Gdy wróciłem z piórem wadera już spała, a ja nie miałem serca jej budzić.
Tak więc położyłem piórko u jej boku i sam położyłem się niedaleko niej od razu zasypiając.
Następnego dnia obudził mnie głośny krzyk przy uchu. Otworzyłem zaspane oczy i spod byka spojrzałem na Rachel, która była sprawcą mojej przerwanej drzemki.
- Czego chcesz? - bąknąłem.
- Trzeba ruszać dalej. Mamy kolejne pióro do zdobycia.
- Jak zrobimy sobie trochę przerwy to nic się nie stanie... - zamknąłem znowu oczy.
- Stanie się! Im szybciej je znajdziemy tym szybciej wrócimy do domu! - Ponownie mnie szturchnęła.
- Ehh... Idę, idę... - odparłem po chwili milczenia.
Rachel wyjęła mapę, a literki ułożyły się w napis ,,Φαράγγι δράκος".
- Wąwóz smoków. - odczytałem. - Wiem gdzie to jest! Przechodziłem tam kiedyś!
- W takim razie prowadź. - Uśmiechnęła się.
Zgodnie z jej prośbą szedłem przodem. Minęła niecała godzina, gdy znaleźliśmy się u progu owego wąwozu. Dawno tu nie byłem więc z zaciekawieniem rozglądałem się wokół.
Ogromne gady były wyjątkowo przyjaźnie do nas nastawione i tylko niektóre zapragnęły zrobić z nas miazgę. Rachel wtedy chciała użyć siły, lecz ja ostudzałem nieco jej zapał i spokojnie z nimi wszystko wyjaśniałem.
W starej watasze dziadek uczył mnie ich języka i teraz nie miałem problemu by się nim porozumieć.
Zresztą już kiedyś tutaj nocowałem przez kilka dni i niekiedy spotykaliśmy na swojej drodze kogoś znajomego.
Tak naprawdę nie wiedzieliśmy, gdzie powinniśmy się udać. Uznałem więc, że najlepszym miejscem będzie siedziba Królowej. Z nią niestety od zawsze miałem na pieńku i nieco powątpiewałem to, że zgodzi nam się pomóc... Wredna baba...
Zanim minęliśmy smoczych strażników i ochroniarzy minęło sporo czasu. Musieli nas zidentyfikować i sprawdzić czy aby na pewno nie zrobimy krzywdy przywódcą.
Po całym procesie wreszcie nas wpuścili. Szliśmy wąskimi korytarzami i zapewne gdybym był tam sam już dawno bym się zgubił... Wiele komnat, zawiłe niczym węże ścieżki...
Wreszcie jednak dostaliśmy się do celu naszej podróży.
- Dzień dobry. - Ukłoniłem się lekko. - Soul jestem... Pamiętasz mnie? - dodałem z kpiącym uśmieszkiem.
Może powinienem okazać większy szacunek wobec niej ale... Nie byłbym sobą, gdybym nie postawił na swoim i nie zrobił jej na złość.
- Pamiętam cię. Czego tu chcesz idioto?!
- Potrzebuję pomocy. Szukamy małej szkatułki, na której wyryte jest greckie pismo. Nie widziałaś jej gdzieś tutaj?
- O tej mówisz? - spytała wskazując łbem na owy przedmiot leżący obok niej.
- Dokładnie! - podszedłem bliżej. - Skoro, go nie potrzebujesz, to ja go sobie wezmę! - Krzyknąłem robiąc krok w przód.
- Stój! Coś za coś... Co jesteś w stanie mi zaoferować w zamian za to pudełeczko? - Zakryła skarb skrzydłem i spojrzała na mnie poważnie.
- Rachel? Co robimy? - spytałem szeptem mojej towarzyszki.
<Rachel? Nie ma to jak smoki! xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz