Black Parade

środa, 15 sierpnia 2018

Od Endera do Megami

Stałem na kraju lasu, przyglądając się wysokiej trawie, pokrywającej całą polanę. Upały sprawiły, że nasycona zazwyczaj zielenią roślinność nieco pożółkła. Dalej jednak sięgała do wysokości brzucha, co skutecznie utrudniało znalezienie jakiejś mniejszej zwierzyny. Bez zbędnych ceregieli wbiegłem więc na polanę, zmuszając trochę ptactwa do wzbicia się w powietrze. Ponieważ ptaki opuściły swoją kryjówkę, szybko udało mi się dorwać dwa spośród nich. Samice bażanta nie były może największe, ale kilka z nich mogło spokojnie nasycić żołądek. Pomimo powszechnie panującego teraz na łące popłochu udało mi się dorwać dwa kolejne ptaki. Jednego z nich zatrzymałem, wyrywając mu przy tym kilka piór ze skrzydła.
- Ender! - Usłyszałem w oddali, właśnie w momencie, gdy pozbawiałem oddechu ostatniego z ptaków.
Podniosłem głowę i spojrzałem przed siebie. Uśmiechnąłem się lekko, widząc moją partnerkę zmierzającą w moim kierunku.
- Jak się czujesz? - Zapytałem, przytulając ją.
- Chyba ci nie przeszkodziłam... - Powiedziała, spoglądając na ofiary mojego polowania.
- Nie. W sumie to już skończyłem. - Odparłem, podsuwając jej upolowaną zdobycz. - Powinnaś teraz dobrze jeść.
- Dziękuję. - Wilczyca uśmiechnęła się, po czym zabrała się za jedzenie.
Resztę dnia spędziliśmy, starając się korzystać z ładnej pogody. Kręciliśmy się po terenach watahy tu i ówdzie, trochę wylegiwaliśmy się w słońcu, a nawet zażyliśmy orzeźwiającej kąpieli. Czas mijał nam bardzo spokojnie. Oczywiście jedynie do pewnego momentu.
~~Kilka miesięcy później... (Jeżu, co za skok XD)~~
Ciąże Magami stawała się coraz to bardziej widoczna. Nie umknęło to też innym członkom watahy i już niemal wszyscy zdążyli zauważyć, że alfa jest w stanie błogosławionym. Starałem się spędzać z nią jak najwięcej czasu. W końcu skąd mogłem wiedzieć, kiedy akurat będzie mnie potrzebować. I choć nie usłyszałem od Meg nawet słowa skargi, to miałem wrażenie, że bywają momenty, kiedy trochę irytowało ją moje zachowanie. Zwyczajnie nie mogłem się doczekać przyjścia na świat naszego potomstwa.
- To już niedługo... - Westchnąłem, spoglądając na dobrze widoczny już brzuch wilczycy.

<Meg? Wybacz, że tak długo i takie kiepskie ale ostatnio nie mam czasu na cokolwiek T-T>

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Od Freii CD Blame

Rozpętał się chaos w najczystszej postaci. Trudno mi nawet opisać wszystkie zjawiska, które nakładając się jedno na drugie, miotały leśną polaną, na której się znajdowałyśmy. W jednej chwili ptaki śpiewały, a kwiaty kwitły, a w następnej ziemia jakby rozpękła się, odsłaniając parzący mnie w łapy żar i wypuszczając na świat ostre podmuchy wiatru, który jednocześnie był nieznośnie gorący i lodowaty.
- Blame, co się do cholery dzieje?! - wrzasnelam, starając się przekrzyczeć szalejącą dookoła nawałnice, Blame wyglądała jednak na pogrążoną w osobliwym transie, oczy zasnute miała ognistą mgłą, szeptała coś w nieznanym mi języku, który nie brzmiał jak nic, co do tej pory słyszałam. Wiedziałam, ze nieważne jak głośno będę do niej krzyczeć, ona i tak nie usłyszy.
Ale i tak krzyczałam, ile sił w płucach, gdy palące podmuchy bawiły się moim futrem, wciskały do łzawiących oczu. Gdzieś w głębi piersi narastał histeryczny śmiech. To nie mogło się dziać naprawdę, to tylko jakiś chory sen, który za moment się skończy. Piekło nie istniało, a nawet jeśli to czemu miałoby znajdować się na tej uroczej, leśnej polanie. Poczucie nierealności sytuacji paliło mnie jeszcze bardziej niż żarzący grunt. To się nie działo, to po prostu nie mogło się dziać.
Blame cała wręcz płonęła, ognista bariera otaczała ją z każdej strony, podczas gdy z jej pyska ulatywały ostatnie tony nieznanego języka. Gdy wreszcie umilkła, wszystko na moment jakby ucichło, zatrzymało się, jakby świat wstrzymywał oddech, czekając na to, co ma się za chwile wydarzyć. Podniosłam się z ziemi, nawet nie zarejestrowałam, kiedy upadłam. Nie potrzebnie. Bo w tej chwili ziemia rozpękła się na dobre i obydwie spadłyśmy w bezdenną paszcze. Zamknęłam oczy, myśląc tylko o tym, jak bardzo nie chce umierać. Nie tu, nie teraz, nie w ten sposób. Nie chciałam umierać, nie znalazłszy najpierw swojego miejsca na ziemi, nie zaznawszy smaku miłości, smaku starości. Nie zaznawszy tak naprawdę życia.
Poczułam otaczające mnie z każdej strony parzące uczucie jakby jednoczenie chłodu i gorąca. Uchyliłam powieki, zastanawiając się, czy to dotyk śmierci, która chwyciła mnie właśnie w swoje objęcia. Ujrzałam Blame, która wciąż promieniejąc szeptała coś do siebie pod nosem. Wygladała na wściekłą, ale niekoniecznie zdumioną całą sytuacją. Rownież poczułam wsciekłość, wsciekłość na Blame za to, ze mnie w to wciągnęła. Ze sprawiła, ze obydwie znalazłyśmy się... Gdzie właściwie?
Rozejrzałam się, trudno opisać, co dokładnie ujrzałam. Kłębiące się masy ciemności, przybierające najróżniejsze formy, kałuże czegoś, co wyglądało jak płynny ogień, ostre, wyrastające z ziemi sople, cienie bez właścicieli, snujące się bez celu. Do moich uszu odleciało coś, co brzmiało jak jęki torturowanego wilka, albo potępianej duszy. Albo czegoś jeszcze gorszego. Trudno było mi określić, gdzie dół a gdzie góra. Całe to miejsce przytłaczało mnie, paraliżowało, dezorientowało.
- Blame... - wyszeptalam. Mój głos brzmiał strasznie wątle i cicho. - Gdzie my... Do cholery... Jesteśmy?
Blame spojrzała w moją stronę. Jej pysk nie wyrażał zupełnie żadnych emocji.
- I tak mi nie uwierzysz.
<Blaaaame? XD>

sobota, 11 sierpnia 2018

Od Blame cd Frey

Wszystko jakby wracało, kolor, światło, dźwięk, wyrazistość.. Z początku nieco zamglone, ostatecznie jednak to ustąpiło, dając miejsce pełnemu blasku słońcu, cieniom drzew, przyjemnemu chłodowi. Podniosłam się jednym zwinnym ruchem, chociaż wiem, że to niezbyt mądre po omdleniu. Chciałam się jednak upewnić, że czuję swoje ciało i to ja jestem jego właścicielem. Pytanie Frey doszczętnie przywróciły mnie do rzeczywistości i upewniło, że nic nade mną kontroli nie ma.
- Pewnie. - Odparłam krótko, nie zastanawiając się nad odpowiedzią nawet przez chwilę. Trochę mną jeszcze nosiło, a na łapach nie czułam się tak pewnie, jak przed wypowiedzią, ale mimo wszystko czułam, że mogłoby być zdecydowanie gorzej. Mój pozorny spokój zakłóciła gałąź. Tak, gałąź. Kawałek ów przedmiotu znajdywał się tuż nad łbem mojej towarzyszki. Mój odruch był szybki, zadziałał instynkt, schylając się w ułamku sekundy, uniknęłam ciosu. Kawałek drewna nabrał takiej siły i szybkości przez ten krótki dystans, że przy zetknięciu z napotkaną przeszkodą, którą było drzewo, rozpadł się wraz z hukiem. Wzrok wadery był wystraszony, a ja wiedziałam, że to dopiero początek. Na mój pysk wpełz grymas niezadowolenia.
- Niełatwo jest mieć swoje zdanie w tym popieprzonym świecie. - Wymamrotałam bardziej do siebie, prawdopodobnie Freya nawet tego nie usłyszała. Zdawałam sobie sprawę z tego, że niewiele młodsza ode mnie towarzyszka, z przymrużeniem oka potraktowała mój monolog. Nie będę bawić się w nawracanie, jeżeli to nie starczyło, to nie widzę sensu dalszej rozmowy na ten, a nie inny temat. Inteligentny wilk prędzej czy później zacznie wyznawać jakąś religię, bo nie oszukujmy się, logiczniejsze jest wierzyć w coś niż w nic. Przez moje myśli dobijał się głos, byłam jednak tak pochłonięta rozmyślaniem, że go nie dostrzegłam.
- Blame! - Krzyknęła Freya z przerażeniem przedzierając się przez moje myśli. Rozejrzałam się nerwowo, wracając do rzeczywistości. Biała wadera stała na żarzącym się gruncie. Ja zresztą też, nie mogłam jednak tego poczuć i co za tym idzie dostrzec w odpowiednim momencie, ponieważ moja odporność na ogień skutecznie mi to utrudniała. Chciałam się oderwać od podłoża i wiać, niestety było już za późno. Zaklnęłam pod nosem, musiałam się szybko skupić. Ze zirytowaniem powtarzałam łacińską formułkę, której nauczyła mnie matka. Przydawała się, zawsze się przydawała. Ale tym razem, czułam, że szykuje się coś gorszego. Jeżeli On, zawołał nas do siebie, chce mnie ukarać albo w jego mniemaniu nawrócić, to muszę szybko coś wymyślić. W tym świecie to ja mam przewagę, ale tam... Tam rządzi tylko obłuda i niesprawiedliwość. Westchnęłam głośno, niech nas przywitają jako swoich, przeboleję ten jeden, przeklęty raz. Przymróżyłam oczy, szybko jednak otworzyłam je i poczęłam mówić ten ostatni, jedyny raz, językiem, który był we mnie wpisany od dzieciństwa. Językiem demonów. Mój pysk robił niespotykane formacje, unosząc w powietrzu dziwne słowa. Podłoże, które przedtem tylko się żażyło, teraz zaczęło świecić, moje oczy ciepłym ognistym światłem oświetlały najbliższe otoczenie. Wiatr zerwał się jakby od spodu, Freya coś do mnie wykrzykiwała, ja jednak nie mogłam jej odpowiedzieć. Powiem więcej, nie mogłam jej nawet zrozumieć. Oddając się temu językowi, wilk wpada w swego rodzaju trans. Pręgi na ciele również zaczęły świecić, a wiatr idący z ziemi wiał jeszcze mocniej, zapewne wyrzuciłby mnie i towarzyszkę na dużą wysokość, gdyby nie dziwnie trzymająca nas siła. Wszelkie prawa nauki dawały na tym polu dupy, bowiem nic nie może się równać z tym, co siedzi w podziemiach. Słów robiło się coraz mniej, już nie gnałam z wypowiadaniem formułki, coraz bardziej się wahałam. Wiedziałam, że jak ją dokończę, to porwą nas do podziemi, wiedziałam również jednak, że jeżeli tego nie dokończę to i tak to zrobią. Sens w tym, że przy odpowiednim przywitaniu oraz pewnego rodzaju oddania czci, mój i przede wszystkim Frey los będzie lepszy. Nie chcę pakować wadery w kłopoty, chociaż obawiam się, że już za późno. Nie boję się tego, co mnie tam spotka, bardziej boję się tego, że wywalą mnie z watahy. A jeżeli wadera zdecyduje się po tym wszystkim pobiec do alfy ze skargą, to wcale się nie zdziwię. Teraz tylko liczy się przetrwanie i dokończenie tego, co zaczęłam.
<Freya? No i się zaczęło dziać XD>

piątek, 10 sierpnia 2018

Nowy szczeniak!

Właściciel: TajnaTina1085
Autor obrazka: Wygląd- Ja, Lineart- Snow Body
Imię: Emargo, w skrócie Emaś
Wiek: Niech będzie 4 miesiące
Płeć: Basiorek
Opiekun: Rodzice-Megami i Ender
Najlepszy przyjaciel: Na razie nie ma 
Żywioł: Czas
Historia: Urodzony w watasze.
Charakter: Jak każdy szczeniak, ma w sobie dużo energii. Nie lubi, gdy ktoś mówi mu co i jak ma robić. Woli wszystko zrobić sam, bez niczyjej pomocy. (Gdy będzie dorosły to trochę bardziej rozwinę jego charakter).
Lubi: Lubi polować na zające i wygrzewać się na słońcu
Nie lubi: Nie lubi gdy ktoś mu rozkazuje, lub daje mu rady.
Boi się: Boi się schodzić po stromych schodach oraz dużych zwierząt, np. niedźwiedzi.
Jaskinia: Mieszka z rodzicami
Moce: Teleportacja, ale potrafi się przenieść tylko o kilka metrów.
Point: 0

Od Freii cd Blame

Czułam jak z każdym wypowiadanym przez Blame słowem, moje oczy stają się coraz bardziej okrągłe ze zdumienia. Chciałam zadać tylko niewinne, podtrzymujące rozmowę pytanie, pociągnąć luźną konwersację jeszcze parę minut, a potem uznać znajomość za jako tako nawiązaną, grzecznie się pożegnać i iść zapoznać zresztą watahy, tymczasem okazało się, że luźna konwersacja, jaką starałam się uzyskać, zamieniła się w kazanie na temat życia i śmierci. Sporo już w swoim życiu widziałam i słyszałam, ale to szczerze mnie zadziwiło i sprawiło, że zapomniałam języka w pysku, co nie zdarza mi się zbyt często. Zwłaszcza że sama nie byłam zwolenniczką tego typu rozważań – starałam się żyć chwilą i czerpać jak najwięcej z tego, co w danym momencie podsuwa mi los, nie myśleć o śmierci, a tym bardziej o tym, co dzieje się po niej. Póki co, tak jak Blame trafnie odgadła, średnio mnie tego typu sprawy interesowały.
Zanurzona w rozmyślaniach nie do końca zarejestrowałam, że Blame umilkła, chwilę zajęło zanim dotarł do mnie fakt, że wadera osunęła się nieprzytomna na ziemię, z przymkniętymi powiekami i ustami wciąż ułożonymi na kształt wypowiedzianego przed chwilą słowa. Grzech.
- Blame? - spytałam niepewnie. Zupełnie nie rozumiałam, co się przed chwilą stało.
Blame nie zareagowała.
- Blame?! - spróbowałam trochę głośniej, trącając nieprzytomną waderę łapą.
Kompletnie nie wiedziałam, co robić. Próbować ją obudzić, czy wręcz przeciwnie? Może to jakiś atak, który trzeba przeczekać? Przez umysł przemknęła mi niedorzeczna myśl, że Blame została opętana, szybko jednak ową możliwość odrzuciłam. Nie wierzyłam w demony, czarne i nieczyste moce i inne tego typu. Chociaż szczerze przyznam niespodziewane kazanie wygłoszone przez Blame i jej równie niespodziewane omdlenie sprawiło, że prawie uwierzyłam.
- Blame? - spróbowałam jeszcze raz nią potrząsnąć.
Nagle wadera odetchnęła głębiej i uchyliła powieki, wzrok wciąż miała lekko zamglony. Wyglądała jakby budziła się z długiego i głębokiego snu.
- Emm, czy wszystko dobrze? - spytałam w pełni świadoma tego, że moje pytanie brzmi idiotycznie. Zazwyczaj jak jest wszystko dobrze, to się nie mdleje.
Blame zamrugała, do jej oczu wróciły dawne iskry, wyglądała już na w pełni przytomną. Jakby nigdy nic podniosła się z ziemi, a ja z przechylonym w wyrazie zaciekawienia ale i zdumienia i lekkiej obawy łbem, starałam się wyczytać z pyska wadery przyczynę jej zachowania.
<Blame? XD wiem że trochę krótkie>

środa, 8 sierpnia 2018

Od Rachel do Soula

- Przestań się wiercić! - warknęłam próbując zanurzyć Gabriela w gorącej wodzie.
- Parzy!
- JAK TO PARZY! JEST W SAM RAZ! Sama sprawdzałam!
- Właśnie o to chodzi! Ty sprawdzałaś! - szczeniak przy tych słowach podkulił ogon do swojego brzucha, patrząc na parującą wodę, umieszczoną w jednym z dziwnych dołów. Jego sierść w pysku powoli zaczęła mi przeszkadzać. Odłożyłam go na miejsce, i zgromiłam wzrokiem. Mały skulił się na kamieniu, i już miałam go chwycić od nowa i tam wrzucić, gdy usłyszałam głos Soula, wołającego mnie. Zrobiłam minę grumpy cata.
- CO! - wrzasnęłam w odpowiedzi, i susząc swoje futro ogniem, wyszłam z jednej z komor do mego mensza (w sumie to nie było ślubu, więc... no xd)
- Słuchaj bo.... - wyłoniłam się zza ściany i szczęka opadła mi na sam dół. Samiec parzył na mnie z uśmiechem mówiącym: to nie ja, nic nie zrobiłem, nie zabijaj mnie. I przebierał nerwowo łapami.
- Nie miałeś się ukąpać? - spytałam patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Bo bo widzisz.... - spojrzałam na niego spode łba. Po chwili pokryła go lekka niebieska poświata, a zaraz potem zielony płomień, spowodowany machnięciem mojego mieczyka zmienionego w rurkę i ułożonego obok swojego bliźniaka pod ścianą. O ile mi było wiadomo, nie był odporny na grecki ogień. W sumie ja też zużyłam prawie całą swoją energię życiową na utrzymanie bariery, by nie zajęło się nic ogniem. Do tego musiałam podtrzymywać to nieco dłużej, ze względu na to, iż to dziwne coś było mało łatwo palne, nawet dla greckiego ognia, palącego wodę. Po usunięciu na chwilę miałam czarno przed oczami, ale po 3 oddechach czułam się w miarę normalnie, a dziwna maź zniknęła, lecz futro nadal było dziwne. Zaczęłam łączyć ze sobą fakty, lecz od razu zaczęła mnie boleć głowa. Usiadłam.
- To trochu jak Migi? - spytałam. - w sensie ten demon
- Jakie znowu Migi.
- Ech..... w sensie czy jak coś powiesz, to ten ci coś zrobi.

< Soul? też brak pomysłu xd>

wtorek, 7 sierpnia 2018

Od Blame cd Frey

Ciekawość wadery pozostawiała mnie w swego rodzaju zadumie, to dość nienaturalne zachowanie, chociaż może i kto wie. W końcu o zawieraniu znajomości w ostatnich latach mogłam sobie tylko pomarzyć, czasy się mogły zmienić, a ciekawość stać się czymś naturalnym. Zresztą czym ja się denerwuję, tego rodzaju pytaniom daleko do wścibskości. Do moich uszu dotarła kolejna fala słów, które nieco zbiły mnie z tropu. Moce? A to teraz jakiś nowy wyznacznik osobowości? Rozumiem rasę, wszelkiego rodzaju powszechne opinie pozwalają na zidentyfikowanie górujących cech u danej, ale to...
- Adekwatne do rasy. - Odpowiedziałam wymijająco, zauważywszy jednak brak satysfakcji z odpowiedzi, postanowiłam ją nieco uzupełnić.
- Samozapłon, wzniecanie ognia z niczego, manipulacja nim... Nic ciekawego, najzwyczajniejsza w świecie przeciętność wilka ognia. - Moje słowa były dość niepewne i chwilami nasączone przerwami, nie lubię kłamać, dlatego też postarałam się przekazać wyselekcjonowaną, adekwatną do początku znajomości garść informacji. Po wypowiedzi, dla uwiarygodnienia jej wzruszyłam tylko ramionami.
- A przeciętność wilka śmie..- Chciała dokończyć, lecz szybko jej przerwałam, zabierając głos.
- Nie utożsamiam się z tą rasą, stronię od mocy związanych z nią, właściwie to ich nawet nie używam. - Mój głos był niesamowicie przekonujący, a zarazem poważny. Jeżeli chodzi o tę kwestię, to u mnie nie ma miejsca na sympatię czy też żarty, mówię jak jest bez większego namysłu o tym, jak może zareagować konwersator, którym w tym przypadku jest Freya. Wadera posłała mi pytające spojrzenie jakby nieco zdziwiona czy też oburzona zaistniałą sytuacją, a raczej wypowiedzią. Znałam to spojrzenie, u każdego zdradzało słynne ,,Dlaczego?", które zawsze następowało po tym samym.
- Śmierć to koniec, ale i też początek, nie można się nią bawić kosztem czegoś tak cennego, jak życie, któremu zawdzięcza miejsce bytu. Potwornością jest pozbawianie życia mniejszych istot czy też roślin, tylko i wyłącznie w geście pokazania swojej wyższości. Właśnie taką umiejętność pozyskuje większość wilków tejże rasy. Wystarczy skinięcie łbem, dotyk łapy, by pozbawić życia bujnej roślinności, wesoło popiskującej wcześniej norki... Brzmi jak zabawa w Boga? - Prychnęłam w geście obrzydzenia, przecierając łapą pysk, zatrzymała się ona na chwilę między moimi oczami. Zawsze, gdy próbowałam odwodzić wilki od fascynacji czy też zwykłej, niepozornie niegroźnej ciekawości śmiercią, zaczynała boleć mnie głowa. Ah tak, mój kochany ojciec dbał o to, bym nie szerzyła w jego mniemaniu herezji, nawet pośmiertnie. - Nic jednak bardziej mylnego. Bóstwo zawsze dbało o harmonię, którą należałoby wypełnić ten świat, aby bliżej było mu do raju. Zapewne teraz o tym nie myślisz, bo jesteś zdrowa, młoda, silna... Ale przemijanie dotyczy nas wszystkich, zabijanie bez celu jest jak puszczanie w głąb lasu nowo narodzonego szczenięcia. Bezsensowne i godne tego, co wilk traktuje jako zabawę. Krótko mówiąc, to po prostu... - Zrobiło mi się słabo, mroczki zachodziły mnie od każdej strony, głowa wydawała się niesamowicie ciężka. - Grzech. - Było to ostatnie słowo, jakie wypowiedziałam na granicy świadomości. Padłam, nie mogąc wytrzymać ciężaru, jaki na mnie z chwili na chwili ciążył coraz to bardziej. Oddałam się ciemności, która często dla obserwatora bywa bardziej przerażająca niż dla osoby mdlejącej...
< Freya? Jak ona to pieprzy jak ksiądzXD Możesz poczuć się jak ludzie z ,,Na ratunek 112" >

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Od Freii CD Blame

Popatrzyłam na proponowaną mi przez waderę sarnę, następnie zerknęłam w kierunku krzaków, za które czmychnął goniony przeze mnie zając, a potem znów przeniosłam wzrok na parującą jeszcze i prawie nietkniętą sarninę, której było tak dużo, że spokojnie wystarczy dla nas dwóch. Wybór był prosty, dokonałam go bez zastanowienia.
- To bardzo miło z twojej strony - rzekłam szczerze. Na pierwszy rzut oka nowo poznana Blame wydała mi się oschła i w jakiś sposób wyniosła, ale jej propozycja zdawała się być szczerym przejawem sympatii i zdecydowanie przypadła do gustu mojemu burczącemu nieznośnie żołądkowi. - Chętnie skorzystam, sarna wygląda przepysznie.
Zabrałyśmy się za jedzenie, na dobrych pare minut zawisło miedzy nami milczenie, przerywane jedynie odgłosami rozgrywanego zębami mięsa, przeżuwania i przełykania. Kątem oka obserwowałam Blame, odruchowo po pierwszym wrażeniu jakie na mnie wywarła starając się zaklasyfikować ją do którejś z poznanych podczas licznych tułaczek kategorii charakterów. Zaraz jednak skarciłam się za to w myślach. Naprawdę marzyłam o tym, aby właśnie w tej watasze odnaleźć długo poszukiwany dom, dlatego tez nie mogłam pozwolić na to, aby nowo poznane wilki wyglądały w moich oczach jak krótkotrwałe, intensywne, ale i zdystansowane znajomości. Chciałam patrzeć na pozostałych członków watahy jak na przyjaciół, rodzine, a nie po prostu kolejny etap w życiu. Potrząsnęłam łbem, pozbywając się natrętnych myśli. Zdecydowanie zbyt wiele dziś myślałam. Ponownie skupiłam wzrok na Blame, która skończyła właśnie jeść i oblizując z rozkoszą pysk, przysiadła na przeciwko mnie. Widoczne na jej futrze ogniste pręgi lśniły w słońcu. Była na swój sposób ładna, ale niekoniecznie w moim typie. Widziałam, ze waderę również mi się przygląda, zastanawiałam się, co myśli na mój temat. Postanowiłam zacząć luźna konwersacje, aby przerwać ciszę.
- Długo jesteś w watasze? - spytałam z nadzieją, że trafiłam na doświadczonego członka stada, który oprowadzi mnie po pobliskich terenach.
- Dopiero dołączyłam - odparła.
- To tak samo jak ja - miałam nadzieje, że w moim tonie nie było słuchać rozczarowania. Postanowiłam zatuszować je, szybko zadając kolejne pytanie: - Jesteś wilkiem ognia?
Wskazałam na ogniste pręgi przecinające jej futro.
- Ognia i śmierci.
- Ach, śmierci - zamyśliłam się na moment, gdy mój umysł zaatakowało wspomnienie pewnego władającego śmiercią basiora, którego napotkałam na swojej drodze pare miesięcy temu. Był to zdecydowanie jeden z najbardziej interesujących wilków, jakich poznałam. Zastanawiałam się, czy Blame rownież okaże się osobą z ciekawym charakterem i ciekawą przeszłością. - Jakie w związku z tym masz moce?
<Blame? :3>

piątek, 3 sierpnia 2018

Od Megami do Endera

**** Kilka dni później****
Ciąża zaczynała dawać mi znaki o swoim istnieniu. Tak jak obiecałam, musiałam poinformować o tym Endera. Basior akurat odpoczywał. Wygrzewał się w letnim słońcu, przed jaskinią.
-Ender!-krzyknęłam, wychodząc na zewnątrz. Gdy zatrzymałam się przed wilkiem, szeroko się uśmiechnęłam. Wiedziałam, że Ender ucieszy się z informacji, którą chciałam mu przekazać. Wilk wstał i wpatrywał się we mnie z zaciekawieniem.
-Obiecałam, że ci o tym powiem, więc...jestem w ciąży.
-Wspaniale!-Ender z radością objął mnie.
-Byłam pewna, że się ucieszysz-zrobiłam lekki uśmieszek. Przez chwilę nie odzywaliśmy się.-Myślę, że teraz musimy wykorzystać nasz czas na fizyczne i psychiczne przygotowanie się do roli rodziców.
Ender zgodził się z tym. Stwierdziłam, że jakoś damy sobie radę. W końcu potomstwo to naturalna rzecz. Najpierw będzie trzeba jakoś przejść przez poród, a później wszystko powinno pójść dobrze.
-Chyba nie musimy mówić innym wilkom- basior spojrzał na mój brzuch i delikatnie dotknął go łapą.-Sami po jakimś czasie powinni się zorientować. [...]
Postanowiliśmy stworzyć coś podobnego do legowiska dla naszych szczeniaków. Razem poznosiliśmy do jaskini trochę mchu i większych liści, po czym Ender uformował z tego niewielkie posłanie. Mi się bardzo podobało. Było idealne.
**** Następnego dnia ****
Gdy się obudziłam, Endera już nie było. Pewnie jak co rano, poszedł na polowanie.
-O, już wstałaś-Katrin weszła do jaskini. Usiadłam obok niej.
-Która godzina?-zapytałam, ziewając. 
-...Rano.
Zaśmiałam się. Dużo mi to mówi. Patrzyłam na siostrę i do głowy przyszła mi myśl, że jej też powinnam powiedzieć o mojej ciąży.
-Katrin... Wczoraj wróciłaś do jaskini, gdy już spałam, więc nie mogłam ci powiedzieć. Zostaniesz ciotką.
Oczy wadery zaczęły błyszczeć. Otworzyła pysk i zrobiła szeroki uśmiech.
-Suuuuuuper!-pisnęła, przytulając mnie. Wtedy akurat nie wiedziałam, z będzie taka szczęśliwa.
-Cieszę się, że się cieszysz. Idę na spacer.
Pożegnałam się z Katrin i wyszłam z jaskini. Postanowiłam, że przy okazji poszukam Endera

<Ender? Przepraszam, że tak długo pisałam to opowiadanie :< i musimy się dogadać co do tych szczeniaków> 

Od Blame cd Frey

Oględziny terenów zaczęłam tuż po dołączeniu, co chyba jest jak najbardziej na miejscu. Moja wędrówka rozpoczęła się przy jaskini alf, potem przedarłam się przez masę łąk i gór, tylko po to by ostatecznie skończyć w jakimś mieszanym lesie. Generalnie nic szczególnego, widywałam bardziej urokliwe miejsca. Do moich nozdrzy doszedł kuszący zapach sarny, mój język automatycznie wpełz na pysk i obmył go. Uwielbiałam sarninę, uwielbiam i będę uwielbiać. Jako iż trop złapałam całkiem przypadkiem, a nie ukrywam, zaczynało mi burczeć w brzuchu, uznałam zaistniałą sytuację za uśmiech losu. Aż się cieplej na sercu robi. Nie minęła chwila, a mój wzrok napotkał ofiarę. Nigdy nie lubiłam się czaić, uważałam to za swego rodzaju tchórzostwo i jeżeli siła mi pozwalała, zawsze ruszałam w pogoń. Dzisiejszy dzień nie będzie wyjątkiem. Z impetem odbiłam tylnie łapy od ziemi i poczęłam morderczy bieg. Prędkość jaka mi towarzyszyła zawsze mnie zastanawiała przez co trochę dekoncentrowałam się podczas polowań. Zwyczajnie byłam ciekawa czy biegnę szybciej czy może wolniej niż poprzednim razem. Z satysfakcją obserwowałam malejący dystans między mną a sarną. Gdy byłam już wystarczająco blisko, odbiłam się z całą siłą od ziemi. Zatopiłam kły w thawicy zwierzyny, moje łapy znalazły się na jej brzuchu, sarna upadła na bok jeszcze przez krótki dystans szorując po piaszczystym podłożu. Oderwałam się od martwego zwierzęcia, gdy to przestało okazywać jakiekolwiek znaki życia. Nagle poczułam jak coś udeża w mój bok, prawie mnie wywracając. Zwróciłam niezrozumiałe spojrzenie na nieznajomą, która już poczęła mówić.
- Jeżeli polujesz tak marnie jak obserwujesz otoczenie, to równie dobrze mogłabyś teraz zawarczeć na drzewo. - Wymamrotałam a moje oczy zaświeciły się na moment w geście irytacji. Popatrzyłam z ukosa na waderę, dając do zrozumienia, że jestem średnio zadowolona z jej pierwszej wypowiedzi. Gdy biała wilczyca zeszła z tonu, korygując swój błąd i przepraszając, uśmiechnęłam się tylko przelotnie.
- Blame. - Odparłam beznamiętnie i wbiłam wzrok w oczy nowopoznanej. Cho.lera, czy wszystkie wilki w tej watasze to banda mentalnych dzieciaków? Najprawdopodobniej przesadzam, zresztą jak zwykle w dni pełne wrażeń. Muszę się uspokoić, bo póki co, to pracuję sobie na złą opinię. Pomyśleć, że po dobrych paru latach tułaczki nareszcie znalazłam watahę. I to w tak niespodziewany sposób, bez ostrzeżenia. Raptem parę godzin temu spotkałam alfę a ta bez najmniejszego zawahania, z marszu zaproponowała mi miejsce w watasze. Od natłoku myśli nieco rozbolała mnie głowa, dlatego też przysiadłam na tylnych łapach. Mam sposobność by trochę skorygować swoje niezbyt przyjemne zachowanie.
- Jeżeli nie masz nic przeciwko, możesz zjeść ze mną. - Uśmiechnęłam się i podniosłam z ziemi. Moja sylwetka przysłaniała leżącą za mną sarnę, dlatego też odsłoniłam ją przemieszczając się tuż za kupę mięsa.
Freya? ^.^

Nowa wadera!

Autor obrazka: XxSlow-BurnxX
Właściciel: Fedyś [H] Fedys [D]
Imię: Blame [z ang. potępiona, czyt. blejm]
Przezwisko: Z jednej strony wlatują z drugiej wylatują - nie ma jakiś żadnych trwałych pseudonimów, każdy określa ją inaczej a wypisywanie tego zajęłoby wieki.
Wiek: 5 lat
Płeć: Wadera, w krocze zaglądać nie trzeba.
Stanowisko: Wojownik
Lubi: Sport; Sztuki walki; Wieczorne spacery; Treningi; Książki; Broń; Szczeniaki
Nie lubi: Niesprawiedliwości; Nieuzasadnionej agresji; Słońca; Chamstwa; Nietolerancji
Motto: ,,Zabijanie dla pokoju jest jak pieprzenie się dla cnoty.''
Żywioł: Ogień/Śmierć
Rodzina: W jej przypadku nie ma się czym chwalić, jednak ja wiadomo rodziny się nie wybiera. Ojcem Blame jest sam Adramelch. Tak, chodzi tu o tego diabła sumeryjskiego, upadłego anioła, który w hierachi demonicznej zajmuje od wieków bardzo wysokie miejsce. Zapewne do dziś piastuje urząd kanclerza piekieł, wiadera jednak nie ma najmniejszej ochoty się upewniać. Jej matką była zwykła śmiertelniczka Lily, dla której to Blame wyzbyła się wszelkich ugodnień oferowanych przez podziemny świat.
Historia: Historia Blame zaczyna się dość wyniośle i sprawia wrażenie swego rodzaju legendy. Wyłoniła się ona bowiem z ognia, wszyscy jednak wiemy, że została zwyczajnie urodzona. Adramelch chciał odebrać młodziutką waderkę Lily i wychować ją według reguł panujących w podziemiach. Lily wiedziała czym grozi takie wychowanie dlatego też kategorycznie odmówiła. Wtedy to właśnie została przeklęta przez Adramelcha, który również zaklnął bogu winną waderkę przypisując jej tym samym imię Blame. Lily wraz z Blame dołączyły do dość ubogiej, ceniącej sobie bóstwa oraz ciężką pracę watahy. Blame mogłoby się zdawać, była szczenięciem idealnym. Zawsze trzymała się na uboczu, grzecznie odzywała się do starszych a gdy ktoś potrzebował pomocy zawsze jej udzielała. Gdy skończyła rok i zaczęła dostrzegać swój żywioł zrobiła się strasznie pyskata, uważała się za niewiadomo co, miewała stany w których krzyczała, rzucała się, atakowała niewinne wilki. Wtedy właśnie matka postanowiła ją porzucić, miała dość problemów. Roczna wadera została z niczym, męczyły ją koszmary, nachodził ją ojciec, dopadały ją ataki furii.. Los jednak się do niej uśmiechnął, poznała szarmanckiego a zarazem miłego wilka, który również jak ona został wygnany. Wadera wiodła szczęśliwe życie u boku ów basiora, który akceptował jej specyficzne zachowania. W wieku dwóch lat mogła nazwać się szczęśliwym wilkiem. Wszystko jednak diabli wzięli i to dosłownie. Ojciec zabił jej kochanka i stoczył walkę z własną córką. Po tych wydarzeniach Blame jeszcze bardziej utwierdziła się w przekonaniu, że to co robią demony jest złe oraz pozbawione wszelkich moralnych zasad. Wyrzekła się zła, niewidząc jednak, że jest już na to zapóźno. Podporządkowała swoje życie pod wiarę i spokój, który pragnie zachować. Trzy lata spędziła jako wilk wędrowny, nie tracąc przy tym zmysłów. Przemierzając piękne krainy trafiła na Watahę Diamentowych Piór, postanowiła dołączyć.
Charakter: Blame z wyglądu może wydawać się nieco chamska, wyniosła a nawet i agresywna. Otóż nic bardziej mylnego. Promyczkiem szczęścia, nadziei i miłości nazwać jej nie można, ale przypisywanie jej tak paskudnych cech to też niezbyt mądry pomysł. Zacznijmy od tego, że wadera ta jest typowym przykładem realisty. Widzi świat takim, jaki jest, nic sobie nie ubarwia ani też nie obrzydza. Na klatę przyjmuje nieraz bolesną prawdę, czego też oczekuje od innych, ponieważ sama stroni od kłamstwa a z jej ust nigdy takowe nie wychodzi. Do nowo poznanych zachowuje dystans, możnaby powiedzieć, że jest dość zimna, szorstka i oschła. Mówi tylko to, co uważa za odpowiednie oraz słuszne. Nie stroni od złośliwych uwag, jeżeli poduważy u rozmówcy ubytek w IQ. Sama natomiast jest istotą inteligentną a do tego mądrą życiowo. Przyjmuje zasadę miła dla miłych, chamska dla chamskich. Nie spodziewaj się więc, że twoje zaczepki czy też złośliwe sformuowania zostaną bez odpowiedzi. Podczas pierwszych spotkań może wydawać się nieco sztywna oraz formalna, zmienia się to jednak wraz z spędzonymi z nią dniami. Bo co to za wilk z którego można czytać jak z otwartej książki?Lubi sobie czasem pożartować, strzelić satyrą czy też czarnym humorkiem. Nietoleruje niesprawiedliwości, sama zawsze podchodzi do spraw obiektywnie. Jest strasznie wymagająca w stosunku do siebie jak i otocznia. Prócz tego miano oazy spokoju mogę nadać jej bez zawahania. Sprowokowanie jej jest niemalże niemożliwe, często popada w irytację czy też niezadowolenie z zachowania rozmówcy, nigdy jednak nie przejawia agresji czy też gróźb. To istota niesamowicie lojalna oraz honorowa z sercem wojownika. Zawsze walczy o swoje racje, za swoim zdaniem zawsze stoi dumnie i go broni, zmienić je może tylko masa gruntownych argumentów. Spryt oraz swego rodzaju zdolność wychodzenia z opresji to jej konik. Potrafi zachować zimną krew nawet w najbardziej paskudnych sytuacjach. Zna swoją wartość i nie pozwoli jej zaniżać. Ogólnie to dość ciekawa osobowość, warta poznania.
AmuletLink Dostała go od zmarłego już kochanka, amulet ten chroni przed złem, a gdy wyczuje w pobliżu demona zaczyna błyszczeć na czerwono. Blame nosi go na tylnej lewej łapie.
JaskiniaLink
Głos[2:20] Hannah Snowdon 
Zauroczenie: -
Status: W przyszłości chciałaby tworzyć z odpowiednim wilkiem trwały związek.
Partner/ka: -
Moce
:
*Samozapłon - Blame pochłonięta jest ogniem, na który swoją drogą jest odporna
*Wzniecanie ognia z niczego
*Manipulacja ogniem
*Stan ognistej furii - Niekontrolowany stan wadery, wszystko wokół niej zajmuje ogień, oczy samicy stają się ognistopomarańczowe, pręgi na jej grzbiecie zaczynają się żarzyć a poduszki łap świecą się. Blame kieruje się wtedy instynktem i niepohamowaną chęcią pozbycia się intruzów, skacze do gardła każdej napotkanej osobie. Jej siła, zwinność etc ulega zwiększeniu.
*Tworzenie ognistych istot - Są to swego rodzaju przydupasy czy też sługusy Blame, atakują obrany przez waderę cel
Brzydzi się mocami z żywiołu śmierci, nie używa ich dlatego też ich tu nie wypiszę.
Umiejętności: Jest wybitna w walce, nie ma przeciwnika który mógłby jej zaszkodzić. Przez lata samotności poświęcała się treningom dlatego też jej tkanka mięsniowa jest troszkę rozbudowana. Smukła, waderza sylwetka ułatwia jej szybki bieg a wcześniej wspomniana tkanka mięśniowa długodystansowość. Wspinaczki i wszelkiego rodzaju umiejętności wymagające zwinności przychodzą jej z łatwością. Jedyne co sprawia jej trudności to pływanie, pod każdym innym fizycznym względem jest wyćwiczona do perfekcji.
Szczeniaki: Chciałaby w przyszłości grupkę, jednak boi się, że przekaże wadliwe geny, dlatego też ostatnim czasem dużo myśli nad adopcją.
Point: 0
Uwagi/kary:

środa, 1 sierpnia 2018

STOOOOOOOOOOOOOO LAAAAAAAT! STOOOOOOOOOOO LAAAAAT! NIECH ŻYYYYYYJEEEEEEE, ŻYYYJEEEEEE NAM!

WITAJ MÓJ MENSZU, BRACISZKU I.... i w sumie tyle. Z okazji twych urodzin wszyscy życzą ci najlepszego! (no, przynajmniej mam taką nadzieję) Oprócz mego rysunku który zamierzam zrobić w najbliższym czasie, dostajesz.... nie wiem. Ile chcesz. 200 piniąszków? Może jeszcze coś ode mnie? Taka fajna mapa jak w Hogwarcie może co? xD A oprócz tego głasku po główce? >D Nie wiem. Ale i tak miłego dnia ci życzę z całego serca, bo wiesz. Urodziny się szybko kończą c: