Dzisiaj pierwszy raz poszłam do mojej pracy jako opiekunka szczeniąt. Zaprowadziła mnie Megami, trochę powiedziała o tym, co mam robić i zostawiła z Artemisem i Ametyst.
- Dobrze. Więc co chcecie robić? - Spytałam trochę zmieszana.
Cisza.
- Na spacer! - Krzyknęła Ametyst manifestacyjnie. Artemis natychmiast zaczął się tak samo drzeć. Uśmiechnęłam się. - Gdzie?
Cisza.
- No to pójdziemy nad jezioro. Jest ciepło, więc możemy się wykąpać.
- Tak! - Krzyknął Artemis.
Poszliśmy więc nad jezioro. - To co możemy się kąpać? - Spytała z nadzieją Ametyst.
- Tak, przecież mówiłam. Tylko nie wypływajcie za głęboko, bo dostanę po łapach.
Wskoczyłam razem z nimi, bo było mi potwornie gorąco. Pływaliśmy sobie... :)
Potem uznałam, że możemy coś zjeść. - Dobrze. Wyjdźcie z wody, na trawę. Umiecie polować?
- Tak - powiedział zdecydowanie Artemis. Strasznie pewny siebie ten szczeniak. Ametyst nie odpowiedziała, patrzyła uśmiechnięta.
- To zjemy coś małego, chodźcie.
Tuż obok jeziora był mały las, w którym szukaliśmy czegoś dobrego. Po dobrej godzinie poszukiwań Ametyst powiedziała, że jest zmęczona. Zauważyła za to zająca, na którego wszyscy się rzuciliśmy. Złapałam go pierwsza, a Artemis warknął i krzyknął "Łaaa!". Zając przestraszył się, ale już go trzymałam.
Kiedy z nieżywym zającem wróciliśmy na plażę przy jeziorze, powiedziałam do Artemisa:
- Nigdy podczas polowania nie wolno krzyczeć. Trzeba być cicho, bo zwierzę się przestraszy. - Artemis pokiwał głową i zaczął jeść, tak samo jak Ametyst.
- Musimy wracać - powiedziałam, kiedy skończyliśmy.
Wróciliśmy na tą łąkę, gdzie zostawiła nas Megami, aby mogła zabrać szczeniaki.
< Megami? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz