- Nie jest dobrze. - Westchnęła Megami, spoglądając na szare chmury.
Rozejrzałem się wokół. Jedyne co nas w tej chwili otaczało to śnieg. Ponownie przystawiłem nos do ziemi i na chwilę zamknąłem oczy.
- Meg! - Zawołałem - Jeden z nich się rozdzielił.
- Jesteś w stanie wyczuć, dokąd poszedł?
Skinąłem przytakująco głową i ruszyliśmy dalej. Śnieg sypał nieubłaganie, jakby chciał nas zniechęcić do dalszej wędrówki.
~~Jakiś czas później~~
Zmrużyłem oczy, sypiące się z nieba płatki śniegu zdecydowanie utrudniały dostrzeżenie czegokolwiek. Mimo to nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że przed nami coś się znajduję. Zatrzymałem się w miejscu, po chwili Megami zrobiła to samo, stając tuż obok mnie.- Coś tam jest? - Zapytała, strzepując z siebie śnieg.
- Nie jestem pewien... - Odparłem zgodnie z prawdą.
Nic więcej nie mówiąc, wadera postanowiła ruszyć przed siebie, prosto w stronę nieznanego. Przez chwilę stałem, jedynie się jej przyglądając. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że nie mogę jej pozwolić tak po prostu sobie pójść. Podbiegłem i zagrodziłem jej drogę.
- Może lepiej, jeśli ja pójdę pierwszy? - Zaproponowałem.
Na chwilę zapadła cisza, w końcu jednak Meg westchnęła i odparła:
- W porządku, ale zawołaj mnie, jeśli tylko zauważysz coś podejrzanego.
- Jasne. - Uśmiechnąłem się lekko.
W miarę skracania się dystansu tajemniczy obiekt, jaki wcześniej widzieliśmy, stawał się coraz wyraźniejszy. Jak się okazało, była to wielka brama. Zarówno z lewej, jak i prawej strony bramy ciągnął się mur. Przez okropną wręcz pogodę nie dało się dostrzec jego końca. W pobliżu nie zauważyłem ani nie wyczułem nikogo. Zwykła ciekawość sprawiła, że postanowiłem pchnąć bramę, by sprawdzić, czy jest otwarta. Jak się okazało, wielkie drzwi uchyliły się wyjątkowo łatwo. Wsunąłem głowę pomiędzy skrzydła drzwi i rozejrzałem się. Brak żywej duszy. Cofnąłem się i wróciłem do Megami, aby opowiedzieć jej o tym, co znalazłem. Pojawił się jednak pewien problem, samicy nie było tam, gdzie ją pozostawiłem. Szybko spojrzałem na śnieg, ślady łap, wielu łap. Były tu obce wilki, nie te same co wcześniej, ale inne. Było ich dwóch, może trzech. Nie miałem czasu, by o tym myśleć. Meg zniknęła i niezależnie od tego ilu ich było, musiałem po prostu ich znaleźć. Ruszyłem za śladami pozostawionymi na śniegu. Musiałem się pośpieszyć, gdy ślady zostaną zakryte przez sypiące się z nieba płatki, moje szanse na odnalezienie ich będą niemal zerowe. Zakląłem pod nosem. Sam chciałem, aby nie szła dalej, a teraz przez to zniknęła.
- Oby tylko nic się jej nie stało. - Mruknąłem, biegnąc po pozostawionych przez wilki śladach.
<Megami?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz