Patrzyłam się na basiora jak sroka w gnat. Nie ma co mi się dziwić, od paru godzin nie miałam okazji otworzyć jadaczki, rozmowy ze sobą się nie liczą. Zaśmiałam się słysząc imię rozmówcy, jednak już po chwili mój pysk nabrał wyraz pełnego powagi. Szybko odchrząknęłam i zmarszczyłam brwi do tego dumnie się wyprostowałam.
- Wulfryka Persiwal Cymelu Zietosława Dywano Kebabo Krzesło Szafkowa LXIX - Słowa wypowiedziane z powagą szybko przemieniły się w mój nieprzerwany śmiech. Basior sprawiał wrażenie lekko urażonego, jednak spostrzegając, że nie cichnę, zaczął na mnie niezrozumiale spoglądać. W pewnym momencie została mi nawet zaproponowana pomoc, a gdy z moich oczu zaczęły lecieć łzy Luca chciał iść szukać medyka. Ogarnęłam się jednak w porę, odgarnęłam łapą łzy z kącika lewego oka i z uśmiechem przemówiłam.
- Wyglądasz na zmęczonego. - Przybliżyłam się gwałtownie do wilka i podniosłam mu powiekę na co on z lekkim opóźnieniem zareagował oddaleniem.
- Przecież cię nie zjem. - Skomentowałam szczerząc kły w uśmiechu. Wpadłam na pomysł, co automatycznie zdradziła moja mimika. Odwróciłam szyję i zerwałam kubek, który spokojnie dyndał na sznurku splecionym na mojej talii i postawiłam go przed basiorem. W czasie gdy próbowałam się połapać gdzie umiejscowiłam woreczek z liśćmi ostrokrzewu paragwajskiego do naczynia z głośnym chluśnięciem wpadła woda, którą przywiał wiatr z rzeki, oczywiście dzięki mojej ingerencji.
- Tu cię mam. - Wymamrotałam lawinowo zrywając mały pakuneczek z tylnej lewej łapy. Zaśmiałam się cicho i wrzuciłam liście do kubka.
- Pij do dna, a wrócą Ci siły. - Uśmiechnęłam się delikatnie i ekstatycznie zamrugałam. Dźwięk strumienia wypełnił otoczenie a naczynie stało się punktem w którym utkwiłam wzrok tak jak czynił to Luca od dłuższej chwili.
- Przecież Cię nie otruję. - Podsunęłam kubek pod łapy basiora, mimo iż znajdował się on już wystarczająco blisko, a ta czynność mogłaby wydać się zbędna. Przysiadłam na ciepłym piasku i z nerwów podrapałam się tylną łapą za prawym uchem. Wlepiłam swoje ślepia w ciemne oczy basiora.
- Ciekawe czy moja heterochromia jest rozpraszająca. - Zadumałam się kompletnie zapominając o tym, że nie jestem sama. Zostało jeszcze tyle kwestii do wyjaśnienia, moje imię, formalności z alfą i... Herbatka. A czas leci. Popatrzyłam prosto w słońce odwracając pysk od basiora, szybko przymróżyłam oczy chroniąc się przed światłem.
- Pijżesz, bo dzień się skończy a nic nie załatwimy. - Stwierdziłam stanowczo przenosząc wzrok ze słońca na rozmówcę, który do tej pory siedział cicho.
<Hehe no uczepiła się Lucynki jak rzep, jedyne co mogę zrobić to zapalić znicza xD [*]>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz