Lód i zima to dwie rzeczy, które kocham najbardziej, zaraz za jedzeniem. Dlatego ślizganie się po zamarzniętym jeziorze było dla mnie cudowne. Zazwyczaj gdy wchodziłam na lodowisko, dla bezpieczeństwa utwardzałam lód, jednak dzisiaj zupełnie zapomniałam o moich umiejętnościach, toteż gdy lód zaczął pękać totalnie nie wiedziałam co robić. Stanęłam jak wryta i przerażona obserwowałam pękającą taflę pod moimi łapami.
- Soul uważaj! - krzyknęłam, kiedy pęknięcia pod jego nogami stawały się coraz większe. Nagle lód zapadł się pod jego ciężarem a Soul wpadł do wody.
- Nie Soul! - wrzasnęłam po czym wskoczyłam tuż za nim. Woda była lodowata, jednak nie zwracałam na to uwagi. W tej chwili obchodził mnie tylko mój brat, który aktualnie opadał bezsilnie na dno jeziora. Szybko popłynęłam do niego i złapałam za jego kark. Ciężar Soula sprawił mi trochę trudności, jednak wyciągnęłam go z wody. Przeciągnęłam jego bezwładne ciało na ziemię. Nie wiedziałam co robić. Trąciłam tylko nosem jego łapę. Oczy zrobiły mi się mokre od łez. Tyle czasu szukałam brata tylko po to żeby teraz go stracić. Wstałam i próbowałam jakimś cudem włożyć Soula na plecy.
- Nie pomagasz mi braciszku - mruknęłam. Ach ten czarny humor. Przerzuciłam chłopaka przez grzbiet i usiłowałam zrobić krok. Moje ciało ugięło się pod jego masą.
- Ehh musisz schudnąć... - zażartowałam.Postanowiłam że się nie poddam. Z lekkimi trudnościami ruszyłam w kierunku jego jaskini.
Soul?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz