Black Parade

wtorek, 2 stycznia 2018

Od Soula CD Rachel

 - Faceci z klubu wszystko mi powiedzieli. - powiedziałem.
 - O...O czym? - tak jakby zająknęła się.
 - O tym, żeee... Ugh, ciężko mi o tym mówić. - Warknąłem. - No, że się we mnie zakochałaś.
 - CO?! Ja... W tobieee?! Proszę cię! - Zaśmiała się nerwowo.
 - No słuchaj no. Ja tam nie wiem co ty im naopowiadałaś tam...
Patrzyłem cały czas w jej oczy próbując wyczytać cokolwiek z jej twarzy. Co w sumie było ciężkie, gdyż nie zdradzała żadnych uczuć. Czy tylko ja miałem w głowie taki mętlik?
Już raz byłem zakochany i nie skończyło się to dobrze... Na samo wspomnienie o tym wykrzywiłem twarz w dziwny grymas z obrzydzeniem. Parszywa wadera... Nigdy jej tego nie wybaczę.
 - Tak czy nie? - spytałem w końcu.
 - Nie - odparła bez zastanowienia.
 - No to spoko... - powiedziałem.
Nie wiem czy bardziej kamień spadł mi z serca, czy czułem jakieś rozczarowanie. W sumie to nie czułem nic. Pustkę... kompletną pustkę... Nic nowego...
Rachel leżała na przygotowanym przeze mnie legowisku i powoli, bez pośpiechu sączyła wodę, którą jej przygotowałem wcześniej. Nie wykazywała po sobie żadnych oznak kaca. To chyba dobrze...
 - Jesteś w stanie dzisiaj wrócić do centrum watahy? Czy może jeszcze poczekamy jeden dzień i wyruszymy jutro rano? - upewniłem się.
W odpowiedzi tylko z głośnym hukiem dosłownie walnęła się na posłanie i bąknęła coś pod nosem przecierając oczy.
To chyba znaczyło, że nie...
 - No jak wolisz... - Uśmiechnąłem się pod nosem i położyłem się obok niej.
Nie spałem przez większość nocy, więc byłem zmęczony. A co za tym idzie momentalnie zasnąłem. I jak nigdy nic mi się nie śniło, tak dzisiaj wyjatkowo miałem dziwny sen. Mianowicie staliśmy sobie z Rach obok mojej jaskini. Oboje uśmiechnięci i szczęśliwi. Ogrzewali się w blasku słońca, a ja obejmowałem ją czule. Co to za zrąbany sen?! Spojrzałem w dal, a tam o zgrozo biegały jakieś małe bachorki. Wspaniale! Pokręciłem głową na boki, ale to nic nie dawało... Czy my... Ja i Rachel... Byli małżeństwem? A do tego tam w oddali biegały nasze szczeniaki?
Na tym to się mniej więcej skończyło, gdyż zaledwie chwilę później obudziłem się cały spocony.
 - Co? Gdzie? Jak? - krzyknąłem zdezorientowany.

Rachel? Tak rodzinnie będzie, a co *lenny*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz