- Soul.
- Co.
- No chodź. Co Ci ta woda zrobi? Zje Cię?
- ...
- Nie karz mi Ci śpiewać na uspokojenie jak małemu dziecku, i chodź. - Jego reakcja? Nic. Siedział jak siedział, i się nie ruszał.
- SOUL! - wzrdygnął się. - Idziemy. - odparłam siadając przed nim.
- Mnie stąd nie ruszysz.
*** pięć minut później ***
- Puszczaj mnie! - krzyczał basior, którego ciągnęłam za ogon do łódki. Pazurami zarył duże leje w pisaku, co mnie zaczęło doprowadzać do szału. Taki ładnie uklepany piasek...
- Idziemy-do-łódki! - warknęłam, chociaż nie wyraźnie, gdyż mówienie z czyimś ogonem w pysku nie jest łatwe.
- Nie!
- Zachowujesz się jak małe, kapryśne dziecko! - rozpostarłam skrzydła, i wzleciałam w powietrze. Skoro tak się nie dało, to trzeba było w inny sposób. ( przy okazji odepchnęłam wiatrem łódkę tak, że była już na głębokiej wodzie ) W końcu powoli zleciałam na dół, puszczając ogon Soula trochę za wcześnie, ale chyba nic mu się nie stało. Chyba.
- Odwdzięczę Ci się za to. - mruknął basior.
- Ech... ale ty masz grymasy. - mruknęłam, wyjęłam z bagażu liny, i przyczepiłam do siebie.
- Co ty robisz?
- Nie będziemy przecież tak dryfować bez celu. - odparłam, po czym znowu znalazłam się w powietrzu, i z zabójczą szybkością dostałam się na drugi brzeg. Zaraz... czy to była mała wysepka? Odpięłam się od lin, a Soul wyszedł z łódki, którą potem zabezpieczył kołkiem. Ja zdążyłam przelecieć wyspę w zdłórz i w szerz. Nic, po za piachem.
- Tutaj kompletnie NIC nie ma. - mruknęłam.
- No, to możemy już wracać?
- Nie.
- Tak myślałem, że to powiesz.
- To nie myśl tyle. - odparłam z uśmiechem, i zaczęłam węszyć. W końcu mój nos wywąchał coś... innego.
- Soul? Pomożesz?
- Zależy w czym
- W kopaniu. - odparłam, i wzięłam się za przebieranie łapami w piasku.
< Soul? Nudzi mi się :( A jeszcze jutro ta wycieczka dwu dniowa. Zaczynam się wykańczać psychicznie >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz