Black Parade

sobota, 20 maja 2017

Od Soula do Rachel

– Aha… Nie no spoko… – Wzruszyłem ramionami. – No to skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy to co ty na to, żeby wreszcie porobić coś ciekawego? Trzeba nadrobić stracony czas. – Uśmiechnąłem się delikatnie i wstałem.
– Czekaj, co? Tak po prostu? Myślałam, że… Nie uwierzysz, czy coś… Przecież… Jak można przyjąć to z tak stoickim spokojem?!
– W mojej poprzedniej watasze przykładano dość dużą wartość do mitologii, także mniej więcej się w tym orientuję. A poza tym czemu miałbym ci nie wierzyć?
– Ugh, nieważne… To co chcesz porobić?
– W tym momencie to idę odpocząć, bo przyznam szczerze, że mam już dosyć tego wszystkiego… A później to się zobaczy. Idziesz ze mną? – spytałem ruszając w poszukiwaniu jakiegoś wygodnego leżyska.
– Em… Muszę pozałatwiać swoje sprawy, także… Wpadnij do mnie jak już będziesz miał czas i już się wyśpisz. To cześć! – krzyknęła i pobiegła w przeciwną stronę.
Nie miałem zielonego pojęcia, gdzie się udała. Miałem tylko nadzieję, że nie wpakuje się znowu w jakieś tarapaty… Pokręciłem z pobłażaniem głową i ziewnąłem przeciągle. Co z tego, że jeszcze nie tak dawno spałem? Od szczeniaka byłem ogromnym leniem i tak pozostało mi do dzisiaj.
Ze względu na to, że jakoś nie uśmiechało mi się szukanie kolejnej nory, jamy czy czegokolwiek innego – po prostu ułożyłem się na obrzeżu lasu, tak by w razie czego mieć na oku całą łąkę i po prostu zasnąłem.
Obudziłem się dopiero po południu i udałem się na krótki spacer, żeby rozruszać mięśnie przed spotkaniem z Rachel. W między czasie udałem się jeszcze na krótkie odwiedziny do Marco i pogadałem z kilkoma innymi wilkami z watahy.
No i na sam koniec skierowałem się do „domu” Rach. Ostrożnie przekroczyłem jego próg i mimowolnie przypomniał mi się widok z przed kilku dni, który nie należał do najprzyjemniejszych. Przez moje ciało przebiegł lekki dreszcz, ale zignorowałem to.
– Rachel? Jesteś? – krzyknąłem w głąb jaskini.


<Rachel? Doskwiera mi brak weny xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz