Ponownie opuściłem Rachel i postanowiłem uciąć sobie krótką drzemkę. Sen był najlepszym sposobem na ucieczkę od problemów, więc czemu by go nie zastosować? Sprawy wadery zaczęły mnie trochę niepokoić, ale po kilku chwilach bezsensownych rozmyślań stwierdziłem, że nie będę już jej nachodzić. Jeśli będzie chciała – przyjdzie sama. Wszedłem więc do jakiejś opuszczonej, niewielkiej nory i z takim podejściem zasnąłem.
Szczerze mówiąc miałem zamiar wyjść stamtąd dopiero następnego ranka, ale oczywiście jak to zawsze bywa – coś, albo raczej ktoś mi przeszkodził.
Był środek nocy i w tych ciemnościach raczej ciężko byłoby cokolwiek zauważyć, więc wytworzyłem sobie niewielki płomyk ognia i udałem się w stronę dziwnych szmerów dobiegających zza jakichś krzaków. Z początku myślałem, że to jakieś zwykłe zwierzę, które zaplątało się w gałązkach i liściach, lecz mimo wszystko postanowiłem to sprawdzić. Przedarłem się więc przez wszystkie krzaczory i trawy, a moim oczom ukazał się… Jakiś wilko-podobny demon.
– Soul?! – krzyknął.
– Kim jesteś? – odparłem nieco zaspany.
– To ja… Rachel.
Dość mocno się zdziwiłem i ponownie zlustrowałem wzrokiem waderę i doszedłem do wniosku, że rzeczywiście miała w sobie coś podobnego do tej prawdziwej Rach.
– Słuchaj ja… Naprawdę rozumiem, że masz swoje tajemnice. Każdy je ma, i tak dalej, ale jeśli masz jakiś problem, to mogłabyś mi powiedzieć wiesz? Może będę mógł ci jakoś pomóc i w ogóle… Ewidentnie coś z tobą jest nie tak…
– Ugh! Ty tego nie zrozumiesz… – warknęła. – Posłuchaj, powiem ci w odpowiednim czasie i gwarantuję ci, że wtedy skorzystam z twojej oferty pomocy, ale póki co trzymaj się ode mnie z daleka! Mówię ci to już, któryś raz z rzędu, czemu ty mnie nie słuchasz?!
– Bo chcę ci pomóc Rachel, to wszystko… Ale okej, zrobię jak chcesz, dam ci spokój – westchnąłem. – Jak coś to wiesz, gdzie mnie szukać… Branoc!
– Dobranoc… – bąknęła i uciekła przed siebie.
Ja za to udałem się w stronę przeciwną i skierowałem się do mojego poprzedniego schronienia. Po raz kolejny spróbowałem zasnąć, lecz tym razem nie było tak łatwo. Przed oczami cały czas miałem obraz nieco zniekształconej wadery, co wcale nie ułatwiało sprawy.
Obiecałem, że będę się trzymać od niej z dala… Ugh, czemu to wszystko jest tak skomplikowane?!
Dzisiaj już chyba nie usnę…
<Rachel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz