Po tych jakże interesujących i zbyt personalnych obrządkach zapoznawczych, zebrałem w sobie nieco energii i spróbowałem się obrócić na brzuch. Było to trudne, ale, dzięki samozaparciu, udało mi się zmienić swoją pozycję. Zupełnie ignorując zawroty głowy, zamrugałem kilkukrotnie, wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na nieznajomą. Wyglądała dziwnie. Mówiąc to, miałem na myśli kolor jej futra. W głównej mierze, oczywiście. Taki ni to różowy, ni to pomarańczowy. Tak bym to określił. Diametralnie różne od mojego, czarnego jak noc.
No i ja miałem ładne piórka.
Ale ona miała kolorową łapę.
Jesteśmy kwita.
- Kim jesteś? - Spytałem cicho, starając się oszczędzać siły. Wadera, co wywnioskowałem po jej ruchach oraz budowie ciała, zbliżyła się jeszcze bardziej, niebezpiecznie naruszając moją przestrzeń osobistą. Nie lubiłem tego. Prawdopodobnie, gdybym był u szczytu swoich możliwości, jej kłaki latałyby już w powietrzu.
Ale nie jestem. Oraz muszę zrobić dobre wrażenie. Wilczyca nie wyglądała na Alfę, ale pozory zdają się często mylić.
- Najpierw ty mi powiedz! - zawołała z radością, podskakując w miejscu. Jej ogon gwałtownie podnosił się i opadał. Zaczynałem się bać tego dziecka szczęścia. Czuć było od niej różne, dziwne zioła, co tylko dodawało niepokoju jej osobie. Postanowiłem mimo alarmu bijącego w łbie, odrzucić te początkowe myśli i dać waderze szansę. Czasami trzeba. Tak nauczył mnie ojciec. Mimo, że miałem problemy z zaufaniem kogokolwiek i wszędzie widziałem wrogów, to po nieco wnikliwszej obserwacji uznałem, że nieznajoma nie jest Cyrusem w przebraniu. Z resztą, basior by się nigdy nie dał przemalować na różowo.
- Mówią na mnie Lucius Ante Regulus I. - odparłem, przewracając oczami. Na moje ciało padł cień drzewa, przez co zaczynałem odzyskiwać siły. Oraz pewność siebie. - Ale mów do mnie Luca. A ty? - Moje ostatnie słowa były jedynie formalnością. Średnio interesowało mnie imię mojego nowego podwładnego, ale trzeba przynajmniej stwarzać pozory, czyż nie?
<Zieta?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz