- Dobra. Zakład, że będzie mój?
- Chyba śnisz. - mruknął cicho basior i zaczął się skradać. Aaaa.... więc tak się bawimy? Spoko. ,, CARTER!" zawołałam w myślach. Po chwili w trawie zaczęło się coś poruszać. Mój gryf był już duży, więc było widać czarne futro. Jelon uniósł głowę.
- He he he. - zaśmiałam się cicho. Nagle zwierzyna zaryczała i pognała akurat bokiem do mnie. Soul był zdezorientowany. Nie dziwię mu się. Rzuciłam się na zwierzynę i wgryzłam mu się w kark... w pysku poczułam metaliczny smak krwi. Mam dalej opisywać? Natomiast Soul miał inny problem, bo najwyraźniej Carter go polubił.
- Złaź ze mnie! - krzyknął próbując zepchnąć z siebie gryfa, który lizał go po twarzy.
- Carter, nie wygłupiaj się. - powiedziałam. Gdy ten zeszedł Soul popatrzył na mnie wymownie
- To było nie fair!
- Heh, wiem. - uśmiechnęłam się. - Wygrałam zakład. Ale nie wiem o co się zakładaliśmy. Zakładaliśmy się o coś?
- Nie.
- Ech... szkoda. No, ale kto więcej upoluje to.... daj pomysła.
- Oddaje część swoich łowów drugiemu?
- Wchodzę! - uśmiechnęłam się.
***
Chyba nie muszę się chwalić, że zakład.... przegrałam? Basiory są lepsze w sile. Ja się nadaję bardziej do walki i podpalaniu komuś butów. Patrzyłam z nie określoną prze ze mnie miną na Soula. Coś pomiędzy chytrym uśmiechem, a patrzeniem spode łba.
- Ciesz się ciesz, następny zakład przegrasz.
- Zakład? - Przewróciłam oczami
- Tak!
- Dobra. No to idziemy zwiedzać tereny.
- Po co? Przecież zaraz będzie ciemno. - popatrzyłam na słońce, które w ślimaczym tempie zniżało się ku zachodowi. - No dobra, może nie zaraz. A więc gdzie teraz idziemy?
< Soul?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz