Black Parade

czwartek, 11 maja 2017

Od Endera do Shadowzone/Rachel

Siedmiogłowy gad zaskrzeczał i ruszył w naszą stronę. Naszym jedynym ratunkiem była ucieczka. Biegliśmy, ale hydra nie miała zamiaru dać nam za wygraną. Nie miałem zamiaru się zatrzymywać, ale dziwny dźwięk za mną sprawił, że się obejrzałem. Rachel leżała na ziemi a jedna z głów potwora kierowała się prosto w jej stronę.
- Shadowzone! - Zawołałem, zatrzymując czarno-fioletową waderę.
Stanęliśmy jak wryci, przyglądając się temu dramatowi. Wiedziałem, że powinienem był pobiec i pomóc Rachel. Łapy jednak odmawiały mi posłuszeństwa, bądź co bądź nie chciałem zbyt szybko umierać. Nie wyglądało jednak na to, aby Shadowzone miała przed tym jakieś większe opory. Zaczęła biec w stronę szarej wadery. Zakląłem pod nosem i ruszyłem za nią. Nagle jednak zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Rachel zaczęła się świecić. Samica zawołała coś w niebo, potem otaczające ją światło zamieniło się w ogień. Ciężko powiedzieć co stało się potem. Ogień był wszędzie. Zajadły skrzek hydry zmienił się z czasem w pisk agonii. Gdy potworny gad w końcu padł na ziemię, ogień zgasł. Czarne ciało potwora leżało nieruchome, wyglądało na to, że to koniec. Jak się jednak okazało nie do końca. Szybko udało nam się znaleźć Rachel. Leżała na ziemi, wyglądało na to, że jest półprzytomna.
- Możesz wstać? - Zapytałem wadery.
Samica spojrzała na mnie, ale nic nie powiedziała. Zrozumiałem więc, że nie. Westchnąłem i usiadłem na ziemi. Pomyślałem, że to całkiem dobry moment na chwilę odpoczynku.
- Hej Ender... - Odezwała się nagle Shadowzone. - Radziłabym ci zachować jednak trochę czujności.
Spojrzałem na samicę pytającym wzrokiem, po czym zapytałem:
- Niby dlaczego? Potwór nie żyje, chyba możemy trochę odpocząć.
Nim jednak Shadowzone zdążyła mi odpowiedzieć, kilkanaście metrów dalej spadł głaz. Odruchowo spojrzałem w górę. Okazało się, że jaskinia, w której się znaleźliśmy, zaczęła się walić.
- No pięknie. - Mruknąłem, spoglądając na wciąż leżącą Rachel. - Trzeba się stąd ewakuować.
Podszedłem do szarej samicy, chcąc ją przenieść.
- Pomogłabyś mi? - Zapytałem Shadowzone, gdyż sam nie byłem w stanie, podnieś Rachel tak, by bez problemu móc zabrać ją gdzieś dalej.
Gdy już bezpiecznie trzymałem waderę na plecach, byliśmy gotowi, by uciekać. Nie do końca wiedzieliśmy jednak gdzie biec. Rachel przez chwilę coś mruczała, ale jej słowa były na tyle niewyraźne, że nie byłem w stanie stwierdzić, o co jej chodzi. Poza tym nie mieliśmy czasu, aby zastanawiać się, co chce nam powiedzieć. Pieczara była ogromna a w polu widzenia żadnego wyjścia.
- Tam! - Zawołała Shadowzone, wskazując łapą na dziwny tunel.
Bez dalszego zastanawiania pobiegliśmy w tamtą stronę. Niemal zaraz po tym, jak znaleźliśmy się w tunelu, na ziemię spadł wielki głaz, który zablokował nam drogę powrotną.
- Świetnie. - Mruknąłem.
Poczułem, jak Rachel zaczyna się wiercić, postanowiłem więc położyć ją na ziemi. Widząc, że wadera odzyskuje powoli kontakt z rzeczywistością, powiedziałem:
- Śpiąca królewna nareszcie postanowiła się obudzić.
- Gdzie my jesteśmy? - Zapytała, rozglądając się po ciemnych ścianach.
- Nie wiadomo. - Powiedziała druga z wader.
Tunel, w którym zostaliśmy uwięzieni, zdawał się dość prosty. W zasięgu wzroku była jedynie niewielka jego część, jednak miałem wrażenie, że gdzieś w oddali tli się słabe światło.
- Zostawić was na chwilę samych. - Burknęła wyraźnie niezadowolona Rachel.
- Cóż, to nie nasza wina, że odpłynęłaś. - Odparłem.
- Oczywiście. Mogłam nie ratować wam tyłków i pozwolić temu gadowi waz zeżreć. - Warknęła samica.
- Nikt Cię do tego nie zmuszał. Zresztą, jakie to ma znaczenie? I tak cały czas robisz to, na co masz ochotę.
- No i świetnie!
- Świetnie. - Burknąłem.
Nie miałem ochoty spędzać więcej czasu w jej towarzystwie. Bez słowa ruszyłem więc tunelem, prowadzącym do nieznanego jeszcze miejsca, pozostawiając Shadowzone i Rachel za sobą.

<Shadowzone lub Rachel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz