- Mam na imię Achilles – odpowiedziałem grzecznie, a moją uwagę dużo bardziej przykuł biały basior, który przed chwilą nieśmiało wydreptał z jaskini i zaraz znalazł się tuż przy moim rozmówcy. Wyglądał dość niepewnie, a zapachy obu samców były ze sobą mocno zmieszane i w ogóle byli dość.. blisko siebie. Para? Nah, Achiś, przestań na wszystko patrzeć przez swój pedalski pryzmat.
- Stanowisko? – wgapianie się w białą, puchatą istotę przerwało mi z lekka chłodne pytanie delty. Brr.
- Bard! – wypiąłem dumnie pierś, ale ta informacja chyba niezbyt ucieszyła czarnego basiora; w jego złotych oczach pojawiła się taka boleść wymieszana z irytacją, jakby już jednak wolał niańczyć sforę kilkumiesięcznych szczeniaków, śliniących wszystko dookoła, niż dalej prowadzić ze mną rozmowę. – Ale to nie tak, że wpadam w randomowe musicale o moich uczuciach, jak jakieś tęczowe jednorożce! – wytłumaczyłem się szybko. – Po prostu to jedyna rzecz, w której jestem dobry.
Skromniś ze mnie, oczywiście, że jestem wręcz wybitny w wielu innych rzeczach, jednak zapewne z 90% wilków w tej watasze jest ode mnie sporo wybitniejsza w te sprawy. A nie widziałoby mi się być piątym kołem u wozu w każdej sytuacji, wymagającej jakiś specjalnych zdolności. Biały wilk chyba nieco się rozluźnił na informację, że nie jestem skrytobójcą na zlecenie, bo przestał się tak nerwowo wtulać w swojego towarzysza.
- Swoją drogą, wy dwaj jesteście razem? – ciekawość wzięła nade mną górę i wypaliłem, zanim zdążyłem ugryźć się w jęzor.
Jasne, zamiast zapytać chociażby o imię, o alfę (w końcu niby po to tu przyszedłem), o innych członków watahy, porozmawiać o pogodzie czy o cokolwiek innym, wpychaj się w butami w cudze życie prywatne! Gratuluję Achillesie, oto długo wyczekiwany dzień twojej rychłej śmierci.
<Shu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz