Zaczęłam łazić po terenach unikając wszystkiego, co żyje. Chciałam się gdzieś schować. To moja najgorsza postać. O dziwno nad nią panowałam, ale i to nie było łatwe. Co chwilę musiałam się opanowywać, przed atakami wściekłości, i ochoty czegoś zagryźć, i spalić. Mam tą postać dokładnie opisać? moje oczy miały kolor krwisto czerwony... no, tak w zasadzie prawie ich nie miałam, bo zamiast ich, były czerwone płomienie. Cała reszta była czarnym ogniem. Skrzydła nietoperze, a tylnych łap... nie było. Był to tyko czarny mgło-dym, który robił za ogon. Dobra... ale po co ja to opisuję? Nie wiem, pomiń ten tekst. A więc, wpełzłam do jakiejś nory, i tam zasnęłam. Sen trwał jakieś 5 minut, ale i tak się o wiele więcej z niego dowiedziałam, niż chciałam. Powiem w skrócie. Komuś było bardzo na rękę, że byłam w takiej postaci, a ja już wiedziałam, jak można mnie wrócić do normalnej postaci. Tylko, że oni też wiedzieli, i chcieli się tego sposobu pozbyć. Tutaj tym sposobem, był Soul. Bogowie! Czemu to musi być ktokolwiek z watahy?! Obudziłam się gwałtownie, wypadłam z jaskini i... wpadłam na Soula, który chwile później zaczął spokojnie ugaszać czarny ogień, który został na jego futrze, po czym popatrzył na mnie stanowczym wzrokiem.
- Jesteś mi winna wytłumaczenia.
- Pff, nie mam obowiązku Ci niczego tłumaczyć. - warknęłam. Moja mroczna postać zaczęła mieć nade mną kontrolę.
- Ale teraz musisz. - odparł i usiadł na trawie. - No, to słucham.
- Ty... - syknęłam ale nie dokończyłam, bo gdy tylko zobaczyłam za nim, pośród drzew, okropnie brzydkiego olbrzyma, moja świadomość powróciła.
- Soul...
- Co?
- Nie odwracaj się, idź przed siebie, po 30 krokach zacznij biec.
- Em.... a czemu? - powiedział i odwrócił głowę, podążając za moim wzrokiem. Olbrzym zaryczał.
I mimo, że staliśmy parę metrów od niego, czułam smród z jego paszczy.
- Em.... to raczej nie należy do mitologii greckiej.
- Co ty mi tutaj o mitologii gadasz, skoro mamy przed sobą jakiegoś stwora, który...
- Dobra! Cisza! Wiem, zamknij się. - mruknęłam. Olbrzym znowu ryknął, i pobiegł w naszą stronę.
- Ok, ja od lewej, ty od prawej. - powiedział Soul.
- O, nie, nie, nie, nie, nie. Ty tutaj zostajesz. A najlepiej by było, gdyby Cię tu wogóle nie było.
- Ej, ja też należę do watahy.
- ło matko... ależ ty mało rozumny. - jęknęłam i wskoczyłam na grzbiet tego stwora, po czym podpaliłam mu skórę. - Jako jedyny, możesz zdjąć ze mnie tą dziwną wściekłą powłokę, która ma ochotę wszystko zabić.
- A czemu akurat ja? - zapytał. - I co ma z tym wspólnego ten tutaj? - wskazał na stwora, po czym wytworzył wokół niego ognisty okrąg.
- A no to, że nie każdy chciałby, bym powróciła do normalności. - mruknęłam. - A dlaczego ty? No bo... - Wypowiedzenie kilku słów wyjaśnienia jakoś mi się nie sklejały. Słowa ugrzęzły mi w gardle.
- No bo... - dopytywał basior, który odgryzł stworowi rękę.
- Ech.... gdybym spełniła wolę matki, pewnie bym nie musiała wyjawniać wszystkiego. - mruknęłam, zmieniłam się w człowieka, wyciągnęłam moje dwa "miecze" które były otoczone greckim ogniem, wskoczyłam na stwora, odcięłam mu głowę, przy okazji podpalając jego obecne zwłoki, po czym znowu stałam się wilkiem. Soul tylko patrzył na mnie ponurym wzrokiem.
- Możesz mi to wszystko łaskawie wyjaśnić?
- Może... innym razem. - powiedziałam, i się rozpłynęłam w powietrzu, jak to zwykle, kiedy jestem w takiej postaci. Będę musiała go obserwować, bo co następny potwór, pewnie będzie bardziej groźny, a ja, nie chciałam widzieć kolejnej śmierci, straty nadziei na odzyskanie normalnej postaci, oraz bądźmy szczerzy. Dobrego kumpla, który o dziwo mnie znosi.
< Soul? Trochę się jakby... rozpisałam. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz