Black Parade

czwartek, 11 maja 2017

Od Rachel do Soula

Carterowi się to nie spodoba. Taki towarzysz... nowy smok... łe! Ja miałam tylko nadzieję, że się nie pozabijają. Zadanie dla mnie... nie wiem. Zaczęłam gapić się na smoka, który po pewnym czasie zajrzał mi głęboko w oczy. Pociemniało mi przed oczami i odleciałam. Byłam na siebie zła. Zemdlałam, bo gapiłam się w oczy smoka. Brawo. Byłam w... czarnej dziurze. I to dosłownie. stałam na czymś niewidzialnym a dookoła mnie roztaczała się wieeelka ciemność. Jedynym źródłem światła był mój medalion i... wilczyca. Poznałam ją. kremowo-czarno-biało-brązowe futro emanuowało ogień, mimo, że wadera sama się paliła. Oczy głęboko brązowe, w których było widać niby ogień. Młoda, ognista wadera popatrzyła na mnie z uśmiechem
- Cześć Rachel
- Witaj mamo. - warknęłam - możesz przestać napastować mnie tym kwiatkiem?  Przez niego czuję się dziwnie.
- Masz się tak czuć. I będziesz się tak czuć, do puki nie spełni się to, do czego dążę. - Zrobiłam jedną, z moich nie określonych min. Wiedziałam o co jej chodzi. Te dziwne łaskotki, podniecenie... właśnie w tym momencie miałam ochotę ją walnąć. Kto wie, o tym, kto mnie stworzył? TYLKO ALEKS! No... może jeszcze Shadow, jak mi w myślach czytała, do puki blokady nie włączyłam pod tytułem ,, Zabij się"
- Super, zawsze lubiłam, jak się moja matka wtrącała się w moje życie..... " uczuciowe" tak to delikatnie nazwę.
- Jesteś jeszcze młoda, stworzyłam cię z ognia, wymagało to dużo energii i konsekwencji. Wiesz, jak się bogowie zagotowali?
- ...
- Za stworzenie Cię, spodziewałabym się następnych pokoleń.
- Fajnie. Ale... chcę już wracać. - zaczęło mi się robić nie dobrze.
- Jak chcesz. - powiedziała wadera
- Ale... co się stanie, jak kwiatek się spali? Wybuchnie? Czy...jakiś inny odpowiednik? - wadera uśmiechnęła się ciepło
- Nie chcesz wiedzieć. - po tych słowach wróciłam do rzeczywistości akurat w chwili, kiedy Soul oblał mnie wodą.
- Ej! - zaprotestowałam, szybko wstając, i otrzepując się z wody.
- Wiesz, jak długo tu leżałaś?!
- 5 min?
- 5 min?! Ha! Dobre sobie. Byłaś tutaj z jakieś 30 min.
- Eeee.... - przypomniałam sobie, co powiedziała mi Hestia. Zrobiłam jedną z moich nie określonych min.
- Rachel, dobrze się czujesz?
- Wiesz co? - zapytałam czując, że kwiatek właśnie zaczyna się bardziej palić. - Jaaa.... muszę iść. - powiedziałam i pobiegłam w stronę mojej jaskini.
- Ej! A ty gdzie?! Czekaj!
- Do następnego razu! - zawołałam i pobiegłam dalej. To... było złe.

***

Następny dziwny dzień. Wstałam gwałtownie waląc głową w półkę skalną. Miałam okropne sny. Carter przez cały poranek koło mnie łaził, tak samo jak ten zjebany ( przepraszam za słówko ) kwiatek, który znikał, po czym znowu się pojawiał zapalając coraz bardziej. Unikałam do popołudnia wszystkich, a szczególnie basiorów. W końcu gdy zaczęło się u mnie dziwne chichranie poszłam do Alexa. No w sumie... to za mało powiedziane, bo wyglądało to mniej więcej tak:
- ALEX! - wrzasnęłam wpadając do nory, w której właśnie przebywał mój przyjaciel. Dość DUŻEJ dziury.
- O co chodzi? - zapytał basior wychodząc z cienia.
- POMÓŻ MI BŁAGAM! - znowu krzyknęłam i zaczęłam krążyć w kółko.
- E..... a coś się stało?
- Weź mnie za kilka dni przywiąż do drzewa. Jakimiś specjalnie odpornymi linkami, i czymś, co hamuje magię, bym nie mogła się uwolnić.
- Ale...
- JESTEŚ SYNEM HEFAJSTOSA! WYMYŚL COŚ! - powiedziałam i wybiegłam z nory zostawiając mu zająca na przeproszenie za taki najazd na niego. W końcu ten dzień minął. Była noc. Ale czy to pomogło? Oczywiście, że nie! Byłam rozdarta próbując się opanować, a to zaczęło mi wychodzić z trudem... wielkim trudem.

< Soul? Wena mnie wzięła, akurat nie tam, gdzie trzeba >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz