Nie wiedziałem, nawet kiedy udało mu się narzucić na moją szyję łańcuch. Musiałem przyznać, że wilk miał naprawdę sporo siły, pomimo mojej szamotaniny jakoś udało mu się mnie utrzymać.
- Spokój! - Syknął przez zęby drugi z napastników. - Gadaj, po co tu przylazłeś?
- To tak traktujecie gości? - Zapytałem z przekąsem. - Nic nie powiem, póki nie powiecie mi, gdzie ona jest.
Wilk przewrócił teatralnie oczami i spoglądając na trzymającego łańcuch samca, powiedział:
- Zabieramy go do alfy, już on go zmusi do gadania.
Z początku wierciłem się i szamotałem, to jednak niewiele mi dawało. Marnowanie siły i nic więcej. Choć niechętnie w końcu zdecydowałem się spokojnie podążyć za wilkami do ich alfy. Ostatecznie właśnie o to nam chodziło, nie mogłem jednak przestać martwić się o Megami.
~~~~
- Przyprowadziliśmy intruza. - Powiedział jeden z prowadzących mnie wilków, drugi wciąż trzymał drugi koniec łańcucha.- Wprowadźcie go. - Odpowiedział nieznany mi jeszcze głos.
Wprowadzony zostałem do nieco większej komnaty. Tam czekała na mnie grupka wilków a na ich czele jakiś ciemnoniebieski basior.
- Kim jesteś? - Zapytał wilk.
- Ender. - Rzuciłem oschle. - Gdzie jest moja przyjaciółka?
- Chyba nie do końca zdajesz sobie sprawę ze swojego położenia. - Warknął wilk, podchodząc bliżej. - Czego tu szukasz?
- Nie jestem tu sam. Najpierw powiedzcie mi, gdzie ona jest.
Samiec spochmurniał, po chwili jednak zaśmiał się i odchodząc, rzucił jeszcze:
- Masz odważnych popleczników.
Przekręciłem głowę w pytającym geście. Nie za bardzo rozumiałem sens słów samca, oczywiście do momentu, w którym nie zauważyłem wśród wilków znajomej mi postaci.
- Meg! - Zawołałem, rzucając się w jej stronę, jednak zaciśnięty wokół mojej szyi łańcuch skutecznie uniemożliwił mi jakiekolwiek działanie.
- Wypuść go, nie przyszliśmy tu, żeby walczyć. - Powiedziała Megami.
- Doprawdy? - Zapytał basior jakby nieco rozbawiony. - Co więc zatem was tu sprowadza?
- Chcielibyśmy zaproponować sojusz. - Odparła spokojnie wadera.
Basior gwałtownie zbliżył się do wilczycy, jednocześnie obnażając swoje kły.
- Masz tupet. - Warknął. - Przychodzić tutaj z taką propozycją po tym, co zrobiłaś. - Samiec wyciągnął przed siebie posklejane w całość kawałki kamienia.
Wśród wilków dało się usłyszeć szepty, wyglądało na to, że część z nich nie znała tej historii. Basior wyprostował się i zgromił nas oboje wzrokiem.
- W porządku. Mogę przystać na waszą propozycję, ale dopiero gdy udowodnicie, że warto wam zaufać.
- Jak mamy to zrobić? - Zapytała Meg.
- Nie będę marnował na was czasu, jeśli nie uda się wam pokonać jednego z moich wojowników.
W jaskini zapadła cisza i choć nie trwała ona długo to była nad wyraz przenikliwa.
- Ja będę walczył. - Odezwałem się w końcu. - Ale chciałbym coś zaproponować.
- Co takiego?
- Niech to będzie tradycyjna walka, żadnych magicznych mocy.
Basior zmarszczył brwi, po chwili uśmiechnął się jednak zawadiacko i stwierdził:
- Właściwie czemu nie. Może być ciekawie. - Spojrzał na trzymającego łańcuch wilka i dodał jeszcze. - Zdejmij mu to, niech przygotuje się do walki.
Gdy tylko krępujący ruchy łańcuch został zdjęty, mogłem odetchnąć z ulgą.
- Zwariowałeś? - Zapytała Meg, nie zauważyłem, nawet kiedy znalazła się obok mnie.
- Przecież nie mogłem pozwolić, abyś to ty walczyła. - Mruknąłem nieco zły, że próbuje mi robić wyrzuty.
- Możesz zostać ranny. - Westchnęła i kątem oka spojrzała na ciemnoniebieskiego wilka, potem dodała jeszcze ściszonym głosem. - Mogą nawet próbować cię zabić.
Uśmiechnąłem się i przytuliłem waderę. Poczułem, że Meg drgnęła, najwyraźniej zaskoczona tym, co robię, ale nie próbowała się ode mnie w żaden sposób odsunąć.
- Nie dam się tak łatwo zabić. - Starałem się mówić jak najciszej, tak aby tylko wilczyca mogła mnie usłyszeć. - Na razie jest ktoś, dla kogo chciałbym żyć, więc proszę, po prostu mi zaufaj.
<Meg?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz