Wszyscy tak rozpaczają, że Grekacoś tam czy jak jej tam odchodzi. Czemu? Nie mam zielonego pojęcia. Do tej pory to ja siedziałam z młodymi i się nimi opiekowałam jak ta kura domowa. Dość! Niech teraz mój partner szanowny się zajmie tymi małymi upierdliwcami. Ja się idę zabawić, bo siedzenie w jaskini mnie znudziło. Diablo już zabiłam,a odeszli członkowie mało mnie interesują... chyba że mam zezwolenie na zabicie, chociaż zwykle z niego nie korzystam. Wadera jeszcze siedziała w swojej jaskini. Cudownie! Uśmiechnęłam się, i rozwiązałam koka w kucyk. Oj, brakowało mi tego. Jak ci małe szczury żrą włosy, to niestety spiąć je musisz. Moje zwyczajne chuchro powróciło do normalności. Grzywka opadła na bok. Oczy zaświeciły z podniecenia. Weszła spokojnie do jaskini. Wadera zaskoczona moim widokiem popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
- Kim jesteś? - Typowe pytanie. Jeszcze wypadałoby się zapytać czego chcesz, no nie? xD W blasku księżyca widać było tylko mój ciemny zarys, i blask oczu. Mało kto znał tutejszą bethę.
- Raz, dwa, trzy... - podeszłam w głąb jaskini - Giniesz ty - wadera padła na ziemię ogłuszona. Zaciągnęłam ją do mojej piwniczki gdzie wisiał Diablo. Już zeschnięta krew zdobiła podłogę.... moja ofiara skończyła na końcu... jako przystawka dla Cartera.
KONIEC BO MAM WENĘ CHWILOWĄ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz