No zajebiście kurde. Nabrałem gwałtownie powietrza w płuca, lecz było za późno i nawdychałem się tylko wody. A co za tym idzie zacząłem się krztusić i kasłać.
WSPANIALE.
Ostatkami sił próbowałem wydostać się ponad taflę wody, lecz jak wiadomo - byłem przegrywem życiowym to musiało mi się to nie udać. No i suma summarum, zamknąłem oczy lecz już ich nie otworzyłem. Najwyraźniej urwał mi się film...
Time skip
Uchyliłem delikatnie powieki i zajęło mi to trochę czasu, nim ogarnąłem co się wokół mnie dzieje. Leżałem na kimś, to znaczy częściowo, bo głównie to wlokłem się po ziemi, a moje futro było całe upaprane we krwi.
Dzięki ci siostrzyczko.
Poruszyłem się niespokojnie, a Genevieve najwyraźniej wyczuła to.
- Ooo, bracie! Obudziłeś się. - zagadnęła wesoło potrząsając mną.
- Nie możesz szybciej? - bąknąłem przecierając oczy i ziewając donośnie.
- Ewentualnie możesz sam się pofatygować, wstać i iść sam... - zaproponowała, a oczami wyobraźni widziałem jak przewraca oczami.
- Eh, w sumie racja. - wzruszyłem barkami i stanąłem na własne łapy.
- Eh, w sumie racja. - wzruszyłem barkami i stanąłem na własne łapy.
Na początku otrzepałem się z ziemi i błota, a następnie cały skąpałem się w ogniu, aby się ogrzać.
- Ah! Od razu lepiej! - jeszcze raz się otrzepałem i z bananem na twarzy zrównałem krok z moją towarzyszką.
- Ah! Od razu lepiej! - jeszcze raz się otrzepałem i z bananem na twarzy zrównałem krok z moją towarzyszką.
Gen? Brakus wenus ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz