Black Parade

środa, 28 lutego 2018

Od Flynta do Akane

Wbrew oczekiwaniom, sen nie przyniósł mi ukojenia. Czułem się podle. Pomimo iż odzyskałem świadomość, to reszta organizmu wciąż odczuwała skutki działania dziwnego ziela. Przesuwając tępo wzrokiem po przeciwległej ścianie, kątem oka spostrzegłem białą niczym śnieg końcówkę pióra. Nie będąc pewnym, czy aby na pewno ponownie nie dopadły mnie halucynacje, podniosłem głowę i spojrzałem na wilczycę. Ta zabrała skrzydło, niemal zaraz po tym, jak się podniosłem. Widząc to, nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
- Akane, śpisz? - Zapytałem, bardziej dla formalności, gdyż odpowiedź była dla mnie dość oczywista.
- Już nie. - Odparła.
Pomimo może nie najlepszego samopoczucia, nie miałem ochoty marnować dnia. Podnosząc się, poczułem lekkie drżenie łap. Jeden głęboki oddech wystarczył jednak, abym poczuł, że odzyskuję kontrolę nad własnym ciałem. Pomimo iż nadal nie czułem się najlepiej, nie miałem ochoty na marnowanie dnia. W końcu tyle rzeczy może zdarzyć się w tym czasie. Okrążyłem wnętrze jaskini kilka razy, po czym podszedłem do wadery i trąciłem ją nosem.
- Wstawaj Śpiąca Królewno. - Zaśmiałem się.
Choć początkowo z grymasem i mrucząc coś po cichu, wilczyca zrobiła to, co chciałem. Ponieważ zaczęła się ona przeciągać, wykorzystałem ten moment, aby wyjrzeć na zewnątrz. Widok z góry był dość imponujący. Stoją jednak u progu jaskini, przypomniałem sobie o rosnących zaraz obok kwiatkach. Skrzywiłem się nieco, po czym owinąłem ogon wokół ich łodyg i pociągnąłem na tyle mocno by wyrwać niechciane chwasty wraz z korzeniami. Wypiąłem pierś, dumny ze swego działania.
- Co ty robisz? - Dochodzący z wnętrza pieczary głos sprawił, że natychmiast się obróciłem.
Wilczyca wydawała się nieco zaniepokojona, a jej spojrzenie cały czas spoczywało na trzymanej przeze mnie błękitnej roślince. Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. Czując mocny podmuch wiatru, puściłem dzwonki, te zabrane zostały wraz z wiatrem.
- Sprzątam. - Wskazałem na łysy skrawek ziemi i dodałem. - Możesz tu sobie posadzić coś ładniejszego.
Samica uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi. Chwile przypatrywała się miejscu, w którym wcześniej rosły błękitne kwiatki, po czym skierowała wzrok z powrotem na mnie.
- Mam nadzieję, że nie musiałam wstawać bez powodu.
- Tak! - Zawołałem żywo i skocznym krokiem okrążyłem waderę. - Chodźmy zapolować.
- Teraz?
Pokiwałem przytakująco głową, wymachując radośnie ogonem na lewo i prawo. Akane uciekła gdzieś wzrokiem. Jakby nie była do końca pewna. Tylko nad czym tu się zastanawiać? Ponieważ jednak wilczyca zdawała mi się niezdecydowana, podbiegłem do niej od tyłu i popchnąłem ją nieco. Liczyłem, że to choć trochę zachęci ją do wyjścia z jaskini. Właściwie dopiero teraz zwróciłem uwagę jak gęste i miękkie jest futro na jej ogonie.
- Zjedzmy razem! - Zawołałem, zeskakując z półki skalnej.
Będąc już o kilka skał niżej, spojrzałem w górę, by sprawdzić, czy wilczyca podąża za mną. Zawiodłem się nieco, gdy jej tam nie ujrzałem. Już byłem gotów wracać na górę, gdy pewien znajomy głos natychmiast mnie zatrzymał.
- Radzę ci się pośpieszyć, chyba nie będziesz kazał damie czekać?
Spojrzałem natychmiast w stronę, z której dochodził głos. Kiedy i jak? Wtedy zdałem sobie sprawę, że wilczyca zaczęła po prostu schodzić z drugiej strony skalnej półki.
- Zobaczymy, kto będzie na kogo czekał. - Powiedziałem z łobuzerskim uśmiechem.
Ponieważ Akane zaczęła dalej schodzić, nie miałem zamiaru pozostawać w tyle. Przyśpieszyłem więc tempo, omijając przy tym, co poniektóre ze skał na swojej drodze.

<Akane?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz