– Dobranoc. – Ziewnąłem przeciągle i ułożyłem się kawałek dalej.
Mimo, iż byłem wykończony, przez dość długi czas nie mogłem zasnąć. Muszę przyznać, że niebo tutaj jest o wiele, wiele ładniejsze niż gdziekolwiek indziej.
Co kilka chwil zerkałem na Rachel, by upewnić się, że śpi, a następnie z powrotem wracałem wzrokiem na sklepienie.
Po jakimś czasie wreszcie moje oczy zaczynały robić się coraz cięższe, aż w końcu zupełnie opadły, a ja całkowicie odpłynąłem do krainy Morfeusza.
~*~*~*~
Rano (tak mniej więcej o godzinie jedenastej), przeciągnąłem się i uważnie rozejrzałem się dookoła.
Ku mojemu zdziwieniu wadery nigdzie nie było. Szczególnie się tym nie przejąłem. Przecież pod ziemię się raczej nie zapadła…
Tak więc, ociężałym krokiem poszedłem w stronę zejścia z klifu.
– Ekhem. – Usłyszałem zza moich pleców.
Odwróciłem się na pięcie i stanąłem twarzą w twarz z Rachel, która trzymała w zębach pokaźnych rozmiarów jelenia.
– To raczej faceci powinni polować… – bąknąłem.
– Kiedyś mi się odwdzięczysz.
– Jaaaasnee.
Ze względu na to, że w brzuchu burczało mi od dobrych kilku minut – postanowiłem wreszcie zabrać się do jedzenia. W dobrych kilka chwil zapełniliśmy nasze żołądki i udaliśmy się w małą wędrówkę przez skraj lasu.
– Wymyśliłeś już jakieś zadanie dla siebie? – Spytała z wielkim uśmiechem.
– Taa… Trochę nad tym myślałem. Co ty na to żebym pomagał ci w jakichś zadaniach, misjach czy polowaniach? – zaproponowałem niepewnie.
– W sumie to może być… Jak będę czegoś potrzebowała to dam znać. – Wzruszyła ramionami.
– Cieszę się, że się na coś przydam. – Uśmiechnąłem się do niej i pomaszerowałem dalej przed siebie uważnie rozglądając się wokół. – Ej, to jak z tymi terenami? Pokażesz mi je?
<Rachel? Wybacz, że tak nudno>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz