Black Parade

czwartek, 19 kwietnia 2018

Od Łucji (piszę bo muszę. Będę mieć to już z głowy)

Patrzyłam na moje jakże szary żywot. Bo jakiego wała mnie spłodzili to ja nie wiem. Już teraz miałam myśli samobójcze. Przełączyłam muzykę na Nightcore - River Flows In You Bo czemu nie. Był ciepły, słoneczny poranek, aczkolwiek moje łapy były mokre od rosy. Mimo, że urodziłam się na końcu zimy, już miałam dość pokrzyw. Ledwo wypełzły już parzą niemiłosiernie. Po trawie chodzi się fajnie, ale patyki zbyt często wbijają się między łapy. Motyle ładnie wyglądają, ale nie nadają się do jedzenia. To takie ćmy, ale dzienne. Małe króliki są miękkie w środku, ale jakoś nie potrafię ich zabić. Ze zjedzeniem jest nieco lepiej, ale nadal nijak. Po co mam zabijać coś niewinnego? Co ta futrzasta kulka mi zrobiła? Prędzej zabiłabym swoje rodzeństwo. Nikogo tu nie znałam, oprócz alph, rodziców, i ciotki. Melodia powoli się skończyła, i terasz mi szło ,,Pod drzewem" a potem cała gama nightcore.
- PUŚĆ MÓJ OGON - Warknęłam potrząsając moim przedłużeniem ogona. Brat trzymał się go zawzięcie, puki nie odwróciłam się, i chłapnęłam zębami obok jego nosa. Ten w efekcie szybko go puścił w odruchu unikania bodźca zewnętrznego. Samiec sturlał się z kamienia, odbił o kretowisko (Tu na razie, jest ściernisko, ale będzie san francisko! A tam gdzie to KRETOWISKO Będzie, stał mój, bank)  i odbijając się od krzaków wylądował w rzeczce.
- Ciekawe prawa fizyki - mruknęłam sama do siebie patrząc za nim.
- Nie potłukłeś się? - usłyszałam Mercy za mną. Gabriel wypluł wodę.
- Nie - mruknął - ale sierść Łucji nie jest smaczna.

< KUNIC>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz