Black Parade

wtorek, 3 kwietnia 2018

Od Ametyst do Artemisa

Truchtając w stronę granicy, minęłam wąski strumyk wody, któremu jakimś sposobem udało oderwać się od głównego nurtu rzeki. Nie było to nic wartego szczególnej uwagi, a mimo to postanowiłam się zatrzymać. Coś błyszczało za każdym razem, gdy promienie słońca dotykały powierzchni wody. Zmarszczyłam brwi i podeszłam bliżej, nie myliłam się, coś jednak tam było. Po wyciągnięciu okazało się, że był to nieduży wisiorek z perłą. Spodobał mi się on na tyle, że postanowiłam go zatrzymać. Zawiesiłam go więc na szyi i ruszyłam dalej na poszukiwanie błyszczących kamyków. Na granicy nie znalazłam jednak zbyt wiele. Udało mi się bowiem znaleźć zaledwie pięć kamieni. Nie można tego nazwać zbyt imponującym wynikiem. Po cichu liczyłam jednak na to, że być może Artemis miał jeszcze mniej szczęścia niż ja. Zanim ruszyłam w drogę powrotną, postanowiłam jeszcze raz przyjrzeć się swojemu wcześniejszemu znalezisku. W tym celu zdjęłam wisiorek i skierowałam go w stronę słońca. Perła znajdująca się w środku z pewnością była prawdziwa, nie miałam co do tego wątpliwości. Tylko jakim sposobem coś takiego znalazło się w takim miejscu? Nie chcąc za długo się nad tym rozwodzić, wzruszyłam jedynie ramionami. W chwili, gdy chciałam na powrót założyć wisiorek, zdarzyło się coś nieoczekiwanego. Coś przefrunęło tuż obok mnie, wyrywając mi amulet z łap. Szybko rozejrzałam się wokół i wyśledziłam pierzastego łotra.
- Ty parszywy złodziejaszku. - Warknęłam, zbliżając się do czarno-białego ptaka.
Ten jednak najwyraźniej przeczuwając, co może go dalej spotkać, szybko odfrunął. Bez zastanowienia rzuciłam się w pogoń za nim. Sroka była jednak sprytniejsza, niż się spodziewałam, gdyż postanowiła schronić się między skałami, przez które nie byłam w stanie się przecisnąć. Samo wsuwanie łapy nic nie dawało, nie byłam zdolna dosięgnąć ptaka.
- Poczekaj no. - Syknęłam. - Nie puszczę ci tego płazem.
Zaczęłam krążyć w kółko, desperacko próbując wymyślić coś, co wypłoszyłoby łotrzyka z jego kryjówki.
- Ametyst, co ty robisz? - Słysząc to pytanie, aż podskoczyłam, nie spodziewałam się bowiem obecności Artemisa tutaj.
Jego obecność mogła okazać się jednak dość pomocna.
- Musisz mi pomóc. - Powiedziałam, chwytając wilka za ramiona. - Jakaś sroka postanowiła ukraść coś, co należało do mnie i teraz chowa się pomiędzy skałami. Potrzebuję pomocy, sama nie dam rady jej z tamtą wyciągnąć.
Zaraz potem mój wzrok powędrował w dół, prosto na trzymane przez samca wiaderko. Nie mogłam się powstrzymać, aby nie zajrzeć do środka.
- Naprawdę? - Mruknęłam. - Jak to jest, że ty niemal zawsze wygrywasz.
Samiec zaśmiał się i spojrzał na skały znajdujące się za mną.
- Zdaje się, że twoja koleżanka sama postanowiła wyjść z ukrycia.
Odwróciłam się gwałtownie. Sroka faktycznie wyszła spomiędzy skał. Zaraz po tym, jak nasze spojrzenia się spotkały, ptak postanowił jednak uciekać. Bardzo mądrze, nie wiem, co mu zrobię, gdy już go dorwę.
- Za nim! - Krzyknęłam, ciągnąc Artemisa.
Ptak leciał, z każdą chwilą znajdując się coraz bliżej granicy watahy. Zatrzymałam się gwałtownie, czując, że nie jesteśmy już na naszych terenach.
- Ametyst! Co ty robisz? Chcesz ją złapać czy nie?
Spojrzałam na Artemisa, a następnie na odlatującą srokę. Dlaczego się zawahałam? Potrząsnęłam głową, chcąc pozbyć się wszystkich niepotrzebnych myśli i ruszyłam dalej. Nie pozwolę, aby jakieś złodziejskie ptaszysko ze mną wygrało.

<Artemis?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz