Black Parade

piątek, 19 maja 2017

Od Soula do Rachel

Zachowanie Rachel coraz bardziej zaczynało mnie wkurzać – zachowywała się co najmniej jak jakiś rozpuszczony szczeniak. A mówili, że to ja jestem tym najbardziej denerwującym…
Prychnąłem pod nosem jakieś niezrozumiałe przekleństwo i udałem się do mojej nory. Słońce już powoli wschodziło, więc nie potrzebowałem żadnego oświetlenia. I pomyśleć, że zawaliłem jedną nockę dla jakiejś wadery…
Szczerze przyznam, że byłem dość zmęczony i pozbawiony wszelkich sił do życia. Tak więc, umościłem się ponownie w moim lokum i zasnąłem.
~*~*~*~
Obudziłem się dopiero po południu, wygramoliłem się ze schronienia i poszedłem na szybkie polowanie. Najedzony i wypoczęty położyłem się na trawie i westchnąłem głośno.
Pewnie leżałbym tak dalej, gdyby nie jakieś dziwne odgłosy i dźwięk czyichś stóp, zbliżających się w moją stronę.
Natychmiast zerwałem się do pionu i wzrokiem odszukałem tajemniczego przybłędy, którym okazał się jakiś następny stwór.
– Świetnie… – bąknąłem.
Na moje nieszczęście, potwór był o wiele większy i silniejszy od swojego przeciwnika, a na dodatek – byłem tam sam i nikt nie mógł mi pomóc.

Z początku, zacząłem ciskać w niego ogniem, później wytworzyłem krąg wokół niego, tak jak podczas poprzedniej walki, a na sam koniec, znikąd wyskoczyła dobrze znana mi wadera i również rzuciła się na potwora.
– Rachel?!
– Później pogadamy, teraz trzeba się go pozbyć. – Ruchem głowy wskazała na naszego przeciwnika.
Już bez słowa ruszyłem do ataku i zmieniłem swoją sierść w płomienie. Rach przybrała swoją ludzką formę i próbowała odciąć mu rękę. Ja za to skupiłem się na nogach i na tym, żeby jakoś spalić jego pałkę. Kilka razy o mało co nie oberwałem tym czymś, ale na szczęście jakoś udało mi się zrobić unik.
Nie miałem najmniejszej ochoty się z nim cackać. Byłem zbyt zmęczony i jeszcze nie odespałem poprzednich godzin, które przeznaczyłem na ostatnią walkę.
Ponownie przekląłem pod nosem i skoczyłem na jego plecy. Dostałem się do karku i szybkim aczkolwiek celnym ruchem odciąłem mu głowę za pomocą ognia.
Martwe ciało opadło z hukiem na ziemię, a głowa poturlała się po glebie zatrzymując się dopiero na jakimś kamieniu.
– Udało się… – Westchnęła Rachel ponownie zmieniając się w wilka.
– Powiesz mi wreszcie o co chodzi?! – krzyknąłem. – Mam już dość tych twoich tajemnic i głupich obietnic! Albo wiesz co? Nawet mnie to już nie obchodzi… – prychnąłem bardziej do siebie niż do niej i uciekłem w krzaki.
Musiałem się zmęczyć. Potrzebowałem się na czymś wyżyć, a bieg w tym momencie okazał się najlepszym rozwiązaniem. Tak więc sprintowałem przed siebie, by wreszcie uciec od pieprzonych problemów i niewyjaśnionych zagadek.

<Rachel? Trochę się pokomplikowało… xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz