Dostałam od moich kolegów pikne lekarstwo O nazwie: Rum. Rozgrzał od środka dość mocno, i pobudził do życia.
- Nie dasz rady mnie zaaabić - zaśmiałam się, i zmieniłam w ogień, po czym wróciłam w tej postaci do jaskini czując, że jest mi cholernie zimno, i mam nie miłe ciarki. Dało O sobie też znać osłabienie. Usłyszałam jak mój złotooczny czarny basior zaczął o czymś rozmawiać z Soulem, a ja schowałam się pod pierzyną. Tu złe moce ( czyt: Soul ze śniegiem ) mnie nie dopadną. Pierzyna okazała się zimna. Tym samym było zimno też mi. Carter jak był mały to się zwijał w kulkę i grzał. Teraz się nie nadawał. Może i grzał, ale się przy tym rozwalał.
- Śpisz? - usłyszałam głos Soula obok mnie.
- Mhm... - burknęłam w odpowiedzi. Ten w odpowiedzi przytachał koc, ale ja go wciągnęłam pod kołdrę i przytuliłam do jego pleców.
- Od dzisiaj będziesz moim miśkiem. Miałam kiedyś takiego fajnego, ale przez przypadek mu odcięłam głowę. Tobie postaram się jej nie pozbawić. - Mruknęłam na wpół śpiąc.
- Kiedyś Cię zabiję. - bąknął dziwnym tonem .
- Spoko... przynajmniej nie będę się musiała z tym więcej męczyć... - po tych jakże zrozumiałych słowach ( czuj ten sarkazm ) usnęłam.
< Soul? Będziesz moim miśkiem? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz