Black Parade

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Od Rachel do Soula

- Soul... - jęknęłam z rezygnacją. Ledwo trzymałam się na nogach. Ciasne przestrzenie źle na mnie działają. Jeszcze do tego to skrzydło, a zostać tutaj nie możemy. Powlokłam się w stronę basiora.
- Wybacz. - mruknęłam i chwyciłam go za ogon. Biedny ogon. Po czym zaczęłam wlec się razem z Soulem po trawie, aż do wodospadu. Skąd wiedziałam, że tam jest? Bo wyczułam jego zapach. Na moje szczęście obok niego była średniej wielkości jama pod świerkiem. Obraz zaczynał mi się
rozmazywać. Zawlekłam tam Soula, a ja sama padłam na miękki mech. Od razu zaczęły zamykać mi się oczy, i po chwili... usnęłam.

***

Obudziłam się... tak właściwie na następny dzień, napiłam się wody, i znowu usnęłam. Czyli.... spałam przez prawie dwa dni i 1 noc. A gdy się obudziłam...
- Ej! - wstałam szybko przy okazji zrzucając z siebie lisicę, która trzymała nade mną łapacz snów z białymi piórkami.
- Ech... mogłabyś ostrzegać jak zamierzasz kogoś z siebie zwalać. - mruknęła samica wstając i pocierając głowę. Zrobiłam kwaśną minę.
- Swojego imienia wilkowi zdradzać nie będę. - powiedziała. - ale mogę doradzić, w którą stronę macie iść.
- Zaraz, wiesz, dokąd idziemy? - spytałam podpalając się, by pozbyć się brudu.
- No tak, przestudiowałam waszą mapę. - Zdumiona mina jaką w tedy miałam to zbyt skąpe określenie. Wyglądałam tak, jakbym się czymś udławiła.
- No dobra... - wreszcie wyrwałam się z dziwnego stanu. - A więc...
- ... ile macie piór? - weszła mi w słowo samica.
- Wszystkie.
- A więc idziecie na wschód. Obok starego drzewa znajdziecie wejście.
- Skąd ty to wiesz?
- Na mapie była łamigłówka. Po prostu ją rozwiązałam.
- No dobra... a co chcesz w zamian?
- Och, bystra jesteś.
- Spodziewałam się, że is nic za darmo nie robi.
- Och, to proste, weźmiecie ze sobą Nevrę.
- Nevrę.....
- Taka irytująca wilczyca. Nikt jej tu u nas nie za bardzo lubi. Jest jak...
- Pusta lala? - spytałam patrząc w chmury płynące po niebie.
- Dokładnie.
-  Ech...... no dobra. - Wiedziałam, że nie było sensu się wykłucać. Lisy to chytre stworzenia, dlatego je szanowałam. Są przydatne do strategii w bitwach, i negocjacjach.

***

W następny dzień Soul się ocknął, i od razu pochłonął pół jelenia, przez co miałam ochotę go walnąć. Po czym wszystko mu opowiedziałam. Na wieść o jeszcze jednej waderze nie był zachwycony, ale potem...
- Hej, Nevra jestem. - na widok samicy miałam ochotę rzygnąć tęczą. Albo koktajlem o mleczno różowym kolorze.
- Dobry. - mruknęłam nie patrząc jej w oczy. Czułam od niej zapach olejku różanego. Nie przepadałam za tym zapachem. Wolałam zapach żywicy, lasu i bzów. Chociaż chabry to moje ulubione kwiatki. Miała miękkie puszyste różowo - białe futro, oraz różowe oczy, przez które mogłam dostać świra. Ale...takie odczucie miały chyba tylko wadery, bo Soul nie miał z tym problemu. I nawet ją polubił, swobodnie gadali. Ja... ekchem, co chwila powstrzymywałam się od walnięcia tej kur** cegłą. ( nie będę się tutaj źle wyrażać ).
- Już wiem, dlaczego chcecie się jej pozbyć. - mruknęłam następnego dnia do lisicy.
- To jeszcze nic. Przez nią w stadzie lisów jest teraz 16 szczeniaków pół lisów, a pół wilków. I wszystkie mają swoją matkę gdzieś. No cóż.
- Zaraz, i my mamy niby wziąć do siebie matkę?! - spytałam
- Ciszej.... Tak, macie ją wziąć. Jak już mówiłam, szczeniaki mają ją gdzieś i... lepiej by to pozostało między nami. - kiwnęłam głową zgadzając się.

< Soul? Sorry, że tak długo. Mamy teraz NPC na głowie :D >

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Od Endera do Megami

Postanowiłem o nic więcej nie pytać. No, a przynajmniej na razie. Gdy jednak znaleźliśmy się w progu jaskini Megami, postanowiłem jeszcze na chwilę zatrzymać samicę. Katrin zaczęła rozglądać się po wnętrzu. Postanowiłem więc zadać jeszcze jedno pytanie.
- Co masz zamiar z nią zrobić?
Meg w pierwszej chwili wyglądała na zaskoczoną tym pytaniem. Wilczyca przeniosła wzrok na swoją młodszą siostrę.
- Właściwie... to nie jestem pewna. Myślę jednak, że nie powinna być teraz sama.
Skinąłem głową na znak, że rozumiem. Weszliśmy do środka. Katrin już zajęła sobie miejsce i z uśmiechem na pysku czekała aż zrobimy to samo.
- Więc... - Zaczęła Megami. - Powiesz nam, co się stało?
Młoda wadera zdała mi się nagle dość nerwowa. Wzrokiem błądziła gdzieś po ścianach jaskini. Nastała jednak krótka chwila, w której nasze spojrzenia się spotkały. Zerwałem się nagle i powiedziałem:
- Pójdę na coś zapolować. Nasz gość jest pewnie głodny. Wy w tym czasie możecie sobie spokojnie porozmawiać.
- W porządku. - Powiedziała Megami, moje zachowanie musiało jej się wydać nieco dziwne.
Gdy wyszedłem na zewnątrz, spojrzałem jeszcze za siebie. Być może była to jedynie moja wyobraźnia. Poczułem jednak, że Katrin w cichy sposób próbowała mi powiedzieć, że chciałaby zostać sama z Meg. Rozumiałem, że mi nie ufała, właściwie byłem dla niej kimś zupełnie obym. Poczułem się jednak trochę urażony, w końcu ja też mogę spróbować jej jakoś pomóc. Potrząsnąłem głową, próbując w ten sposób pozbyć się wszystkich trapiących mnie myśli. Powinienem po prostu skupić się na polowaniu. Nie wiedziałem, na co miałaby ochotę młoda wadera, więc postanowiłem wybrać się na kaczki. Liczyłem, że gdy wrócę, sprawy choć trochę się wyjaśnią.

<Megami?>

Od Katrin do kogoś

Udało mi się znaleść Megami.Trochę mi to zajęło ale udało mi się.Nikogo tu nie znałam oprócz Megi i Rachel.No może i troszkę Endera.Inni byli dla mnie obcy.Znałam tylko ich imiona.Gdy Meg nie miała czasu to zajmowałam się Artemistem, gdy Negra gdzieś wyszła.Czułam się trochę nieswojo.Zapomniałam jak to jest żyć w stadzie.Przeżyłam osiem miesięcy wędrówki.Dla niektórych może to mało, ale ja mam rok i osiem miechów.Tylko ja w tej watasze mam taki wiek.A od Artemista jestem starsza tylko o ty głupich osiem miesięcy!Ale dobra, dobra już przestanę się użalać

*********

Tego ranka obudziłam się dość wcześnie.Widziałam swoją siostrę, leżącą jakiś nie cały metr ode mnie.Spała jeszcze.Nie wiedziałam co zrobić.Nudziło mi się, a nie chciałam jej budzić.Przybliżyłam się do ucha wadery.-M..Meg?Jaa idę na spacer-powiedziałam jej do ucha.
-Uhum...-wymruczała lekko otwierając lewe oko.Uśmiechnęłam się, nastawiłam uszy, podniosłam ogon i wybiegłam z jaskini.-Pora poznać...te wilki.-powiedziałam biegnąć nad strumyk.Słyszałam od Megi że tam przebywa dużo wilków.Albo góry.Ale gór to ja nie lubię.

<Kogo spotkam przy strumyku?>

Od Shadowzone do Yoshiego

- Heh... Na pewno stać mnie na więcej niż myślisz - zaśmiałam się i wyszczerzyłam kły.
Piesio chce walczyć? Ja mu nie daruję. Basior skoczył w moją stronę. Przebiegłam obok niego i złapałam go zębami za kark. Wilk zaczął walić skrzydłami w moją głowę. Już nie mogłam wytrzymać, bo wznosił cały kurz w powietrze, a ja mam alergię! Puściłam go i kichnęłam.
- Na szczęście! - Yoshi uśmiechnął się - Żeby ci nosa nie rozerwało!
Warknęłam. Tym razem to ja zrobiłam skok i złapałam go za gardło. Ciągle kopał tylnymi łapami w mój brzuch, przez co się wywróciłam. Nie zdążyłam wstać i role się zamieniły. Oczywiście nie dałam mu za wygraną. Zaczęłam się wić i kłapać zębami. Zaczęliśmy się turlać, aż w końcu wlecieliśmy do urwiska. Gdy byliśmy na dole zepchnęłam go z siebie i zaczęłam węszyć. Skądś kojarzę ten smród...
- I kto wygrał?- okrzyknął basior.
- Sza!... - syknęłam - Czuję inne wilki...
Yoshimatsu ustawił uszy na sztorc. Pokazałam mu ogonem, by szedł za mną i poczołgałam się do krańca zbocza. Ten poczołgała się za mną.
- O nie nie nie nie... - szepnęłam.
- Co nie? - spytał wilk.
- Moje stare stado... Klan Samotników - westchnęłam patrząc na całą hordę wilków.
<Yoshi? Sorki że długo mnie nie było>

sobota, 12 sierpnia 2017

od Ashary ,,Wyprawa po zioła i niespodziewane kłopoty razy dwa'' część 1

Minęło już pięć dni od kiedy Ashara dostała się do watahy Diamentowych Piór i została powołana do stanowiska wojownika. Megami na początku była co do niej nieufna, ale opowiedziała swoją bardzo długą historię, a Meg już chwilę później pokazała jej wolną jaskinię. Była trochę mroczna, ale dało się znieść. Szybko zdobyła szacunek wśród szczeniąt. Gdy do niej przychodziły często opowiadała im o swoich przygodach które ją spotkały podczas jej licznych wypraw.
-...i wtedy skoczyłam temu. niedźwiedziowi na plecy. Morro wysłał kulę wiatru, odskoczyłam i razem z resztą uciekłam ile miałam sił w łapach...
Teraz szła po lesie, a lekki, letni wietrzyk mierzwił jej sierść. A czemu była w lesie? By zebrać zioła na lekarstwa. Tak była wojownikiem, ale zawsze warto było mieć zapasy co nie? Usłyszała szelest liści. Mniemając że to wiatr nie zaprzestała zbieraniu ziół. Poczuła że coś ją kłuje w plecy. Zdążyła tylko pisnąć ciche ,,ała'' zanim zemdlała.

<Jakby co to pierwsza część mojego op. Druga nadejdzie już wkrótce.>

środa, 9 sierpnia 2017

Od Megami do Endera

Uśmiechnęłam się lekko i powiedziałam.-Okej.
Potrząsnęłam włosami, tak aby nie zakrywały mi oczu i powoli wstałam.-Ale może wrócimy do watahy?Trzeba sprawdzić co się tam działo gdy my tu siedzieliśmy sobie.
-Jak chcesz...No dobra- z małą niechęcią basior również wstał i się otrzepał.-Wiem, też bym się gdzieś jeszcze przeszła ale długo nas nie było.
-No w sumie tak..-odpowiedział.I tak wracaliśmy...Chwilę potem dostrzegłam dziwną waderę kręcącą się nie daleko naszych jaskiń.Była dość niska, futro koloru lawendy i niebieskie włosy.Wyglądała mi bardzo znajomo...-Ender...
-Tak?-basior przystanął i skierował wzrok na mnie.Nic nie mówiąc przekierowałam głowę w stronę wadery.Ender także ją zobaczył.-Kto to?- powiedział pół szeptem.
-Nie wiem...-w myślach pokazał mi się obraz mojej młodszej siostry.Była bardzo podobna do niej.Czy to...-Katrin?!
Widziałam jak wadera ,,podskoczyła"z zaskoczenia.Porozglądała się zatrzymała głowę patrząc w naszym kierunku.
-Meg?Szukałam cię-powiedziała podbiegając do nas.-Znasz ją?-zapytał End.
-Taak jakby.
Wadera stanęła przed nami patrząc na Endera.-To...Mój przyjaciel-powiedziałam z zakłopotaniem.-Może opowiesz nam jak się tu znalazłaś?
Gdy szliśmy do mojej jaskini, Katrin szła jakieś 3 metry na przód od nas.Ender widząc że wadera nie zwraca na nas uwagi, wyszeptał mi do ucha-Ile ona ma lat?
-Rok i osiem miesięcy-odpowiedziałam również szeptem.-Ona nie powinna być z matką?
-Nasza matka nie żyje.A gdzie ona przebywała?Nie wiem.I nawet...nie chcę wiedzieć.
-No...Ja chyba też.


<Ender?Może teraz będzie trochę ciekawiej>

niedziela, 6 sierpnia 2017

Od Endera do Megami

Uśmiechnąłem się, choć na plecach czułem spojrzenie Ametyst, przez które wcale nie było mi do śmiechu. Domyślałem się, czego też może ode mnie chcieć. Jednocześnie domyślałem się też, że nie podejdzie i nie powie, o co jej chodzi. Stojąca dotychczas gdzieś dalej wadera podeszła do nas. Gdzieś tam wewnątrz mnie pojawiła się iskierka nadziei, że samica normalnie powie, co też chodzi jej po głowie. Płomyk ten jednak zgasł, zanim jeszcze zdążył się porządnie rozpalić.
- Hej Artemis, zagramy w coś?
- Może trochę później. - Odparł Artemis. - Jestem trochę zmęczony.
Fioletowej samicy niemal natychmiast zrzedła mina. Wyglądała jak zbity pies. Artemis najwidoczniej także to zauważył i do tego nie potrafił pozostać obojętny.
- Chociaż... zawsze mogę odpocząć trochę później.
Ametyst natychmiast się rozpromieniła. Zabrała basiora ze sobą i odbiegli trochę dalej by się nieco powygłupiać.
- Wdziałaś? - Zapytałem Megami.
- O czym mówisz?
- O jej zachowaniu. Przecież ona wręcz wymusiła na nim, żeby z nią poszedł.
Wadera prychnęła, wyraźnie powstrzymując śmiech. Spojrzałem na nią nieco zdziwiony, co też mogło ją tak rozbawić.
- Wiesz... - Zaczęła. - zachowujesz się, jakbyś był jej ojcem.
Położyłem uszy po sobie, zrobiło mi się trochę głupio. Wadera najwyraźniej widząc moje zmieszanie, powiedziała:
- Nie martw się. Ona po prostu dorasta.
Spojrzałem w stronę Artemisa i Ametyst. Oboje przecież dorastali. Może faktycznie niepotrzebnie się przejmuję. Może wystarczy, że poczekam i wszystko jakoś dojdzie do normy. Odetchnąłem z pewnego rodzaju ulga. W końcu Megami także kiedyś była nastolatką. Musiałem wierzyć, że wie, co mówi.
- To co, idziemy gdzieś jeszcze? - Zapytałem Megami i wskazałem na wygłupiającą się w oddali dwójkę. - Tym razem bez nich.

<Meg? Sorki, że tak długo ;-;>

Nowa wadera!


(Autor obrazka: AnnikaPL (JA) )
Właściciel: TajnaTina1085
Imię: Katrin
Przezwisko: Brak
Wiek: 1 rok i 8 mies.
Płeć: Wadera
Stanowisko: Alfa
Lubi: Swoją siostrę,wodę, deszcz
Nie lubi: Biegać, walczyć, ryzykować i Rachel.Miała kiedyś z nią nie fajną sytuację.
Motto: ,,Nie ryzykuj za często bo możesz stracić wszystko"
Żywioł: Woda
Historia: Moja siostra żyła już dwa lata gdy się urodziłam.Z opowieści Megami i mojej matki miałyśmy ponoć jeszcze jedną siostrę.Astrę.Nigdy jej nie widziałam, ani nie poznałam.Podobno wyszła gdzieś na spacer po pierwszych urodzinach Meg i już nie wróciła...Żadna z nas nie wie co się z nią stało, ani czy jeszcze żyje.Podobno w tym roku miała mieć 5 lat...
Charakter:Katrin jest miła i pogodna.Nie lubi walczyć ani ryzykować.Gdy ktoś lub coś staje jej na drodze, od razu zawraca.
Amulet:LINK
Jaskinia: Mieszka z Megami
Status: Poszukuje 
Moce:
-Wodny wir
-Chodzenie po wodzie
Szczeniaki: Za młoda
Point: 0

środa, 2 sierpnia 2017

Od Soula do Rachel

 - Komu w drogę, temu czas... - westchnąłem, ale tak jakoś bez humoru.
Zmęczenie zaczęło dawać się we znaki, a moje powieki robiły się coraz cięższe. Mimo to dzielnie brnąłem dalej. Co chwilę obracałem się do tyłu by mieć na oku Rachel, która najwyraźniej była równie zmęczona co ja. To zranione skrzydło trzymała nieco wyżej od tego zdrowego i mimo leczniczej maści widać było grymas bólu na jej twarzy.
 - Wszystko w porządku? - spytałem. - Nie wyglądasz najlepiej...
 - Idźmy dalej. Jest okej, tylko się nie zatrzymujmy. Trzeba jakoś odnaleźć wyjście...
Zgodnie z prośbą mojej towarzyszki szliśmy dalej omijając kamienie i ruiny oraz pozostałości z sufitu. Minęła godzina, może nawet dwie lub trzy... Szczerze to już sam nie wiem... Jakoś tak straciłem rachubę czasu.
 - Chodź, czas na przerwę... Prędzej umrzemy tutaj z przemęczenia niż dotrzemy do jakiegoś wyjścia. - odparłem.
 - W sumie, masz rację... chwila odpoczynku nam nie zaszkodzi.
Tak więc oboje usiedliśmy sobie w kącie labiryntu. Rachel znów posmarowała sobie skrzydło raną. Mnie na szczęście wszystko się zagoiło. Został tylko strupek.
Podczas gdy wadera ucięła sobie krótką drzemkę, ja cały czas czuwałem i ani na chwilę nie zamykałem oczu. Cóż, przezorny zawsze ubezpieczony, a ja jakoś nie chciałem przypłacić życiem, przez to że na chwilę się rozkojarzyłem. Oparłem się plecami o ścianę i za każdym razem, gdy słyszałem jakieś odgłosy, podnosiłem uszy i wytężałem wzrok. Dopiero później, gdy moje zmęczenie osiągnęło zenitu, zasnąłem.
***
Obudziło mnie szturchanie i cichy głos mojej przyjaciółki.
 - Soul. Soul, chodź pora ruszać...
Natychmiast zerwałem się na równe łapy i podążyłem za nią.
 - Myślisz, że w ogóle się stąd wydostaniemy? - spytałem.
 - Mam nadzieję, że tak... - bąknęła pod nosem.
Oho, czyli nie tylko ja nie jestem w humorze...
Dobra, koniec tego cyrku... Skupiłem się maksymalnie i wykorzystałem resztki siły jakie mi pozostały. Przecież moim żywiołem oprócz ognia, była jeszcze ziemia... Wszystkie skały i kamienie leżące wokół nas zostały przeze mnie odepchnięte i z głuchym hukiem odbiły się od ścian. Dźwięk rozniósł się echem po labiryncie. Teraz usiłowałem jakoś ,,wydrążyć" dziurę w suficie by wydostać się na zewnątrz. Z początku szło mi słabo, lecz z chwili na chwilę otwór zaczynał się powiększać, tak że w końcu mogliśmy się przez niego przedostać. Następnie sprawiłem, że kawałek ziemi, na której staliśmy zaczął unosić się wyżej i wyżej, tak byśmy spokojnie mogli się wydostać.
I właśnie wtedy, gdy tylko postawiliśmy łapy na zielonej trawie cała energia jaką dotychczas posiadałem, momentalnie ze mnie wyparowała. Powieki się zamknęły, a ja zemdlałem i bezwładnie osunąłem się na ziemię...

<Rachel?> Się porobiło... :3

Postać miesiąca- Wyniki

Witam wszystkich.Chciałabym ogłosić wyniki ankiety ,,Postać miesiąca".
Wygrała Rachel, 7 głosów.Twoja nagroda to 100 point'ów.Gratuluję, pozdrawiam Meg~