- Nie przeszkadzam? - Zapytała, na co biała wilczyca i jej towarzysz przerwali zabawę. Wilk powąchał powietrze, czując metaliczny zapach krwi. Szybko zorientował się, że sytuacja jest poważna.
- Ja się tym zajmę, Soul. - Wadera podeszła do nas, skinęła łbem na Shadow i ruszyła truchtem przed nami, oczyszczając swoją mocą drogę ze śniegu. Nie miałem czasu jej zapytać o imię, lecz te pojawiło się nagle w mojej głowie.
"To Genevieve."
- Co ty mi w mózgu grzebiesz? - Powiedziałem z udawaną złością do obrończyni Alf, na co ta uśmiechnęła się tajemniczo. Warto zapamiętać - Shaduś to telepata.
Genevieve stanęła u wejścia do jaskini, a następnie pomogła nam wnieść nieznajomą do środka. Wtedy przejęła ją czarna wadera, układając w głębi i pilnując, czy jeszcze żyje. Położyłem się pod stalaktytem, których z resztą było tu pełno i zamerdałem leniwie ogonem.
- A więc, Genevieve, pani lodu, tak?-
- Wystarczy Gen. - Wilczyca przysiadła przy mnie i spojrzała na pozostałe wadery. Nieznajoma zaczęła się samoistnie leczyć. Odetchnąłem z ulgą. Na szczęście, jeszcze nie umrze. Dotknąłem łapą ogona Genevieve. Był niezwykle puchaty i aż prosił się o przytulenie. Powstrzymałem się, wiedząc, że to będzie nie do końca grzeczne i na miejscu.
- Ten Soul czy jak mu tam, to kto? Chłopak?- Uśmiechnąłem się złośliwie, na co wilczyca zaśmiała się.
- To mój brat. A Shadowzone to twoja partnerka? -
- On? Coś ty. - prychnęła czarna wilczyca pół żartem, pół serio. Przewróciłem ostentacyjnie oczami, lecz nie skomentowałem tego. To dobrze, że sprawy przybrały taki obrót. Myślami zacząłem uciekać do Alarisa, obiecałem sobie w duchu, że muszę go jak najszybciej odwiedzić. W końcu, byliśmy z dala od siebie już kilka godzin. Opadłem na bok Gen z zamkniętymi oczyma. Śnieżynka odsunęła się i otrzepała, przez co upadłem na skałę. Szybko podniosłem się, rozmasowując obolałą głowę.
- To nie było miłe.. -
- Wiem. I nie miało być. -
To nie będzie najmilej spędzony czas w moim życiu. Jako jedyny samiec na tyle bądź co bądź ładnych samic, będę zmuszony do wysłuchiwania złośliwych komentarzy. I tak właśnie było. Przez następną godzinę próbowałem skupiać się na otoczeniu, a nie na słowach wilczyc. W pewnym momencie, nieznajoma rozbudziła się i zmierzyła nas wzrokiem.
- Gdzie ja.. Gdzie ja jestem..? - Zapytała słabo. Shadow podeszła do niej, próbując wyglądać jak najprzyjaźniej.
- Jesteś na terenie Watahy Diamentowych Piór, kochana. Jestem Shadowzone, ona to Genevieve, a ten idiota do Shu. Jak cię zwą? -
- Ja ci dam idiota. - warknąłem, zbliżając się do wilczyc i po drodze ciągnąc Shadow za ogon. Ta odpłaciła mi się ugryzieniem w ucho.
- Nazywam się Gekaia, jestem medykiem...-
- Coś chyba tu nie pasuje. - Gen zachichotała pod nosem. Gekaia posłała jej długie spojrzenie.
- Jeśli chcecie, mogę tu zostać i wam pomóc. Opcjonalnie kogoś otruć... -
Widząc zbliżającą się kłótnię, podbiegłem do Genevieve i wyciągnąłem ją na dwór, nim zdążyła się porządnie nastroszyć.
- No już, już. My na coś zapolujemy, a wy tu zostańcie, dobrze? - Nie czekając na odpowiedź czy zgodę, skierowałem się z waderą na kolejne polowanie tego dnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz