Dzień nr 1
Piach , piach , piach , zeschnięty krzak , piach , piach... Czy tu nie maczegoś innego od piachu i zeschniętych krzaków? Nudy... Żar lał się z nieba , a piasek wrzynał mi się między pazury. Dobrze , że na początek mam ekwipunek , bo bez niego byłaby bieda. Glebłam sobie na ziemię. Parzy... Ale "Trzeba sobie w życiu radzić-powiedział baca zawiązując buta glistą". Usłyszałam jakieś wycie. A więc wieję. Zaczęłam biec ile sił w łapach. Biegłam nie zwracając na nic uwagi. Postanowiłam zahamować... Ała! Asfalt? Na pustkowiu?! A więc jestem w mieście dwunogów (nazwa z Warrior Cats XD). Pierwszy dzień i już wypadek. Zdarłam sobie poduszki u łap i to piekielnie boli. Potwory poczują krew i szybko mnie znajdą. Postanowiłam wskoczyć pod jakiś daszek i zaczłam zlizywać sobie krew. Czuję się jak kot... Nieważne. Strasznie pusto tu , jak na miasto dwunożnych. Wszędzie wała się szkło , a więc powinnam sobie zabezpieczyć łapy. W nos uderzył mnie smród padliny. Wydobywał się z dziury pod napisem "metro". Zeszłam sobie tam i na wszelki wypadek wzięłam sztylet. Tutaj panował burdel. Usłyszałam wycie... Mieszaniec! Stwór natychmiast skoczył w moją stronę. Wybrałam odpowiedni moment i dźgnęłam go w serce. Uff... Dobrze , że dźgnęłam na czas , bo nie chciałabym nim być... Nie wyczuwałam innego zagrożenia i postanowiłam znaleźć kryjówkę. W końcu położyłam się pod pociągiem z metra. Nie wiem , jak tu wytrzymam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz