- Hahaha! Dobrze ci tak! - Zaśmiałem się, szczerząc się w promiennym uśmiechu.
Rachel tylko przewróciła oczami, po czym spojrzała na mnie tak jakby w myślach szykowała już dla mnie trumnę. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl by ją przeprosić, ale to nie godziło by się z moją duszą chamskiego żartownisia, więc ostatecznie sobie odpuściłem. Mimo to postanowiłem podejść do wadery, co było moim największym błędem. Miałem plan by ją podnieść, pomóc, wyciągnąć z zaspy i tak dalej, lecz suma summarum wszystko potoczyło się kompletnie inaczej. A mianowicie zostałem również wciągnięty pod zaspę.
- Ha! Teraz ja jestem górą! - krzyknęła stając nade mną.
Mimowolnie przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie... Wyglądało mniej więcej tak samo, z tym że zmieniła się pora roku i ogólny zarys otoczenia.
Z głębokiego zamyślenia wyrwało mnie uczucie zimna na pysku. Ugh, chyba czas się odegrać! Dużo mogłem znieść ale bez przesady!
Gwałtownie wstałem na równe nogi, i teraz to ja znajdowałem się nad waderą. Uśmiechnąłem się dumnie i nachyliłem się niżej, tak że nasze twarze dzieliło od siebie zaledwie kilka centymetrów.
- Jestem lepszy Rachel, pogódź się z tym. - szepnąłem jej, patrząc prosto w oczy wadery.
Oczywiście cała ta scenka miała na celu bardziej ją rozdrażnić, a co za tym idzie podpuścić. Nie wiem czemu, ale wręcz ubóstwiałem wkurzać ją. Kochałem robić jej na złość i wiecznie się jej stawiać.
Wyglądało to pewnie jak typowa scenka z jakiegoś dennego romansidła, no ale co ja mogłem zrobić?
- Zabij się. - bąknęła od niechcenia i popchnęła mnie tak, że cofnąłem się.
- Nie! - wyszczerzyłem się.
Rachel podążała cały czas przed siebie cała przemoczona. Trzęsła się przy tym niemiłosiernie, w pewnym momencie zrobiło mi się jej szkoda. Ale znając życie, gdybym podszedł bliżej tooo źle by się to dla mnie skończyło.
Rachel przekroczywszy próg swojej jaskini, od razu usiadła w najdalszym jej kącie i ogrzała się zapalając swoją sierść.
- Zdajesz sobie sprawę, że prędzej czy później zabiję cię własnymi rękami? - Uśmiechnęła się tak jak mają w zwyczajach robić to psychopaci, po czym kichnęłaś.
- O ile oczywiście nie będziesz chora... - mruknąłem. - Jak coś, to jestem chętny do opieki się tobą! - wyszczerzyłem się.
Rachel? xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz