Tej nocy nie spałem za dobrze. Sam nie wiem, co dokładnie było tego powodem. Mimo wszystko postanowiłem nie opuszczać jaskini przed świtem, a ten o tej porze roku przychodził dość późno. Gdy jak prawie co rano znalazłem się pod jaskinią Megami, zakląłem pod nosem. Być może powinienem skończyć z tym nawykiem. Ostatecznie jednak, skoro już tu byłem, nie było sensu, aby się wycofywać. Zajrzałem do jaskini, Meg jeszcze spała a prócz niej wewnątrz nie było nikogo. Usiadłem więc przed jaskinią i postanowiłem zaczekać. Nie wiem, ile czasu minęło, ale z pewnością było to kilka godzin, nim samica wyszła z jaskini.
- Nasza śpiąca królewna w końcu postanowiła wstać. - Zaśmiałem się.
Wadera na początku jakby się wystraszyła i wzdrygnęła. Chwilę potem jednak udało jej się uśmiechnąć.
- Czekałeś na mnie? Coś się stało?
W odpowiedzi pokręciłem przecząco głową. Pomimo iż Meg spała prawie do południa to wydała mi się dość zmęczona.
- I jak się spało? - Zapytałem, podążając za samicą prosto do najbliższego strumyka.
- Nie najgorzej. - Odparła po chwili milczenia.
Jej odpowiedź wydała mi się dość wymijająca. Gdy wadera brała poranną kąpiel, postanowiłem poruszyć jeszcze jedną kwestię. Nie do końca byłem jednak pewien jak to zrobić. Nie dostałem jednak wystarczająco dużo czasu, aby się nad tym zastanowić. Na niebie pojawił się dziwny niebieski promień. Gdy wzrokiem powędrowałem w stronę jego źródła, okazało się, że światło pochodzi zza gór. Z niedowierzaniem przyglądałem się temu dziwnemu promieniowi. Cokolwiek się tam działo, nie czułem, aby miało to być coś dobrego.
- Myślisz, że powinniśmy złożyć naszym sąsiadom zza gór wizytę? - Zapytałem niepewnie.
<Meg? Nie mam za bardzo pomysłu :/>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz