczy? Trochę ciężko się idzie, kiedy nic nie widzę.
- Bez tego nie byłoby niespodzianki. - Zaśmiałem się i pozwoliłem samicy oprzeć się o mnie.
Miałem nadzieję, że w ten sposób, nawet nic nie widząc, będzie czułą się nieco pewniej. W końcu stanęliśmy u progu jaskini. Mogłem już zdjąć opaskę z oczu Megami. Wadera milczała, rozglądając się wokół. Ruchem łapy zaprosiłem ją do środka. Na jej pyszczku widziałem uśmiech, to sprawiło, że sam również się uśmiechnąłem. Cieszyłem się, że jej się to podoba. Usiedliśmy więc razem przy stole i rozkoszowaliśmy się naszym towarzystwem. Pod koniec kolacji zdecydowałem się w końcu zrobić to, po co tak właściwie to wszystko przygotowałem.
- Meg, mogłabyś mi podać łapę?
Choć z początkowym zdziwieniem, wilczyca bez oporu zrobiła to, o co ją poprosiłem. Wyciągnąłem wtedy bransoletkę. Odwinąłem białą chustkę, w której skryta była biżuteria, a następnie założyłem ją na łapę wilczycy.
- Prezent zaręczynowy. - Powiedziałem. - Podoba Ci się?
- Jest piękna, skąd ją masz?
- Wydaje mi się, że Weryla ją zrobiła, dała mi ją dziś rano. Wybacz, że przez to wszystko nie miałem dziś dla Ciebie zbyt wiele czasu.
Megami pokręciła przecząco głową i przytuliła mnie.
- W porządku. Przygotowałeś to wszystko, więc tym razem Ci wybaczę. - Zaśmiała się i spojrzała na bransoletkę. - Będę musiała potem podziękować Weryli.
Wraz z upływającym czasem odniosłem jednak wrażenie, że uśmiech Meg gdzieś zanika. Spojrzałem na zewnątrz. Było już zupełnie ciemno, nawet nie zdałem sobie sprawy, kiedy nadeszła noc.
- Jeśli chodzi o Katrin, to nie musisz się martwić, zostawiłem jej wiadomość o tym, gdzie będziemy. Możemy tu zostać nawet całą noc, jeśli masz ochotę. A rano pójdziemy spotkać się z Werylą, obiecała nam pokazać pewne miejsce, w którym mógłby odbyć się nasz ślub.- Powiedziałem z uśmiechem.


<Meg? Weryla?> Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko temu, że połączyłem opowiadania.

1 komentarz: