Black Parade

wtorek, 3 kwietnia 2018

Od Ametyst do Ourella

Uniosłam brwi w geście zdziwienia. Przesłyszałam się? Nie, to raczej niemożliwe. Maluch wyglądał na bardzo poważnego podczas wypowiadania tych słów. Zabawne. Uniosłam nieznacznie kąciki ust.
- W porządku przyszły dowódco gwardii. - Zaczęłam, pochylając się i przyglądając się z zaciekawieniem młodemu wilkowi. - Powiedz mi lepiej, kim jesteś teraz. Jak się nazywają twoi rodzice?
- Carreour i Sakura.
Zaczęłam wyszukiwać w pamięci momentu, w którym to usłyszałam te imiona. Skrzywiłam się nieznacznie, gdy już dotarło do mnie, o kim jest tutaj mowa.
- Ten krzykacz. - Mruknęłam pod nosem.
Młodzik odchrząknął, przypominając mi o swojej obecności. Spojrzałam na niego kątem oka, zastanawiając się, co też mogłabym z nim zrobić. Wyglądał mi na upartego, a to oznaczało, że nawet jeśli zdecydowałabym się tak po prostu odejść, ten szczeniak pobiegłby za mną. Wyczarowałam więc bańkę, w której uwięziłam szczeniaka.
- Hej! Co ty robisz?! - Zawołał, próbując wydostać się ze swojego tymczasowego więzienia.
- Uspokój się. Nie tak łatwo się przez nie przebić.
Ruszyłam w stronę jednej z polany, na której obecnie można było znaleźć sporo królików lub też innej mniejszej zwierzyny. W czasie naszej drogi Ourell nieustanie coś wykrzykiwał, próbując się przy tym wydostać. Właściwie nawet trochę imponował mi jego zapał. Mimo to ignorowałam go, póki nie dotarliśmy na miejsce. Pozbyłam się bańki i malec upadł prosto na ziemię.
- Umówmy się. Ja pójdę z tobą bez żadnego słowa sprzeciwu, dokąd tylko chcesz, ale najpierw ty coś dla mnie złap.
Szczeniak skrzywił się nieznacznie. Dało się wyczuć, że nie za bardzo podoba mu się taki układ. Czy on w ogóle umie już polować? Uśmiechnęłam się lekko. To właściwie nie miało znaczenia, szczeniak się czymś zajmie, a ja przynajmniej na jakiś czas będę miała spokój.
- Poddajesz się? Czyżby to było dla ciebie za trudne? - Zapytałam.
- Dam sobie radę. - Bąknął maluch, po czym odbiegł.
Prychnęłam, chcąc powstrzymać się od śmiechu. Ułożyłam się więc w cieniu jednego z pobliskich drzew, jednocześnie kątem oka obserwując dość marne próby młodzika. W pewnym momencie zauważyłam, że Ourell wbiega w las, w pogoni za jednym z zajęcy. Nie widziałam sensu jego gonitwy, nie śmiałam jednak mu o tym mówić. Bo i po co? Czas jednak mijał, a szczeniak nie wracał. I choć nie miałam na to najmniejszej ochoty, zdecydowałam się wstać i go poszukać. Wolałam nie sprowadzać na siebie kłopotów, gdyby coś mu się stało. Niedługo po opuszczeniu polany udało mi się znaleźć malca. Jak na złość nie był jednak sam. Niewiele myśląc, skierowałam w stronę nieznanego wilka strumień wody. Ten, zupełnie nie spodziewając się ataku, został odepchnięty przez wodę o kilka metrów.
- Zmiataj stąd mały. - Mruknęłam, stając pomiędzy szczeniakiem a obcym wilkiem.
Uniosłam wargi, pokazując tym samym pełen rząd śnieżnobiałych zębów. Nie podobało mi się, że jakiś obcy miał tupet tak po prostu zapuścić się w samo centrum naszych terenów.
- Jeszcze tu stoisz? - Zapytałam, spoglądając przez ramię na szczeniaka, który najwyraźniej nigdzie się nie wybierał.

<Ourell?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz