Przysnęło nam się...Niestety w nocy (przynajmniej ja) spałem tylko trzy godziny. Obudził nas nieznany, biały basior.Nie wiedziałem jak zareagować.Ale trochę dalej zauważyłem Katrin, więc dotarło do mnie, że nie ma się czego bać.Wadera stała obok naszego dzieła ze śniegu.Spojrzałem na Ametyst.Widziałem, że myśli o tym samym co ja.Zaczęliśmy się śmiać.
-Nabraliście się?-Ametyst wybuchła śmiechem.
-Niestety tak...-z trudem wydusił z siebie wilk.Katrin pokiwała głową uśmiechając się.Wadera usiadła obok basiora i powiedziała-To Alaris.Będzie chirurgiem.
-Fajnie-Ametyst przestała się śmiać.-To stanowisko zawsze będzie przydatne.
-Prawda-odezwałem się, bo często nie umiem usiedzieć nic nie odpowiadając.Katrin odwróciła się.
-To my już pójdziemy.Mam ci jeszcze wiele do pokazania-zwróciła się do wilka.
-Jasne-Alaris ruszył za nią...
-Może my też już pójdziemy?-wstałem równo z Ametyst.Przez chwilę myślałem, gdzie możemy pójść.No bo w końcu jest tu dużo wspaniałych miejsc.Podszedłem do bałwana i zacząłem myśleć, co z nim zrobić.
-Ale co z nim zrobimy?-Ametyst zapytała zatrzymując się obok.-Szkoda go burzyć...
-Właśnie...-poklepałem naszą figurę po nodze.Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Ametyst.-Mam pomysł.Jutro, koło południa wrócimy tu i sprawdzimy, czy ktoś jeszcze się nabrał.
Ametyst zaśmiała się-Dobrze.A teraz gdzie?
Spojrzałem w niebo.W myślach na szybko przejrzałem wszystkie miejsca, do których moglibyśmy pójść, lecz nie znalazłem takiego, na które teraz miałbym ochotę.Zrobiłem kilka okrążeń wokół naszego bałwana.-Może po prostu chodźmy do ciebie.Dawno was nie odwiedzałem-odparłem zatrzymując się przed waderą.
-Dobrze...-Ametyst wzruszyła ramionami.Zaczęliśmy oddalać się od miejsca, które teraz chyba będziemy mieć zawsze w pamięci.
<Ametyst?Brak weny bardzo boli...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz