Black Parade

niedziela, 30 lipca 2017

od Ashary ,,Początek nowego życia''

Ashara biegła przez wiele dni-na tyle długo by móc się czuć zmęczoną. Przystanęła nad jeziorkiem i zaczęła chłeptać łapczywie wodę. W ostatnimi czasy tyle się wydarzyło...atak wilków z watahy Księżycowego Cienia i cała masa przygód. Gdy tak piła wodę i była pogrążona we własnych myślach naszyjnik który dostała od ojca zaczął świecić.
-,,Ktoś tu jest! Ale kto?''-to tylko niektóre z myśli które przechodziły waderze przez głowę. Nagle zauważyła...waderę. I to wcale nie taką starą. Ashara przyjęła pozę groźnego przeciwnika i zaczęła warczeć. Skąd ma niby wiedzieć że nie jest z Mrocznych wilków?
-Nie martw się!-powiedziała szybko wilczyca i zniżyła lekko głowę.-Nie zrobię Ci krzywdy. Kim jesteś?
-Mam na imię Ashara i jestem córką szamana ze stada Wilczego Kła.
-To gdzie twoja wataha?
Ashara jakby posmutniała. Powiedziała wilczycy by usiadła i zaczęła opowiadać. To jak zaatakowano jej stado, jak zabito jej ojca jak również o jednej z wielu przygód. Gdy skończyła wadera powiedziała że ją zwą Rachel i jest betą z watahy Diamentowych Piór.
-Hej..., a może dołączysz się do nas. Jaskiń nie zabraknie...
-A czy przyjmą taką przybłędę jak ja?-spytała Ash pełna wątpliwości.
-Na pewno przyjmą...chodź ze mną zaprowadzę Cię.
Rachel i Ashara weszły w mglistą mgłę. Fioletowa sierść córki szamana falowała od wiatru, a zielone jak świeża trawa oczy jaśniały blaskiem podniecenia. Nie wiedziała co ją czeka, ale wiedziała jedno na 100%; to będzie o niebo lepsze niż wieczna ucieczka przed mrocznymi wilkami...

sobota, 29 lipca 2017

Od Soula ,,Poszukiwania ziół i niechciany towarzysz"

Dzień 3

Tak więc rozpocząłem swoje poszukiwania. Musiałem znaleźć potrzebne zioła żeby uleczyć swoje rany. Na sam początek posmarowałem sobie wszystkie mniejsze i większe zadrapania maścią, którą ostatnio dostałem od Rachel. Ona nieco złagodziła ból i dzięki niej mogłem się w miarę sprawnie poruszać. Wadera niedawno tłumaczyła mi jak wyglądają potrzebne mi rośliny. Teraz wystarczy tylko je znaleźć i jakoś zebrać... Sęk w tym, że na tym pustkowiu będzie to dość ciężkie...
Po raz kolejny rozejrzałem się w okół by upewnić się, że za mną aby na pewno nikt nie idzie. Na szczęście nikogo nie zauważyłem, więc spokojnie udałem się przed siebie.
Z czasem jednak zacząłem czuć się obserwowany i miałem wrażenie, iż wyczuwałem czyjąś obecność...
Może rzeczywiście popadam już w paranoję?
Przez sekundę nawet wydawało mi się, że widzę czyjąś postać stojącą pod samotnym drzewem na środku pustkowia. Była wysoka... Baardzo wysoka. I nosiła garnitur. Nie mogłem jednak dostrzec jej twarzy.
Potrząsnąłem głową chcąc odgonić natarczywe myśli ruszyłem przed siebie, mimo iż  cały czas czułem obecność tajemniczego osobnika... No ale cóż.
Po kilku minutach trafiłem znowu na miasto. To samo, w którym ostatnio nocowałem.
Chyba powinienem ruszyć w dalszą drogę, bo póki co stoję w miejscu, a jakoś chyba muszę się stąd wydostać...
Tak więc szukałem, szukałem i szukałem tego felernego kwiatka, który powinien uleczyć moje rany, ale wszystko szło po prostu na nic! Rachel z dokładnością mi go opisywała, a wszystkie zielska, które znajdowałem to były po prostu zwykłe chwasty...
Dopiero po niespełna godzinie wreszcie go dostrzegłem... Rósł sobie w wejściu do jednego z opuszczonych domów, a wokół niego widać było błyszczącą poświatę. Sam też nieco się świecił.
Szybko więc go zerwałem i trzymając znalezisko w pysku zabrałem się za dalsze poszukiwania, gdyż z opowieści mojej przyjaciółki jeden nie wystarczy. Będę potrzebował minimum pięciu
 by uleczyć wszystkie rany.
Mogłem pocieszać się przynajmniej tym, że już po kilku godzinach bezczynnego wałęsania się po przeklętym mieście miałem już wszystkie kwiatki. Teraz wystarczy tylko stworzyć jakąś miksturę, która będzie mogła zagoić moje rany...
*~*~*
Stwierdziłem, że tę ostatnią noc spędzę w domu, który był jeszcze w miarę bezpiecznym miejscem.
Jakoś tak pod wieczór zacząłem próbować zrobić coś w rodzaju mikstury albo maści. Swoją drogą poszło mi dość szybko i sprawnie. Nieco się śpieszyłem gdyż w ranach, które zadali mi wrogowie zacząłem czuć kłujący ból.
Po wszystkim położyłem się na drewnianej podłodze i zasnąłem...
Od jutra muszę wreszcie wziąć się na poważnie za siebie i przybliżyć się nieco do celu mojej wyprawy.

poniedziałek, 24 lipca 2017

Nowa wadera!





Autor obrazka: NIE WIADOMO

Właściciel: kittysheksire2.0@gmail.com

Imię: Ashara

Przezwisko: Ash lub Asha

Wiek: 2 lata

Płeć: Wadera

Stanowisko: Wojownik

Lubi: Gdy coś się dzieje.

Nie lubi: BEZCZYNNOŚCI!!!!

Motto: ,,Każdy ma duży potencjał-tylko od nas zależy czy wykorzystamy go dla dobra czy zła.''

Żywioł: magia

Historia: Urodziła się w innej watasze jako

córka szamana. Gdy mroczne wilki zabiły wszystkich członków jej stada uciekła ledwo sama uchodząc z życiem. Przeżyła mnóstwo przygód tych mrocznych i niebezpiecznych jak i tych radosnych. Trafiła trafiła do

obecnej watachy i postanowiła tam zostać.

Charakter: Ashara jest miła i zabawna, ale

bardzo łatwo jest ją wkurzyć. Mówią że jest duszą towarzystwa, ale ma bardzo niewielu prawdziwych przyjaciół. Co jeszcze dziwniejsze jest realistką i singielką.

Amulet: Jej amuletem jest magiczny naszyjnik który dostała od ojca. Nigdy się z nim rozstaje. LINK

Jaskinia:

Głos: LINK
Status: wolna

Partner/ka: NIE

Moce: magia może wszystko :-D

Szczeniaki: NIE

Point: 0

piątek, 21 lipca 2017

Od Megami do Endera

-Super...-powiedziałam podziwiając to piękno.Nie wiem czemu, ale czułam się taka szczęśliwa.
-Widocznie za rzadko wychodzę na granice watahy.Nie wiedziałam o tym.A ty...Jak to znalazłeś?-zapytałam.Ender dość długo zastanawiał się nad odpowiedzią.-Tak w sumie..to nie wiem.Nie raz gdzieś wychodzę, sam nie wiem gdzie.Przez przypadek to znalazłem i postanowiłem wam to pokazać.
-Śliczne to jest.Chyba też muszę zacząć wychodzić na takie spacery.-uśmiechnęłam się.
I tak jeszcze chwilę rozmawialiśmy, aż na niebie pojawiły się szare chmury.A razem z nimi zniknął blask ze skały.-To co piękne, musi się kiedyś skończyć.-powiedział Ender powoli wstając.-No cóż...Takie życie.-powiedziałam. (...)
Po dłuższym czasie, gdy rozmawialiśmy, przyszedł Artemist.
-Cześć!-powiedział radośnie machając ogonem.-Co tam u was?
-Dobrze.A jak tam polowanie? Jak ci poszło?- zapytałam.
-Udało mi się upolować dwa jelenie.Przy pierwszym Negra mi pomogła.
<Ender?>

środa, 19 lipca 2017

Od Rachel do Soula

W sumie, to nie było aż tak źle. Przecięcie na brzuchu, lekkie zadrapania, siniaki i pot.
- Nie no, całkiem dobrze. - mruknęłam, i nie wytrzymując machnęłam krótko ale szybko moimi mieczami, które od razu zajęły się Greckim ogniem, i tak oto... potwór zginął, pozostawiając po sobie żółty pył, który od razu się rozwiał. Na miejscu centaura pojawiła się szkatułka z piórem.
- Było za łatwo. - mruknęłam. Gdy tylko wypowiedziałam te słowa, wszystko zaczęło się trząść, a stare kamienie spadać na głowy. ,, I po co ja to mówiłam!" Zaczęłam przeklinać siebie w duchu. Jaka ja głupia jestem. Otwór, którym weszliśmy do labiryntu się zawalił przy okazji.
- Sssst... cholera jasna! - odskoczyłam od kamienia za późno. Gdybym mnie miała skrzydeł, głaz pewnie by się o mnie tylko otarł, ale że takowe posiadam.... to już nie mogłam latać. Przez złamane skrzydło aż do mózgu potoczył się ostry ból. A kamienie.. się dalej sypały. Na szczęście kamień mi tego złamanego skrzydła nie przytrzasnął, więc mogłam odskoczyć, ale nawet takie ruchy powodowały ból.
- Trzeba się stad wynosić. - Rzekł Soul, unikając kamienia.
- To już wiem! - krzyknęłam, i nie zważając na ból pobiegłam jak najdalej od kamieni. Po paru minutach przestało się sypać, a przed nami była kupa gruzu.
- Masz pióro? - zapytałam.
- Tak. - basior wskazał na czarną rzecz, która leżała obok niego.
- To dobrze, teraz... trzeba w tym labiryncie znaleźć wyjście.
- To akurat nie problem. Wystarczy że polecisz nad tym i.... och... - teraz dopiero spostrzegł, że moje skrzydło jest nie do użytku.
- Taj, nie problem. - popatrzyłam na niego spode łba, usiadłam, i z torby wyciągnęłam maść, oraz bandaże.
- Ten " krem" uśmierzy ból, oraz przyspieszy zrost kości, jednak przed 4 dni nie będę mogła latać. - mruknęłam nakładając maść ( mojego wyrobu i receptury ) na pióra, po czym owinęłam bandażem.
- A tobie nic nie jest? - spytałam lustrując Soula wzrokiem.
- Nie, tylko kilka małych zadrapań.
- Aha, czyli na rana na boku to TEŻ jest zadrapanie?
- E, nic takiego. -  - popatrzyłam na niego z kwaśną miną mówiącą ,, Ty weź nie zgrywaj takiego twardego." Podeszłam do niego i nałożyłam maść. Rana natychmiast zaczęła się oczyszczać, i goić.
- Jakim cudem, moja się tak szybko goi, a skrzydło leczy się dłużej?
- Bo to inny rodzaj rany. - mruknęłam chowając krem. - No, a teraz chodźmy, bo coś mi się zdaje, ze ten labirynt jest ogromny.

< Soul? Wybacz, że tak długo >

niedziela, 16 lipca 2017

Od Soula ,,Potwory..."

Dzień 2

 Mimo iż zazwyczaj byłem wielkim śpiochem i dosłownie mogłem spać do południa - tym razem było inaczej. Zza drewnianych drzwi dochodziły różne jęki, skrzeki i inne dziwne odgłosy. Gdy tylko udało mi się zasnąć, budziłem się pełen niepokoju i obaw o to, że za chwilę któryś z potworów wejdzie do małego mieszkanka i mnie zabije.Tak więc zdecydowałem się całą noc czuwać.
Moje domyślenia nie sprawdziły się. Żaden z upiorów nie wszedł do domu.
Ja natomiast z niego wyszedłem o świcie. Uważnie rozejrzałem się wokół trzymając sztylet tak na wszelki wypadek.
Cisza.
I to chyba najbardziej mnie przerażało...
Nie tak dawno temu Rachel przysłała mi całkiem sporo różnych rzeczy. Między innymi zapas wody, mapę, kompas i  takie tam...
Czyli może nie umrę aż tak szybko jak się spodziewałem...
Nagle zza swoich pleców usłyszałem dziwne skrzeki, krzyki i upiorne wycie. Odwróciłem się na pięcie i twarzą w twarz stanąłem z jakimś potworem. Wyglądał okropnie. Nie wiem czemu, ale od razu na myśl przyszły mi zombi. Rachel coś mówiła, że to Mieszaniec, ale nie byłem do końca pewien bo niezbyt jej wtedy słuchałem. Potwór zaczął się do mnie dobierać i najwyraźniej miał nieodpartą chęć by mnie ugryźć. Ble... Wyglądał okropnie i na pewno nie chciałem by to on zatopił zęby z moim ciele. Mimowolnie się wzdrygnąłem.
Sprawiłem by moje futro zaczęło płonąć i szybkim krokiem podbiegłem do napastnika po czym najprościej w świecie go spaliłem. Został z niego tylko proch...
Czyli czas wyruszyć w dalszą podróż. Cóż, najwyraźniej nie było mi to dane, gdyż już po chwili wokół mnie stworzył się niewielki krąg stworzony z Winegrów, które najwyraźniej zostały tu zwabione odgłosami mojej wcześniejszej walki. A trzeba przyznać, że Mieszaniec dość głośno krzyczał i wył podczas ,,spalania". Nim się obejrzałem zostałem kilka razy podrapany i dosłownie po chwili wywalony na ziemię.
Po prostu świetnie!
Miały nade mną przewagę liczebną. Ja za to nie miałem najmniejszych szans... Wtedy też przypomniałem sobie o fiolce z ogniem, którą jeszcze nie tak dawno dostałem od Rachel. Szybko otworzyłem ją zębami i rozlałem wokół płyn, który już po chwili palił się przy okazji skutecznie utrzymując dystans pomiędzy mną a stworami. Zostało mi jeszcze trochę cieczy, ale była jej zaledwie kapka na samym dnie, więc stwierdziłem, że zostawię to sobie na później.
Niedługo potem wszystkie Winegry zostały spalone tak jak ich poprzednik. Teraz musiałem tylko znaleźć odpowiednie zioła by się wyleczyć...

środa, 12 lipca 2017

Od Endera do Megami

Słowa Megami przyniosły mi swego rodzaju ulgę. Z drugiej jednak strony, gdzieś tam wewnątrz poczułem lekkie przygnębienie. Było to jednak odczucie na tyle krótkie i słabo wyczuwalne, że nie byłem w stanie stwierdzić, jaka może być jego przyczyna. Poza tym nie uznałem, że nie był to dobry czas na poświęcanie temu myśli. Wraz z Megami spędziliśmy sporo czasu, chodząc to tu, to tam. W międzyczasie rozmawialiśmy też trochę o różnych rzeczach. Zarówno o tych ważnych, jak i o różnych błahostkach typu "Dlaczego tylko niektóre ptaki są jaskrawe?". Ostatecznie w ten sposób minęła nam blisko połowa dnia. Słońce już górowało w swej wędrówce po niebie. Spojrzałem w górę, a płomienna kula na chwilę oślepiła mnie swym blaskiem. Westchnąłem znużony i nagle doszła do mnie pewna myśl.
- Hej, Meg. Może chciałabyś coś zobaczyć?
- Co takiego? - Zainteresowała się wadera.
- Powiem, jak się zgodzisz. - Stwierdziłem z łobuzerskim uśmiechem.
Samica zamyśliła się na chwilę. Zapewne rozważała wszystkie za i przeciw. Nie minęło jednak dużo czasu, gdy udzieliła mi twierdzącej odpowiedzi. Zamachałem radośnie ogonem i ruszyliśmy w drogę. Zaprowadziłem Megami do pewnej skały. Ot taki sobie zwykły głaz. Wysoki na około 3 metry i płaski z jednej strony zupełnie jakby go ktoś przeciął toporem.
- To już? - Zapytała, gdy usiadłem przed skałą.
Pokiwałem przytakująco głową, a samica zaczęła rozglądać się wokół.
- Mam tu coś znaleźć? Czy to może jakiś magiczny kamień?
- Nic z tych rzeczy. - Odparłem. - Po prostu chodź tu i usiądź. Musimy po prostu jeszcze chwilę poczekać.
Ta chwila trwałą jednak trochę dłużej niż którekolwiek z nas by chciało. Ametyst, która również uparła się, by iść z nami zaczynała się poważnie niecierpliwić. Megami także wyglądała już na trochę znużoną tym prawie godzinnym oczekiwaniem. Westchnąłem i spojrzałem na niebo. Chmury. Nic więc dziwnego, że tyle czekaliśmy. Wyglądało jednak na to, że za chwilę ponownie miało się przejaśnić. Na szczęście tak też się stało. W końcu światło słoneczne zaczęło padać na płaską część skały. Ta część głazu wyraźnie różniła się od reszty, ponieważ jako jedyna reagowała się promienie słońca. Kamienna ściana zaczęła mienić się wszystkimi kolorami tęczy. Mała Ametyst nie ukrywała swojego zachwytu.
- I jak, podoba się? - Zapytałem, zwracając się do Meg.

<Megami? Nie miałem lepszego pomysłu ;-;>

wtorek, 11 lipca 2017

Nowy formularz

Wiem, że ostatnio na tej watasze więcej postów z informacjami niż z opowiadaniami ale cóż.

Więc tak.Zmieniłam trochę formularz (dotyczy to wilków dorosłych, jak i szczeniaków).
Więc prosiłabym abyście go wypełnili.Rzeczy które są w waszym starym formularzu mogą zostać.
Wystarczy tylko dopisać niektóre punkty.
Ci którzy nie są autorami/adminami bloga niech skopiują formularz i również tylko dopiszą kilka punktów.





~Pozdrawiam, Meg

środa, 5 lipca 2017

Powracam!

Dobry wszystkim! Powracam! ( najpierw kolonia o potem net nawalał ) No ale do rzeczy. Ja tutaj wracam, a co widzę? No gówno widzę. ( nie no żart, ale jakoś mi się zrymowało ). Wataha za zawieszce? Super powitanie. " Chwilowe zawieszenie". Nie mam pretensji, nie o to chodzi... ale kuźwa co ja teraz będę robić? No, ale spoko. A tak z innej beczki. Można pisać opowiadania czy nie?

PS: Soul, wejdź proszę na hw, na pocztę.

wtorek, 4 lipca 2017

Wyniki wyborów!

Wyniki wyborów!

Rachel- Beta (6 głosów)
Soul- Gamma (3 głosy)
Ender- Gamma (4 głosy)

No i mamy uzupełnioną hierarchię 😃