Taka muzyczka na początek: Link
Nie czytaj dalej. Są tam tylko tortury. Jakieś +16? XD Czyli... PISZĘ TO NIELEGALNIE! ŁEEE
Bądźmy szczerzy. Nudziło mi się. I to bardzo. Dowiedziałam się, że Diablo odchodzi z watahy. Z tego co wiem, wilki które odchodzą są już obojętne. Więc... uśmiechnęłam się złowieszczo. Wilk zginie w męczarniach. Nie ma innej opcji. Tak więc gdy było ciemno, i ten akurat wychodził poza tereny, ukryłam się w cieniu, i w ostatniej chwili, gdy ten się akurat obracał, skoczyłam na niego ogłuszając tak że ten zobaczył tylko moje świecące w ciemności oczy, i już więcej nie widział. Obudził się dopiero po dniu, gdy już dawno wisiał do góry nogami przykuty do ściany, łańcuchami niwelującymi magię. Gdy się budził, by przyspieszyć ten proces, oblałam go lodowatą wodą. ten szybko odzyskał zmysły.
- NO ŚPIOCHU! Budzić się! - zawołałam.
- Gdzie... ja jestem? - mruknął
- NIE WIEM! - krzyknęłam z uśmiechem. Miał kiepski dzień. Zwykle zabijałam od razu, ale akurat teraz miałam głupakwę. Co poradzić? Zaczęłam się śmiać bez większej przyczyny.
- Zachowujesz się jakbyś była chora na głowę. - odparł z kwaśną miną.
- Za to ty jak trup. Bo zaraz nim będziesz. Tylko zastanawiam się, czy najpierw cię wysterylizować, czy poterroryzować.
- Zaraz, co?
- Chmm? Mówiłeś coś? - zaczęłam grzebać w narzędziach do tortur. - Zapewniłabym ci nieco rozkoszy przed torturami, ale Soul by się na mnie wściekł - uśmiechnęłam się sama do siebie, wyciągając z kufra coś do odcinania kończyn. Podeszłam do niego, wzleciałam nieco wyżej, i wepchnęłam mu jakąś zakrwawioną, starą już krwią szmatę do pyska. Ten tylko wybałuszył oczy.
- No co? Chyba nikt nie chce by ciebie było słychać, nie? - uśmiechnęłam się, i odcięłam mu przednią łapę.
*** Kilka dni później bo nie chce mi się odpisywać, ale już po kastracji ***
Przyszłam do pomieszczenia. Pod wiszącym, całkowicie wycieńczonym basiorem była masa krwi. Sam widok basiora nie był przyjemny. Miał w sobie kilka gwoździ, nie miał dwóch łap, języka, oczu, połowy ogona, kilka głębokich ran i śladów po poparzeniach. Przebity mieczem. Nie miał narzędzia rozrodczego, bo go ucięłam, przy okazji kastrując ( nie mylić dwóch pojęć proszę ).
- Czego znowu chcesz... - odezwał się słabym głosem.
- Twojej śmierci - mruknęłam, i szybkim machnięciem mieczo-katany odcięłam mu głowę. Biedny mieczyk. Potem tylko nabiłam ją na bal, i wywiesiłam na jednym z granicy terenów WDP z ogłoszeniem:
,, Odchodzisz, to z jakąś normalną przyczyną, i nie wkurzając wcześniej tutejszej bethy. Miłego dnia :) "
Boje się ciebie Xd
OdpowiedzUsuńNo cóż. Mnie się większość ludzi boi XD Albo uważa za dziwoląga. Bywa XD
Usuń