- Wiesz co Soul?
- Chmm?
- Chyba... musisz iść.
- Czemu?
- Błagam, idź już. - powiedziałam błagalnym tonem. Basior popatrzył na mnie dziwnie.
- Po raz pierwszy się odezwałaś takim tonem, czyli coś jest na rzeczy.
- Lepiej, żebyś nie wiedział. - mruknęłam
- A więc wolisz zostać sama. - odparł. - Spoko. - po chwili zniknął, a koło mnie pojawił się kwiatek, który... rozwiał się jako popiół. Pociemniało mi przed oczami. Nie czułam swojego ciała, liny opadły, a ja zniknęłam z tego świata, pozostawiając za sobą plamę krwi. Śmiem sądzić, że umarłam.
***
To było dziwne uczucie. Mimo, że zginęłam, moje ciało zostało ze mną zabrane. Po co? Zaczęła dziwną wędrówkę przez ziemię, aż w końcu trafiłam do podziemi. Oczywiście znałam to miejsce. Hades mógłby je bardziej urządzić. Przede mną były dusze innych... ludzi, wilków, i innych. Jako jedyna miałam ciało. Wyciągnęłam głowę w bok. Kolejka była śmiertelnie długa. Zaczęłam się rozglądać. Moją uwagę przyciągnęło dziwne światło, które dobiegła z ziemi, 3 metr ode mnie. Zaczęła do niego podchodzić, a gdy miałam już go dotknąć, coś mnie wciągnęło, i znalazłam się w czarnej dziurze, jak w tedy, gdy straciłam przytomność. Przede mną.... oczywiście stała Hestia.
- Mówiłam, żebyś nie wtrącała się w moje życie. - mruknęłam, po czym dodałam. - martwe życie.
- Mogłaś mnie posłuchać.
- Heh, opanowałam w połowie moją mroczną stronę, opanuje w takim razie i takie dziwne pociągi, które zapewnił mi kwiatek. - ostatnie 4 słowa wypowiedziałam warkiem.
- Możesz wrócić do swojego życia, ale będzie to bolesne fizycznie.
- Em... jak bolesne?
- Nie jestem w stanie tego opisać. - powiedziała bogini.
- ale...
- Powrócisz na ziemię jako demon.
- I co tam będę jako demon robić? - Hestia pod postacią wilka popatrzyła na mnie znacząco.
- O... nie, o nie, nie, nie, nie, nie. Już 1 musiałam powstrzymywać.
- Można będzie to powstrzymać.
- Pfff... ciekawe niby jak.
- Tego już będziesz musiała się dowiedzieć sama. - popatrzyłam na nią spode łba. Znowu te zagadki. Hestia tylko coś wypowiedziała, znowu pociemniało mi w oczach... i znalazłam się znowu na ziemi, na jednym z terenów. Już myślałam, że wadera żartowała z tym bólem, ale po paru sekundach przekonałam się, że mówiła prawdę. Skurczyłam się z bólu. Czułam się tak, jakby ktoś mnie rozrywał od środka. Rzeczywiście. Ból nie do opisania. Po 3 minutach byłam cała we własnych łzach, które spływały po mojej sierści. Gdy ból powoli ustawał, podniosłam się z niemi, i od razu poczułam dziwne uczucie... wściekłości, nie opanowania... byłam w swojej mrocznej postaci. No, żegnajcie dobre czasy, witaj udręko.
< Soul? Sorry, że tak długo...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz