Black Parade

niedziela, 15 kwietnia 2018

Od Shu do Achillesa

Ten wilk stopniowo zaczynał mnie irytować. Nie dość, że jest upierdliwym wyjcem, to znaczy - bardem; to w dodatku spogląda na Alarisa w sposób, w jaki spoglądać mogę tylko ja.
Biała kluska może należeć tylko do mnie. Nikogo innego. A jak ktoś myśli inaczej, niech stanie przede mną i powtórzy te słowa.
- Tak. - Powiedziałem spokojnym, lecz za razem beznamiętnym tonem, sugerując, że ten temat jest drażliwy. W końcu, mało kto akceptuje tego typu związki. Nawet jeśli z perspektywy mojej oraz, jak zaczynam się domyślać, również Achillesa, jest to całkowicie normalne. Miłość to miłość. Nie liczy się wygląd zewnętrzny, a to, co jest w środku.
Puste frazesy.
- Ale związek mój i Alarisa nie jest oficjalny. - Przyciągnąłem do siebie pyskiem partnera, chcąc podkreślić, że jest moją przytulanką. W tym czasie spoglądałem z góry na basiora. - Możesz mówić do mnie Shu. Ale nie zdrabniaj tego.
- Na przykład Shuiś. - Zachichotał biały basior, na co przewróciłem oczami. Nie mogłem jednak na Ally'ego się zezłościć. Był po prostu zbyt niewinny. Czego nie można było powiedzieć o nowym. Był niczego sobie, musiałem to przyznać. Ale po pierwsze, był obcy, a po drugie, ciągle się uśmiechał.
Trzeba jednak czasami pokonać swoje demony, wyciągnąć pomocną łapę, te sprawy.
- Zgaduję, że chcesz dołączyć. - Westchnąłem, rozciągając się leniwie. Wiosenne promienie słońca padły na nasze futra, przyjemnie je grzejąc. - Musimy pójść do Alfy, dokładnie, to ja po nią pójdę, a ty poczekasz.
- Poczekam z Achillesem! - Moje dziecko szczęścia, zawsze chętne do nowych przyjaźni, nie baczące na niebezpieczeństwo dla swoich puchatych lędźwi, polizało mnie czule po pysku i podbiegło do Achillesa. Alaris zamerdał szybko ogonem, aż emanując ekscytacją. Nie mogąc mu niczego odmówić, westchnąłem ciężko.
- Zgoda. Ale jak coś Ci zrobi.. - Zmrużyłem oczy, zbliżając się do pyska nowego basiora. Spojrzeliśmy sobie głęboko we wnętrza naszych dusz. O ile takowe mamy. Nigdy nie byłem spirytualistą. - Pożałuje, że się w ogóle urodził.
Odsunąłem się powoli i skierowałem w stronę jaskini Megami. W duchu ganiłem się za swoją głupotę i chorobliwą zazdrość.
Po prostu bałem się, że zostanę sam. A już nigdy w życiu nie chciałem być samotny.

< Achiś? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz