- Pokażę. - mruknęłam. - No, to idziemy? - zapytałam podbiegając do Soula. Przez większość dnia pokazywałam mu tereny, ale jego zadania, a mojej " złotej karty" to musi być na czarną godzinę. W końcu zatrzymaliśmy się nad taką wielką, stromą przepaścią. Dalej była woda, wielki, głęboki staw. Odwróciłam się w inną stronę.
- Ej, a ty gdzie idziesz? - zapytał basior. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Wzięłam pustą skorupę żółwia która należała do moich zapasów i rzuciłam się z nią w dół z jeszcze wyższej odległości, a spadając w dość stromą przepaść obróciłam się razem z moim pojazdem i pomachałam mu, po czym poleciałam dalej, było trochę jak na skoczni. Tyle, że w końcu wleciałam do wody. Byłam jakieś 5 metrów pod nią, otworzyłam oczy i ku mojemu zdumieniu przedemną pojawił się ten dziwny kwiat z ognia ( tak, ogień w wodzie ) i zapłonął jeszcze bardziej, a ja poczułam niepokój i... ekscytację? Nie... to woda robi mi psikusy. Jak zawsze. Zawsze tak robiła, a szczególnie, jak była gorąca. I właśnie na gorącą miałam ochotę To mnie wkurzyło. Szybko wyskoczyłam z wody, i z równą szybkością do niej wróciłam. A czemu? Bo Soul postanowił iść w moje ślady i zbił mnie znowu do wody. A wiec teraz patrzyłam po wodą spode łba na basiora, który opadał nade mną na dno i uśmiechał się niewinno-przepraszająco jakby mówił ,, Przepraszam! To nie ja, to on! " przewróciłam oczami i wypłynęłam na powierzchnię żeby zaciągnąć powietrza. Po chwili wyłonił się też Soul.
- Zimna woda. - stwierdził.
- Wiem. - odparłam. - i mam zamiar to zmienić. - Po chwili prawie całkowicie się zapaliłam wywołując z głębin kominy wulkaniczne, które świetnie wodę ogrzewały. A więc woda była gorąca. po 30 min miałam dość. Wyleciałam więc z wody. Miałam szczęście, że słońce dzisiaj grzało bardzo fajnie, więc zmarznąć się nie dało. Potem tylko 1 min suszarka ze mnie była, i czekałam na Soula, który właśnie wyszedł z wody. I znowu byłam suszarką.
- To co teraz robimy? - zapytałam
- Em... możemy iść zająć się wyzwaniami, jak tylko ten kwiatek za tobą zniknie.
- Co? - zapytałam i odwróciłam głowę. Za mną roślina zapaliła się jeszcze bardziej, a ja poczułam się tak, jakby mi czegoś brakowało. Może słodyczy? Śmiechu? Cieczka mi się zbliżała? Miałam nie dobór witamin? Wody? NO NIE WIEM! Kwiatek zniknął, a ja miałam chyba dziwną mnę.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Soul.
- Co? E... tak, jasne. No to chodź. - mruknęłam idąc przed siebie. Jeszcze został cały dzień.
- Em... a gdzie?
- Na taki fajny mostek. O tej porze powinny zlatywać płatki kwiatków, a jeszcze został nam tamto miejsce, i 2 pozostałe.
- No... ok.
< Soul? Stan krytyczny "choroby" kwiatkowej będzie chyba za jakieś ... ileś tam opowiadań. :S >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz