Gdy Rachel mówiąc wprost uciekła za bardzo nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Z jednej strony chciałem pobiec za nią, zaś druga nakazywała mi stać w miejscu. Zresztą i tak pewnie bym jej nie dogonił… Tak więc przez dobrych kilka minut stałem jak słup soli w tym samym miejscu, co chwila spoglądając na mojego towarzysza. Dopiero, gdy Marco wyraźnie zaczął się nudzić i trącił mnie kilka razy łapą – wstałem i wzdychając głęboko postanowiłem wreszcie wydostać się z tego lasu.
Nie było to łatwe zadanie, aczkolwiek z niewielką pomocą smoka i to nam się udało.
Przez dość długi czas snuliśmy się bezczynnie po terenach naszej watahy, a na sam koniec udaliśmy się na łąkę i trochę się z nim pobawiłem. No i okazało się, że mały jednak umie latać!
W między czasie jeszcze trochę zapolowałem, posiedziałem i takie tam… Czyli jednym słowem – nuuudy.
Nie mając żadnego, lepszego zajęcia do roboty, po prostu położyłem się pod jednym z drzew i usnąłem.
~*~*~*~
Następnego dnia po obudzeniu (czyli tak koło południa), poszedłem wreszcie poszukać Rachel.
Przeszedłem przez większość naszych terenów z nosem przy ziemi, chcąc wreszcie wywęszyć zapach wadery, lecz było to na nic. Przy okazji trochę podpytałem o nią Meg, Endera i Shadowzone, ale nikt z wyżej wymienionych jej nie widział. I właśnie wtedy natknąłem się na Aleksa.
– Czego szukasz? – spytał, gdy mnie zauważył.
– Rachel. Widziałeś ją gdzieś może?
– W jaskini patrzałeś?
I właśnie w tym momencie przybiłem sobie mentalnego face palma i zrobiłem minę, którą raczej ciężko będzie jakoś określić.
– Agh! Nie pomyślałem! Dzięki Aleks! – Szybko zerwałem się do biegu, choć w sumie nawet nie wiedziałem, w którym kierunku powinienem się udać.
W sumie gdyby tak głębiej pomyśleć to Rachel nigdy nie pokazywała mi swojego „domu”.
Przekląłem cicho pod nosem i wróciłem do basiora by zdobyć potrzebne informacje.
Ponownie podziękowałem i zgodnie z jego wskazówkami obrałem tym razem odpowiednią drogę.
Był już środek nocy, a ja dopiero co dotarłem do jaskini Rach. Kilka razy pobłądziłem, zboczyłem troszkę z trasy i zgubiłem drogę, a do tego byłem strasznie zmęczony, ale to się wtedy nie liczyło – nareszcie znalazłem tę cholerną jaskinię!
Niepewnie przekroczyłem jej próg i wreszcie zobaczyłem moją „zagubioną” towarzyszkę.
– Em… Rachel? Wszystko w porządku? – spytałem.
<Rachel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz