- Jasne. - Zaśmiałem się krótko i zniknąłem w wodzie.
Wynurzyłem się kilka chwil później, jakieś 10 centymetrów od nosa wadery, już w swojej normalnej formie i z wielkim uśmiechem na pysku. Wilczyca odsunęła się gwałtownie, jednak nic nie powiedziała:
- Jestem kłusownikiem. - Odparłem, opuszczając jeziorko. - A ty królewno, czym się zajmujesz?
Czułem na sobie jej spojrzenie, w żadnym stopniu mi to jednak nie przeszkadzało. Byłem przyzwyczajony do tego, że inni się na mnie gapią, z takich czy innych powodów.
- Należę do patrolu powietrznego. - Odparła Akane, unosząc głowę dumnie do góry.
Przekręciłem głowę, wydało mi się to nieco dziwne. Ostatecznie jednak niezbyt wiele wiedziałem na temat pracy innych. Nie mogłem więc zaprzeczyć temu, że tego typu rzeczy należą do jej obowiązków.
- Wiesz, jeśli miałabyś ochotę, to mógłbym pokazać ci swoje techniki. - Powiedziałem, uśmiechając się szarmancko. - Mogę też od czasu do czasu na coś dla ciebie zapolować.
- Dziękuję. Mam wystarczająco umiejętności, aby polować samemu. - Odparła wilczyca, odwracając głowę w drugą stronę.
Wzruszyłem więc ramionami i zacząłem rozglądać się po jaskini. Jeśli nie chciała, nie miałem zamiaru jej do niczego zmuszać. Niemniej jednak czułem się nieco zawiedziony z powodu jej odpowiedzi. Spojrzałem w stronę wyjścia z jaskini, deszcz powoli ustawał.
- Skoro jednak tak bardzo Ci na tym zależy to, mogę zgodzić się, abyś dla mnie polował. - Usłyszałem głos z wnętrza jaskini.
Zamachałem radośnie ogonem i podreptałem z powrotem do wadery. Z tej perspektywy, gdy jej pióra i futro nie były jeszcze do końca suche, zauważyłem, że błyszczy ona niczym perła na dnie morza. Będąc bliżej, odniosłem wrażenie, że przez chwilę na jej pyszczku zagościł uśmiech.
- Mogłabyś to robić częściej. - Wypaliłem bez większego namysłu.
Akane zmarszczyła nieznacznie brwi i spojrzała na mnie od góry do dołu.
- Uśmiech, mówię o twoim uśmiechu. - Wyjaśniłem i podchodząc bliżej, uniosłem nieznacznie kąciku ust wadery.
Gdy spojrzałem w jej oczy, odniosłem wrażenie, że tam nie tylko zaskoczenie, ale także żywy ogień. Być może gdyby wzrok mógł zabijać, to właśnie w tej chwili byłbym martwy. Działając, nie wziąłem jednak tego pod uwagę. Nie było to niczym nowym.
- Widzisz? Od razu lepiej. - Powiedziałem z uśmiechem, gdy jednak zabrałem łapy, jej pysk przybrał na powrót neutralny wyraz. - Tak w sumie też ładnie. - Dodałem po chwili.
Wadera dalej twardo milczała. Czyżbym zrobił coś nie tak? Spojrzałem przez swoje prawe ramię i ujrzałem smugę wkradającego się do jaskini światła.
- Chyba przestało padać. - Powiedziałem z cichym westchnieniem. - To jak księżniczko, wracamy?
Akane wstała i skierowała swe kroki w stronę wyjścia z jaskini. Zatrzymała się jednak, nim przekroczyła jej próg.
- Miałeś mnie odprowadzić. - Powiedziała i machnęła ogonem.
Uśmiechnąłem się wesoło i szybko stanąłem u boku wadery.
- Komu w drogę temu czas. - Zaśmiałem się krótko i podążyłem za waderą w stronę jej jaskini.
<Akane?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz