Nie mam pojęcia, kim jest ten cały Carrot, ale skoro jest wręcz wygłodniały, to może by go zaprosić na kolację? Skąd pomysł, że chciałby kogoś zabić? Może jest spoko kolesiem?? Może jego żona go zostawiła??? Może chciałby zostać prawnikiem???!!! Rozmyślanie nad tym, w jaki sposób bym ugościł marchewkowego potwora i czy zrobiłbym kaczkę, czy sarninę zajęło mi resztę drogi. Przed wejściem do jaskini alfy dostałem rozkaz, by nie przynieść wstydu mojemu nowemu ojcu, bo mnie wydziedziczy i wyekskomunikuje z tego kraju. Swoją drogą, ponownie, czy to ja przypadkiem nie jestem starszy? Znów cios prosto w mą męską dumę dorosłego wilka.
- Nie bój żaby, tato, będę grzecznym chłopcem. – puściłem oczko do basiora i zanim ten zdążył przetrawić, co właśnie powiedziałem, i pewnie mnie zagryźć, z wysoko uniesioną głową, i ogonem, wszedłem do jaskini, ponoć zamieszkiwanej przez alfę.
Jaskinia bym powiedział, że naprawdę bardzo ładna, chociaż nie na mój gust. Za dużo stalaktytów i stalagmitów, i czego tam jeszcze. Na samym środku rosło spore, niebieskie i świecące drzewo, pod którym spoczywała wygodnie niebieska….? wadera. Chyba za bardzo przyzwyczaiłem się do widoku wilków w „normalnych” kolorach. Achilles, ty rasisto. Normalnie nie mam słów. Zawiodłeś mnie.
Megami okazała się naprawdę być bardzo miłą osóbką. Mówię to, jakbym spodziewał się od niej nie wiadomo jak odpychającego zachowania, ale cóż, z waderami nie zawsze układało mi się, jakbym tego sobie życzył. Ale do Meg jakoś od razu poczułem dużą sympatię.
Tak więc, po szybkim streszczeniu alfie mojej życiowej historii i podaniu wszystkich powodów, dla których jestem świetnym kandydatem do przyjęcia do jej watahy (te wszystkie powody to – będę miły i koleżeński, i ładnie śpiewam, nie ma to jak być wartościowym członkiem społeczeństwa!) otrzymałem oficjalne błogosławieństwo na zagrzanie tu miejsca. Dowiedziałem się też co nie co o pozostałych członkach watahy. Między innymi, że ten cały Carreou wcale nie jest marchewkowym potworem z ambicjami na zostanie prawnikiem, a bardzo, bardzo agresywnym wilkiem. A szkoda, miłoby było spędzić czas z jakimś przyjaznym stworkiem, studiującym prawo.
Po pożegnaniu się z Meg, wyparowałem zadowolony z siebie z jaskini, żeby zastać Shu z miną niezadowolonego sześciolatka, którego właśnie obudzono z drzemki.
- Zgadnij z kim będziesz musiał się użerać, póki któreś z nas nie wyzionie ducha? – gdybym miał chwytne łapy i przeciwstawne kciuki, właśnie teraz pokazałbym na siebie. Ale nie mam, więc tylko się wyszczerzyłem, z gracją modelki przechodząc wilkowi tuż pod nosem. – No i bardzo chętnie skorzystam z twojej wcześniejszej oferty nocowanki. – nawet jeśli miałbym spać w kącie, jak najdalej od basiorów, zawsze to lepsze niż marznąć na dworze. I naprawdę bardzo się powstrzymywałem przed dodaniem „tato” na końcu zdania. Czuję, że razem z dwójką moich nowych najlepszych przyjaciół założymy rodzinkę; Shu będzie tatą, Alaris drugim tatą, ja córeczką, a ten dziwny kruk, którego widziałem wcześniej przy Shu, będzie naszym pieskiem! I wszyscy będą szczęśliwi!
<Shuś? To co, piżama party?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz