Black Parade

poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Od Shu do Achillesa

Polizałem Alarisa po policzku, gdyż moja mała przylepa ponownie żądała atencji. Nie mogłem mu jej odmówić. Skoro czegoś chciał, to znaczy, że tego potrzebował. A ja miałem zamiar dać mu wszystko, o co poprosi.
Po tym, jak dla mnie, omegi włóczącego się bez celu po ataku demona na moją poprzednią watahę, opuścił swoją rodzinę, musiałem mu się jakoś odwdzięczyć. Za dobre serce, szczere intencje, za to, że aż emanował dobrocią i za to, że po prostu był. I nie odszedł, gdy oznajmiłem mu swoje prawdziwe uczucia.
Z tego również powodu, nie miałem zamiaru pozwolić, aby ktokolwiek odebrał mi Ally'ego. Nigdy, do koca świata i jeszcze dwa dni dłużej, dla pewności.
Tylko nadal pozostawała kwestia Achillesa. Miałem wątpliwości w stosunku do jego osoby, lecz może jednak nie jest taki zły? Może nie czai się na moją kulkę szczęścia?
Teraz na pewno oczekiwał odpowiedzi. Wnioskowałem to po jego wyrazie pyska, wpatrującego się w mą osobę. Tak, spotkałem Megami. Tak, miałem przyjść do niej z nowym wilkiem. I nie, nie mam zamiaru zabić Achillesa, bo zbyt bardzo podoba mi się w tym miejscu.
– Chodź za mną. – Powiedziałem krótko, po czym zwróciłem się do Alarisa, który przechylił w niezwykle uroczy sposób łebek na bok. Z uśmiechem szturchnąłem go łapą w ogon, wiedząc, że tego nie lubi. Reakcję zobaczyłem od razu - basior pisnął i podkulił kitę.
– Zaraz wrócimy, nie martw się. – Powiedziałem z rozbawieniem, a biały zrobił obrażoną minę. Zdawałem sobie sprawę, że jedynie udaje, ale i tak pewnie będę musiał przeprosić go za dotykanie w niedozwolonych miejscach. Mijając go, aby dostać się do Achillesa, zbliżyłem się do ucha partnera.
– Dzisiaj w jaskini odpokutuję wszystkie moje winy, kochanie. – Wyszeptałem zalotnie i skinąłem głową na basiora. Odchodząc w stronę jaskini Megami, usłyszałem podekscytowane skomlenie Alarisa.

Przez całą drogę obserwowałem, czy basior nie ma w planach zrobienia nic głupiego. Naprawdę chciałem mu zaufać. Chciałem się przekonać do niego, że nie jest tak złą personą, na jaką kreuje go mój umysł. Nim to jednak nastąpi, pewnie jeszcze kilkukrotnie zawarczę na niego i będę planował morderstwo.
– Do środka wejdziesz sam, poczekam na ciebie na zewnątrz. Potem pójdziemy poszukać twojej jaskini, jak cię przyjmie. – Wyjaśniłem na zapas, ponieważ nie byliśmy nawet w połowie drogi do naszego punktu docelowego. Achilles spojrzał na mnie pytająco.
– TY ze mną pójdziesz? – Widać było, że nie spodziewał się tego aktu dobroci z mojej strony. W odpowiedzi skinąłem łbem, nie tłumacząc się ze swojej decyzji. W końcu, nie miałem takiego obowiązku. Ale jako członek Akuma no Hakai, uznałem, że powinienem pilnować nowego przed możliwym złem. A te dawało się wyczuć coraz częściej. Na przykład aktualnie moje nozdrza drażniła woń siarki. Jakiś potwór kręci się w okolicy, a jak Achilles nie będzie dostatecznie uważny, może zostać przekąską takiego demona. Nie miałem w planach do tego dopuścić.
– Lepiej będzie, jak dzisiaj zostaniesz w mojej jaskini. – Wypaliłem w zamyśleniu, na co mój towarzysz zatrzymał się. Widocznie nie mógł uwierzyć temu, co słyszy. Ze znudzeniem przeniosłem na niego spojrzenie.
– No co? Chyba nie chcesz, żeby wygłodniały Carreou cię dorwał w lesie, co nie? – Zaśmiałem się krótko, bez krzty radości i podjąłem podróż. Po długiej chwili, stanęliśmy przed zejściem do jaskini alfy. Wskazałem na nią pyskiem.
– Megami już na ciebie czeka. Nie przynieś mi wstydu.

<Achiś?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz