Black Parade

wtorek, 30 stycznia 2018

Od Rachel do Soula

- Co się drzesz stary capie! - krzyknęłam wpadając do kuchni, i pieprznęłam go poduszką. Ten szybko zdjął ją z twarzy
- To ty żyjesz?!
- Nie, umarłam! Spać próbuję! - widząc jego minę zaczęłam się śmiać. - Dobra, dobra. Sorry
- Zdrowa?
- Na pewno mi się polepszyło - powiedziałam. - ile spałam?
- tak z resztę dnia I noc. Jest ranek.
- uch... Śniła mi się śmierć. - burknęłam siadając.
- To źle?
- Nie - uśmiechnęłam się. - sęk w tym, że to nie ja zabiłam - basior zaczął się śmiać.
- no i co rżysz - mruknęłam z irytacją.
- Nie nic. Idziemy gdzieś? - powiedział jakby przetwarzając informacje.
- kawiarnia - mruknęłam napuszając futro. - A potem możesz mnie wlec gdzie chcesz.
- Spoko - odparł. Tak więc kawiarnia. Zamówiłam... zapomniałam jak się to nazywa, ale chyba latte, I jeszcze krem czekoladowy. Ciastko free! Potem poszliśmy... nad wodospad, gdzie zwykle kwitła wiśnia. Dużo kamieni, efekt Japoński. Ale w zimie jednak miał swój urok. Trza się było cieszyć, bo zapowiadano roztopy.
- Rachel...
- No co? Mało kawy? - zaśmiałam się lepiąc małego bałano-kota.
- Nie.. Nie to.. - popatrzyłam na niego. Zmieszał się? Chyba jednak ZA DUŻO kawy.
- No mów, przecież cię nie zjem.

< Soul? Trochę Cię wyrolowałam. A do wakacji daleko  >

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Od Soula do Rachel

 - Z tym? - spytałem ale ona już zapadła w głęboki sen.
Westchnąłem więc przeciągle i bardziej okryłem się pierzyną. Było mi zimno. W końcu jest środek zimy...
Mimo wszystko nie mogłem zasnąć. Jedynie leżałem sobie z zamkniętymi oczami. Cały czas dręczyły mnie słowa wypowiedziane przez waderę.
Z czym się musiała męczyć? 
Czasem wkurzała mnie ta jej tajemniczość. Jakby nie mogła przestać owijać w bawełnę tylko walić prosto z mostu. W czasie snu bardziej się we mnie wtuliła i mruknęła coś pod nosem. Przyznam szczerze, że było to miłe uczucie... Dawno nie czułem czyjegoś ciepła obok siebie i chyba mi tego brakowało. Przymknąłem więc jeszcze bardziej oczy delektując się chwilą. A na moją twarz wstąpił delikatny uśmiech.
 - Soul? - bąknęła jeszcze zaspana Rachel.
 - Jestem obok, śpij. - Przejechałem łapą po jej sierści.
Ona wydukała tylko krótkie ,,Mhm..." i ponownie odpłynęła w krainę Morfeusza. 
Przez chwilę tylko obróciła się na drugi bok i wtedy objąłem ją od tyłu. Co chwila się wierciła i przewracała z boku na bok.
Może śni jej się jakiś koszmar? W końcu i ja wylądowałem na podłodze z głośnym hukiem, gdyż ona cały czas się rozwalała. Bąknąłem jakieś ciche przekleństwo pod nosem i rozmasowując bolące miejsce, po cichu udałem się w stronę innego pomieszczenia. Chyba trafiłem do czegoś w rodzaju kuchni. Usiadłem sobie przy stole i wpatrywałem się na spadające płatki śniegu, gdyż stąd miałem idealne miejsce do podziwiania takich widoków. Czas mijał a ja czułem tylko nudę i monotonię. Przez chwilę próbowałem usnąć ale nic z tego. Jakaś dziwna siła nie pozwalała mi nawet zmrużyć oka.
 - Ughhhh, zabijcie mnie proszęęęę! - uderzyłem lekko głową w stół. 

Rachel? ciotka wena wyjechała na wakacje ;-;

Nowa wadera!



Właściciel: Wqeryla@gmail.com
Autor obrazka: ¯\_(ツ)_/¯
Imię: Weryla
Przezwisko: Różnie na nią wołają, ale jej imię w skrócie to Wery
Wiek: 5 lat i 8 miesięcy
Płeć:Wadera
Stanowisko: Beta
Lubi: Naukę magi, magię, spokój, szczeniaki, nurkowanie, wygrzewanie się na słońcu,
Nie lubi: Mięsa! (Zje jeśli musi) Zabijania bez potrzeby, Wilków zapatrzonych w siebie, Kiedy ktoś jej nie docenia, niesprawiedliwości.
Motto: Nie ma
Żywioł: Iluzja
Rodzina: Mama: Dream Ojciec: Nie wiadomo
Historia: (W wielkim skrócie) Od urodzenia mieszkała na polanach z Matką, bez żadnej watahy... tylko one dwie. Matka uczyła ją różnorakich zaklęć, taktyk i legend, dzięki czemu Wandera wyrosła na Maga pragnącego wiedzy. Kiedy Dream (matka) zmarła Weryla załamała się, nie mogła znieść myśli że jej jedyny członek rodziny umarł, uciekła do gór. Ukrywała się tam przez dwa lata...ucząc się magi na podstawie prób i błędów. Po dwóch latach życia w totalnym odosobnieniu i diecie jagodowej Wery musiała ciekać, gdyż jej teren przejęła dość duża wataha, która nie miała wobec niej przyjaznych zamiarów. I tak rozpoczęła się jej tułaczka, gdyby nie odnalezienie pewnej wandery... Megami, która przyjęła ją do stada.
Charakter: Dwie twarze, z czego tylko kilka osób zna tą drugą. Na co dzień miła i spokojna, pomoże każdemu z watahy, cokolwiek by o nim nie myślała. Wyrozumiała i szczera, potrafiąca walczyć o to, co uważa za słuszne. Dba o wygląd, używa cząsteczek diamentów zamiast błyszczyków. Dzięki czemu często świeci w ciemności.
Amulet: Naszyjnik od Matki, dzięki niemu może tworzyć diamenty wokół niej. (Pokazane na zdjęciu)
Jaskinia: Link
Głos: Nightcore - Try
Zauroczenie: Brak
Status: Wolna i poszukuje
Partner: Nie
Moce: Ogólnie Magia,  Kontrolowanie żywiołów.
Umiejętności:Szybko biega, dobrze pływa. Skrada się bezszelestnie. Zna każdy rodzaj ziół leczniczych.
Szczeniaki:Dwa adoptowane
Point: 0
Uwagi/kary:

niedziela, 28 stycznia 2018

Od Megami do Endera

-Wierzę w ciebie-powiedziałam odchodząc kilka kroków. Po chwili Ender rzucił się na wilka stojącego obok. Odwróciłam głowę, aby nie patrzeć. Inaczej nie dawałoby mi spokoju to, że nie mogę nic zrobić. Chodź to też nie pomagało.Co jakiś czas spoglądałam na walkę.Z tego co widziałam, wyglądało na to, że wilk się bał Endera, bardziej niż Ender go. Nieznany mi wilk najchętniej by uciekł. Czułam, że długo nie wytrwa. Popatrzyłam na Alfę, który również przyglądał się wilkom. Poświęca swojego wojownika, tylko dla jednego sojuszu? Ja bym tak nigdy nie zrobiła.  Wygląda to, jakby w ogóle ich nie szanuje. Zrobiło mi się żal wszystkich tych wilków.
Znów spojrzałam na Endera.Trochę się rozkręcił, ale wciąż nie była to walka. Ender atakował, próbował to skończyć, ale drugi wilk się tylko bronił.Mogli robić tak do rana.Zaczęło mnie to nudzić, w sumie to nie tylko mnie. Zaczęłam odliczać szeptem- 1...2...3!-dorwałam grzbiet wilka i też go przewróciłam.Ender był zaskoczony ty, co zrobiłam.
-Weźmy to skończmy!-warknęłam pomiatając wilkiem.Gdy Ender podbiegł do wilka, ja odskoczyłam aby nie przeszkadzać, lecz wilk nie miał zamiaru się podnosić.Ender wpatrywał się w niego.
Alfa zobaczył, co się tu stało-Widzę, że masz dosyć-zwrócił się do leżącego wilka, i podszedł do niego.Na grzbiecie oraz na tylnej łapie miał dosyć dużą ranę. Leżący wilk popatrzył na mnie wzrokiem nienawiści. Zawarczałam.
-Cicho już-odezwał się Alfa.
-Wystarczająco cię przekonaliśmy?-zapytałam podchodząc do niego. Wilk przyłożył łapę do swojego czoła.
-Jest już późno- postawił łapę na ziemi-Rano dam wam odpowiedź.I tak nie zdążylibyście dojść jeszcze w tą noc do watahy.
-To co teraz mamy zrobić?-zapytałam patrząc wilkowi w oczy. Wilk przechylił głowę w bok.
-Ekhh...No dobrze-podniósł się-Zrobię dla was wyjątek i pozwolę wam zostać na jedną noc w tej jaskini.-Wilk zwrócił się do dwóch strażników-Proszę, zaprowadźcie ich do jakiegoś wolnego "pokoju".
Popatrzyłam na Endera z lekkim uśmiechem.Ender patrzył na przywódcę... Podeszły do nas dwa wilki-Chodźcie-odparł jeden. Ja i Ender ruszyliśmy za nimi. Zatrzymaliśmy się przed ciasnym wejściem.Cały czas byliśmy w tej samej jaskini.Była ona na prawdę duża. Wejście było na tyle ciasne, że najpierw weszłam ja a za mną Ender. Byliśmy już w środku, a jeden ze strażników wsunął głowę przez szczelinę.-Jutro rano, gdy się obudzicie zaraz macie przyjść to pokoju w którym byliście przed chwilą.Dobrej nocy.-I poszedł. Po kilku minutach chodzenia w kółko po pokoju zwróciłam się do Endera.-Co... myślisz o ich Alfie?
Ender spojrzał na mnie pytająco-Co masz na myśli?
-Poświęcił swojego wojownika, tylko by nas sprawdzić.Wiem, że nic takiego mu się nie stało, no ale i tak.
-Nie wiem...-Ender położył się-Zmęczony jestem, też radzę ci się położyć.Musimy jutro wrócić do watahy.
Podeszłam do Endera i położyłam się obok niego-No tak, ale pewnie resztę nocy będę myślała o decyzji tego Alfy.
Ender uśmiechnął się.-Wiem, że łatwo tak powiedzieć, ale spróbuj o tym nie myśleć.  Również się uśmiechnęłam-Postaram się...- oparłam się o Endera i próbowałam zasnąć...

<Ender?>

Od Shadowzone C.D. Katrin

- Słuch ci siada czy co? - warknęłam.
- A tobie odporność, ze potrzeba ci leczenia? - burknął, grzebiąc łapą w ziemi.
To ten... Pokazałam Katrin i Ofelii, by zostawiły nas samych. Lepiej niech nikt na to nie patrzy... Gdy wadery odeszły uśmiechnęłam się szyderczo.
- I co doktorku? - mruknęłam - Zostałeś sam?
- Tak zostałem sam - wychrypiał Sharktooth. - Kołtunie...
-"Ja nie mogę! Czy ten parszywiec zawsze musi mnie znaleźć?!" - myślał.
- Zawszę cię znajdę, ślepaku. - wyszczerzyłam się.
Jego ogon zdradzał niezadowolenie. Wyszczerzył zębiska i chciał mnie dorwać, lecz zrobiłam sprytny unik do tyłu.
- Już mnie nie przechytrzysz... - zmierzyłam go surowym wzrokiem. - Znam twoje sztuczki!
I w tym momencie uderzyłam go łapą. Shark zaskomlał i padł na ziemię. Łapą przygniotłam go do ziemi, na co on spojrzał na mnie pustymi, siwymi ślepiami. Zaczęłam zbliżać swoje kły do jego szyi...
- Shadow! - usłyszałam za sobą znajomy głos. To Katrin!

<Katriiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiin?>

sobota, 27 stycznia 2018

Od Shu do kogoś

Droga na teren watahy była długa i męcząca, jednak nie poddawałem się. Musiałem tam dotrzeć za wszelką cenę, więc kiedy przed moimi oczyma pojawiła się porośnięta kwiatami polana oraz otaczające ją wzgórza, odetchnąłem z ulgą. Nosem wciągnąłem zapach innych wilków, przechodzących tędy na polowania. Bądź z czystej potrzeby rekreacji? Uśmiechnąłem się nieznacznie do siebie i postawiłem łapę na brzegu jeziora. Woda wydawała się być krystalicznie czytsa, przez co nie mogłem się powstrzymać przed upiciem kilku łyków. Chłodna substancja ukoiła palące pragnienie w gardle, wysuszonym po tak długiej podróży.
" Muszę spotkać się z Alfą.. Albo kimś tego typu." pomyślałem, unosząc nieznacznie łeb znad tafli wody. W trawie c o ś się ruszało. Wyprostowałem ogon i zacząłem warczeć ostrzegawczo. Zając wyskoczył spomiędzy sitowia i uciekł, zostawiając za sobą ślady na wilgotnym piasku.
- Jesteś zbyt znerwicowany, Shu. - Zamknąłem oczy, a następnie położyłem się na brzegu. Wziąłem głęboki oddech, aby się uspokoić. Często stosowałem tę technikę, żeby opanować emocje. Bynajmniej pomagała. Zdrzemnąłem się chwilę, nim ponownie podjąłem drogę. Kierowałem się wonią wilków, aby dotrzeć w jakieś miejsce. Mimo wszystko, wolałbym uniknąć spotkania z właścicielem zapachu na dłużej niż to konieczne.
Łąka z czasem zmieniła się w las, roztaczający wokół aurę tajemnicy i bezpieczeństwa. Czułem, że jestem już blisko celu swojej wędrówki. Wataha musiała przebywać gdzieś w tej okolicy. Nagle do moich uszu dotarł szelest. To nie był zając czy inne zwierzę. Wyprostowałem się, chcąc wyglądać na większego i wbiłem pazury w ziemię, aby w razie potrzeby wykorzystać ją do obrony.

Nowy basior!

Autor obrazka: Dan Newcomb
Właściciel: Arteyiu
Imię: Shu
Przezwisko: -
Wiek: 3 lata
Płeć: Basior
Stanowisko: Szpieg
Lubi: Spokój, wodospady, obserwacje rzeczy martwych i żywych
Nie lubi: Nachalnych wilków, żab
Motto: "Gwiazdy nie mogą lśnić bez ciemności"
Żywioł: iluzja, ziemia
Rodzina: Ojciec Feno, matka Arja, dwie siostry - Neneke i Yuki
Historia: Shu nigdy nie przepadał za towarzystwem innych wilków - jako samotnik, nie posiadał zbyt wielu znajomych. Bo i po co? W głębi serca czuł, że musi odejść od swojej starej watahy, mimo, że niczego jemu tam nie brakowało. Potrzebował tylko impulsu, czegoś, co go popchnie ku wzięciu życia w swoje łapy. Tym czynnikiem było nagłe zniknięcie dawnych pobratymców. Zapytany o przyczynę tej tragedii czy swoje przemyślenia, odpowiada zdawkowym "Może wiem, może nie. Są na tym świecie rzeczy, o których nie mamy pojęcia." Po przybyciu na teren Watahy Diamentowych Piór, pragnie zacząć życie od nowa, z czystym kontem, nie szukając raczej nikogo, kto mógłby kroczyć z nim przez pustkę lat.
Charakter: Bywa stanowczy, jednak najczęściej jest cichym, potulnym misiem. Swój introwertyzm rekompensuje urokiem osobistym, okazywanym tylko wybrańcom oraz bystrością, która nie raz w przeszłości uratowała mu życie. W nocy powracają do niego echa przeszłości, skutkujące atakami lęku przed żabami i błyszczącymi, żółtymi oczyma.
Amulet: Link
Jaskinia: Link
Głos: Link
Zauroczenie: -
Status: Poszukuje
Partner/ka: Nie
Moce: Wyszukiwanie zasobów w ziemi i wyciąganie ich na powierzchnię, odrzucenie kontrolowanej części natury, kiedy czuje się zagrożony i przyjęcie swojej przeciwnej osobowości.
Umiejętności: Potrafi spowolnić swój oddech na tyle, by zapaść w swego rodzaju trans bądź zbliżyć się do innej osoby niepostrzeżenie, czujny wzrok, wyłapujący ruch
Szczeniaki: Nie
Point: 0
Uwagi/kary:

piątek, 26 stycznia 2018

Od Endera do Megami

- Puszczaj! - Warknąłem, próbując wyrwać się basiorowi.
Nie wiedziałem, nawet kiedy udało mu się narzucić na moją szyję łańcuch. Musiałem przyznać, że wilk miał naprawdę sporo siły, pomimo mojej szamotaniny jakoś udało mu się mnie utrzymać.
- Spokój! - Syknął przez zęby drugi z napastników. - Gadaj, po co tu przylazłeś?
- To tak traktujecie gości? - Zapytałem z przekąsem. - Nic nie powiem, póki nie powiecie mi, gdzie ona jest.
Wilk przewrócił teatralnie oczami i spoglądając na trzymającego łańcuch samca, powiedział:
- Zabieramy go do alfy, już on go zmusi do gadania.
Z początku wierciłem się i szamotałem, to jednak niewiele mi dawało. Marnowanie siły i nic więcej. Choć niechętnie w końcu zdecydowałem się spokojnie podążyć za wilkami do ich alfy. Ostatecznie właśnie o to nam chodziło, nie mogłem jednak przestać martwić się o Megami.
~~~~
- Przyprowadziliśmy intruza. - Powiedział jeden z prowadzących mnie wilków, drugi wciąż trzymał drugi koniec łańcucha.
- Wprowadźcie go. - Odpowiedział nieznany mi jeszcze głos.
Wprowadzony zostałem do nieco większej komnaty. Tam czekała na mnie grupka wilków a na ich czele jakiś ciemnoniebieski basior.
- Kim jesteś? - Zapytał wilk.
- Ender. - Rzuciłem oschle. - Gdzie jest moja przyjaciółka?
- Chyba nie do końca zdajesz sobie sprawę ze swojego położenia. - Warknął wilk, podchodząc bliżej. - Czego tu szukasz?
- Nie jestem tu sam. Najpierw powiedzcie mi, gdzie ona jest.
Samiec spochmurniał, po chwili jednak zaśmiał się i odchodząc, rzucił jeszcze:
- Masz odważnych popleczników.
Przekręciłem głowę w pytającym geście. Nie za bardzo rozumiałem sens słów samca, oczywiście do momentu, w którym nie zauważyłem wśród wilków znajomej mi postaci.
- Meg! - Zawołałem, rzucając się w jej stronę, jednak zaciśnięty wokół mojej szyi łańcuch skutecznie uniemożliwił mi jakiekolwiek działanie.
- Wypuść go, nie przyszliśmy tu, żeby walczyć. - Powiedziała Megami.
- Doprawdy? - Zapytał basior jakby nieco rozbawiony. - Co więc zatem was tu sprowadza?
- Chcielibyśmy zaproponować sojusz. - Odparła spokojnie wadera.
Basior gwałtownie zbliżył się do wilczycy, jednocześnie obnażając swoje kły.
- Masz tupet. - Warknął. - Przychodzić tutaj z taką propozycją po tym, co zrobiłaś. - Samiec wyciągnął przed siebie posklejane w całość kawałki kamienia.
Wśród wilków dało się usłyszeć szepty, wyglądało na to, że część z nich nie znała tej historii. Basior wyprostował się i zgromił nas oboje wzrokiem.
- W porządku. Mogę przystać na waszą propozycję, ale dopiero gdy udowodnicie, że warto wam zaufać.
- Jak mamy to zrobić? - Zapytała Meg.
- Nie będę marnował na was czasu, jeśli nie uda się wam pokonać jednego z moich wojowników.
W jaskini zapadła cisza i choć nie trwała ona długo to była nad wyraz przenikliwa.
- Ja będę walczył. - Odezwałem się w końcu. - Ale chciałbym coś zaproponować.
- Co takiego?
- Niech to będzie tradycyjna walka, żadnych magicznych mocy.
Basior zmarszczył brwi, po chwili uśmiechnął się jednak zawadiacko i stwierdził:
- Właściwie czemu nie. Może być ciekawie. - Spojrzał na trzymającego łańcuch wilka i dodał jeszcze. - Zdejmij mu to, niech przygotuje się do walki.
Gdy tylko krępujący ruchy łańcuch został zdjęty, mogłem odetchnąć z ulgą.
- Zwariowałeś? - Zapytała Meg, nie zauważyłem, nawet kiedy znalazła się obok mnie.
- Przecież nie mogłem pozwolić, abyś to ty walczyła. - Mruknąłem nieco zły, że próbuje mi robić wyrzuty.
- Możesz zostać ranny. - Westchnęła i kątem oka spojrzała na ciemnoniebieskiego wilka, potem dodała jeszcze ściszonym głosem. - Mogą nawet próbować cię zabić.
Uśmiechnąłem się i przytuliłem waderę. Poczułem, że Meg drgnęła, najwyraźniej zaskoczona tym, co robię, ale nie próbowała się ode mnie w żaden sposób odsunąć.
- Nie dam się tak łatwo zabić. - Starałem się mówić jak najciszej, tak aby tylko wilczyca mogła mnie usłyszeć. - Na razie jest ktoś, dla kogo chciałbym żyć, więc proszę, po prostu mi zaufaj.

<Meg?>

środa, 24 stycznia 2018

Od Megami do Endera

I właśnie tego się najbardziej obawiałam...strażnicy. A mogłam iść z Enderem.
Podbiegły do mnie dwa wilki. Zachowałam spokój, nawet nie próbowałam uciekać, byłam również przygotowana na obronę.
-Witam was...-powiedziałam trochę drżącym głosem.Jeden z wilków zbliżył się do mnie, a drugi stanął za mną.
-Skąd jesteś?-zapytał ten stojący przed mną-Co robisz na naszych terenach?- wydaje mi się bardzo spokojny...Spodziewałam się jakiejś agresji lub sama nie wiem czego.Odwróciłam się do wilka stojącego za mną.-Jestem Megami. Moja wataha leży za górami.
Obydwaj spojrzeli w stronę szczytów i zaczęli coś szeptać miedzy sobą.
-Tak daleko?
-Po co tu przyszła?-spojrzeli na mnie.Nie wiedziałam co mam im powiedzieć...Nie mogli mnie stąd zabrać, Ender będzie mnie szukał.Znając życie, i tak mnie stąd wezmą, więc nie stawiałam niczemu oporu.-Chciałam zapytać waszego Alfę o współpracę...Ale czekam na przyjaciela.-powiedziałam tylko to co było naszym celem.Przyjść tu, poprosić o współpracę i wrócić do naszego domu.Lecz nie wiem, czy będzie dokładnie tak jak mieliśmy w planach.
-To co robimy?-zapytał jeden.Drugi się zamyślił-Wiem....  Odeszłam kilka kroków.Nie wiem czemu, bałam się co basior wymyślił.
-Ja, zaprowadzę ją do Alfy.A ty, poszukaj "jej przyjaciela" i również go tam przyprowadź.
-Dobrze-wilk już chciał uciec.
-Chwila!-zatrzymałam wilka-Zostaw go!On sam przyjdzie...- wpatrywałam się w oczy wilka.
-Nie bój się, nie zabiję go-i tu pobiegł.Lecz pobiegł w zupełnie inną stronę.-Super...-szepnęłam ironiczne.Uśmiechnęłam się lekko po czym odwróciłam się do wilka który miał mnie zaprowadzić do Alfy...Zaczęło mocniej sypać.Co jakiś czas strzepywałam z siebie śnieg. Szczerze, to byłam już zmęczona.Chodź nie byliśmy nawet w połowie drogi.Co chwilę oglądałam się za siebie.-Daleko jeszcze...?-zapytałam zatrzymując się na chwilę.-Jak dla mnie nie-odpowiedział wyprzedzając mnie-Nie wiem jak dla ciebie.Jeśli się pośpieszysz, zdążymy przed zachodem słońca.
"Zachodem słońca"?- To nie uda nam się na noc wrócić do watahy?-zapytałam wyrównując krok z wilkiem.
-O tej porze roku słońce zachodzi szybko.Ja tam bym się w nocy po obcej watasze nie szwendał.
-Tak, to prawda...Ale co w takim razie mamy ze sobą zrobić?-nie sądzę żeby ich przywódca pozwolił nam tu zostać na noc.Ale może on jest wyjątkiem?
-Może Raven (tak, ten Alfa dodałam go do postaci NPC bo może się jeszcze kiedyś przydać) pozwoli wam tu zostać.Ale szanse na to są małe.Ostatnio naprawił swój amulet.
Od razu domyśliłam się, że chodzi to co świecące coś co rozbiłam-Był zepsuty?
-Tak, został rozbity na kawałki...Jestem tu od niedawna, ale słyszałem że ktoś go rozbił, nie wiem kto.Podobno Alfa mu wybaczył, ale jak sam  powiedział "Słowa są tylko słowami".Nikt po za nim nie wie jak jest naprawdę.
Tu miałam w głowie jedno pytanie.Czy mam się bać?Z drugiej strony, właśnie po to tutaj się udaliśmy, aby poprosić o współpracę lub sojusz, więc czego mam się bać? W końcu nic takiego nie zrobiłam. (Chyba)...
Minęła jakaś godzina, i zatrzymaliśmy się przed jakąś ogromną jaskinią.Przypuszczałam, że to właśnie ta, w której utknęłam.Ciekawe co z Enderem...Nie czułam go nigdzie.
Wkroczyliśmy do jaskini-Tak..to ta jaskinia...-szepnęłam.
-Co?-zapytał strażnik.
-Nic, nic...-potrząsnęłam głową.Po chwili dostrzegłam gdzieś w głębi jaskini wilka.Duży, ciemno niebieski. tak, to był na pewno on.I jeszcze ten posklejany kamień związany sznurkiem.Stanęłam jak słup i wpatrywałam się w zimne oczy basiora.

<Ender?>

wtorek, 23 stycznia 2018

Od Rachel do Soula

Dostałam od moich kolegów pikne lekarstwo O nazwie: Rum. Rozgrzał od środka dość mocno, i pobudził do życia.
- Nie dasz rady mnie zaaabić - zaśmiałam się, i zmieniłam w ogień, po czym wróciłam w tej postaci do jaskini czując, że jest mi cholernie zimno, i mam nie miłe ciarki. Dało O sobie też znać osłabienie. Usłyszałam jak mój złotooczny czarny basior zaczął o czymś rozmawiać z Soulem, a ja schowałam się pod pierzyną. Tu złe moce ( czyt: Soul ze śniegiem ) mnie nie dopadną. Pierzyna okazała się zimna. Tym samym było zimno też mi. Carter jak był mały to się zwijał w kulkę i grzał. Teraz się nie nadawał. Może i grzał, ale się przy tym rozwalał.
- Śpisz? - usłyszałam głos Soula obok mnie.
- Mhm... - burknęłam w odpowiedzi. Ten w odpowiedzi przytachał koc, ale ja go wciągnęłam pod kołdrę i przytuliłam do jego pleców.
- Od dzisiaj będziesz moim miśkiem. Miałam kiedyś takiego fajnego, ale przez przypadek mu odcięłam głowę. Tobie postaram się jej nie pozbawić. - Mruknęłam na wpół śpiąc.
- Kiedyś Cię zabiję. - bąknął dziwnym tonem .
- Spoko... przynajmniej nie będę się musiała z tym więcej męczyć... - po tych jakże zrozumiałych słowach ( czuj ten sarkazm ) usnęłam.

< Soul? Będziesz moim miśkiem?  >

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Pierwsze urodziny (Event)

Witam! Wczoraj (21.01) Wataha Diamentowych Piór obchodziła pierwsze urodziny.
Mało wilków przetrwało od początku do teraz (tylko trzy razem ze mną) i dlatego gratuluję xD
Ale do rzeczy, ogłaszam event. Jego fundamentem jest "Co by było gdyby..."

Dla wilków które są już jakiś czas w watasze- "Co by było gdybym zrobił/a inaczej niż się stało"-zapewne w opowiadaniach była chociaż jedna taka sytuacja, która była poważniejsza od tych innych.Więc w opowiadaniu na ten temat, piszecie co byście zrobili gdybyście teraz się cofnęli w czasie.

Dla wilków które są od niedawna w watasze lub nie miały jakiejś grubszej sytuacji w opowiadaniu- "Co by było gdybym nie dołączył/a do tej watahy".- Co by się z tobą działo teraz, gdybyś nie dołączył/a do watahy. (Nawiąż do swojej historii, żeby to było zgodne).

Nagrody
I miejsce- 
500 points, dodatkowe stanowisko (ty wybierasz), piórka przynoszące szczęście, możesz je przypiąć gdzie tylko chcesz, nawet na sztylet
II miejsce-
350 pionts, łuk ułatwiający polowanie

III miejsce-
200 points, harfa

Event kończy się 22 lutego.


Od Soula do Rachel

 - Witaj śpiąca królewno. - Powiedziałem z wielkim bananem na twarzy.
Od jakiegoś czasu, nie wiedząc czemu, lubiłem tak na nią mówić.
 - Cześć. - bąknęła niewyraźnie.
 - Uuu, jest aż tak źle? - skrzywiłem się nieco. - Niedługo powinnaś wyzdrowieć. Kurde czuję się winny trochę. - Zaśmiałem się nerwowo.
 - Jakby tak nie patrzeć to głównie twoja wina. - odparła. 
No w sumie to miała racja. Aczkolwiek przyznam, że było warto. 
Nie chcąc być narażonym na kolejne niemiłe odpowiedzi Rachel, zadeklarowałem, że przyniosę jej coś do jedzenia. I takim oto sposobem po długich staraniach upolowałem niewielkiego jelonka. Po drodze, niosąc go w pysku nieco go usmażyłem i przypiekłem by był ciepły i bardziej smaczny. 
Wróciwszy do jaskini nie zastałem tam wadery. Rzuciłem więc kawałek mięsa na ziemię i zacząłem się rozglądać.
 - Rachel? - spytałem trochę zbity z tropu. 
Przeszukałem dosłownie każdy kąt i zakamarek lecz nie znalazłem tam nigdzie mojego obiektu zainteresowań.
Może wyszła na spacer?
 Z taką myślą stwierdziłem, że wyjdę na zewnątrz jej poszukać. A gdy tylko przekroczyłem próg jaskini spadła na mnie dosłownie lawina śniegu. Było mi cholernie zimno, a w głowie krążyła tylko jedna myśl.
ZABIJĘ CO NIE.
Później poczułem ciężar czyjegoś ciała i śnieg znajdował się już wszędzie, gdy ona mnie nim nacierała. W buzi, w oczach, w uszach... WSZĘDZIE.
 - Rachel! - wydarłem się. - Zabiję cię kiedyś! - warknąłem.

Rachel? Odpisałam nareszcie 8)

niedziela, 21 stycznia 2018

Od Endera do Megami

Trop, jaki udało mi się złapać, był raczej słaby. Jakby tego było mało, była to mieszanina wielu zapachów. Z początku miałem drobne wątpliwości czy w ogóle podążam za śladami wilka. Z czasem zapachy stawały się jednak coraz wyraźniejsze. Cztery wilki i jakiś wielki zwierz. Słaby zapach krwi wskazywał na to, że ktoś musiał być ranny. Mógł być to jeden z wilków lub owe zwierze. W czasie naszego marszu śnieg zaczął sypać nieco intensywniej, ledwo widoczne dotychczas ślady wilczych łap zupełnie zanikły. Zatrzymałem się i potrząsnąłem głową, zrzucając gnieżdżący się na mojej czuprynie śnieg.
- Nie jest dobrze. - Westchnęła Megami, spoglądając na szare chmury.
Rozejrzałem się wokół. Jedyne co nas w tej chwili otaczało to śnieg. Ponownie przystawiłem nos do ziemi i na chwilę zamknąłem oczy.
- Meg! - Zawołałem - Jeden z nich się rozdzielił.
- Jesteś w stanie wyczuć, dokąd poszedł?
Skinąłem przytakująco głową i ruszyliśmy dalej. Śnieg sypał nieubłaganie, jakby chciał nas zniechęcić do dalszej wędrówki.
~~Jakiś czas później~~
Zmrużyłem oczy, sypiące się z nieba płatki śniegu zdecydowanie utrudniały dostrzeżenie czegokolwiek. Mimo to nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że przed nami coś się znajduję. Zatrzymałem się w miejscu, po chwili Megami zrobiła to samo, stając tuż obok mnie.
- Coś tam jest? - Zapytała, strzepując z siebie śnieg.
- Nie jestem pewien... - Odparłem zgodnie z prawdą.
Nic więcej nie mówiąc, wadera postanowiła ruszyć przed siebie, prosto w stronę nieznanego. Przez chwilę stałem, jedynie się jej przyglądając. Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że nie mogę jej pozwolić tak po prostu sobie pójść. Podbiegłem i zagrodziłem jej drogę.
- Może lepiej, jeśli ja pójdę pierwszy? - Zaproponowałem.
Na chwilę zapadła cisza, w końcu jednak Meg westchnęła i odparła:
- W porządku, ale zawołaj mnie, jeśli tylko zauważysz coś podejrzanego.
- Jasne. - Uśmiechnąłem się lekko.
W miarę skracania się dystansu tajemniczy obiekt, jaki wcześniej widzieliśmy, stawał się coraz wyraźniejszy. Jak się okazało, była to wielka brama. Zarówno z lewej, jak i prawej strony bramy ciągnął się mur. Przez okropną wręcz pogodę nie dało się dostrzec jego końca. W pobliżu nie zauważyłem ani nie wyczułem nikogo. Zwykła ciekawość sprawiła, że postanowiłem pchnąć bramę, by sprawdzić, czy jest otwarta. Jak się okazało, wielkie drzwi uchyliły się wyjątkowo łatwo. Wsunąłem głowę pomiędzy skrzydła drzwi i rozejrzałem się. Brak żywej duszy. Cofnąłem się i wróciłem do Megami, aby opowiedzieć jej o tym, co znalazłem. Pojawił się jednak pewien problem, samicy nie było tam, gdzie ją pozostawiłem. Szybko spojrzałem na śnieg, ślady łap, wielu łap. Były tu obce wilki, nie te same co wcześniej, ale inne. Było ich dwóch, może trzech. Nie miałem czasu, by o tym myśleć. Meg zniknęła i niezależnie od tego ilu ich było, musiałem po prostu ich znaleźć. Ruszyłem za śladami pozostawionymi na śniegu. Musiałem się pośpieszyć, gdy ślady zostaną zakryte przez sypiące się z nieba płatki, moje szanse na odnalezienie ich będą niemal zerowe. Zakląłem pod nosem. Sam chciałem, aby nie szła dalej, a teraz przez to zniknęła.
- Oby tylko nic się jej nie stało. - Mruknąłem, biegnąc po pozostawionych przez wilki śladach.

<Megami?>

niedziela, 14 stycznia 2018

Od Rachel do Soula

Oczywiście-byłam chora. Otulanie się kocem jakoś nic mi nie dawało. A podpalanie tylko osłabiało. Ale pewnie nie to wszystkich obchodzi. Tak. Soul postanowił dotrzymać danego słowa, i tym razem przyniósł mi zupę. Grzybową. Ogólnie w mojej jaskini przesiadywał większość czasu. To czasem irytowało, ale jednak jego towarzystwo czasem dawało miłą atmosferę, chociaż przez większość czasu albo spałam, albo leżałam na wpół przytomna. Zwierzętom bardzo rzadko zdarzają się takie choroby, a jak już to są niebiezpieczne. Na szczęście, magiczny wilk to nieco inna sprawa. - Witaj śpiąca królewno. - usłyszałam obok siebie znajomy głos.

Od Shadowzone C.D. Kazuo

- Co ty tu robisz? - spytałam szastający ogonem.
- Ja... Przyszedłem cię odwiedzić - odparł podnosząc się z ziemi.
- Ale przecież mieszkasz obok, więc nie musisz spadać mi prosto przed nos...
- Em... Jakoś tak wyszło. - podpowiedział z uśmieszkiem.
- To zapraszam - odwróciłam się na pięcie i pokazałam ogonem, by wszedł za mną.
Pokazałam mu gdzie może siąść i spytałam :
- Chcesz krolika?
- Może być
Z dziury w ścianie jaskini AKA spiżarni wyciągnłam sporego królika, którego złapałam niedawno. Swoją porcję pochłonęłam już dawno. Dałam Kazu zwierzę i obserwowałam, jak znika w jego pysku.
- Dobrze polujesz- pochwalił mnie Kazuo oblizując się.
- To dobrze... -odparłam z uśmiechem. W tej chwili zauważyłam, że basiorowi kleją się oczy. - Czy aby napewno się wyspałeś?
- T- tak… - powiedział.
- A więc powiedz... - siadłam na przeciwko niego - Jak ci się żyje w naszej watasze?

<Kazu?>

czwartek, 11 stycznia 2018

Od Kazuo C.D. Shadowzone

Wparowałem do mojej nowej jaskini. Wydaje się być spoko. No ale trzeba sprawdzić najważniejsze. Walnąłem się na moje najukochańsze wyrko. Dobra pasuje mi. I po paru sekundach spałem jak głaz.


~~ Następny dzień ~~


Wstałem około południa, co z tego że przespałem 24 godziny z mojego życia, bo przyszedłem tu około 12 wczoraj po południu. Wrzuciłem coś na ząb i postanowiłem się przejąć. Może znajdzie się jakieś fajne miejsce na drzemkę. Ruszyłem przed siebie, ale przypomniałem sobie, że Shadowzone mówiła że jest moja sąsiadką. Wypadało by sprawdzić. Zmieniłem kierunek i teraz podążałem w kierunku jej jaskini.

Okazało się że nad jej jaskinią będzie idealne miejsce do drzemki, ale jest trochę wysoko, a ja latać nie umiem. Wlazłem na jakieś drzewo i skoczyłem w stronę mojego nowego celu życiowego. Ale nie oczywiście się nie udało i runąłem prosto przed waderę, która właśnie wychodziła ze swojej jaskini.
- Ał... Cześć Shadow. - wyszczerzyłem się do zaskoczonej wadery.

<Shadowzone?>

Od Megami do Endera

-Przeczuwasz coś?-zapytałam po chwili ciszy.
-Nie jestem pewien, ale tak...
W sumie to i czemu nie...Może to zrobi lepiej dla watahy?Może jakoś się bardziej zaprzyjaźnimy z nimi?Też znów to nie aż tak daleko.
-No...Dobrze-powiedziałam przekierowując głowę na góry , których szczyty pokrywał śnieg.-Możemy iść nawet teraz.
No to chodź...-Ender ruszył w wybrana stronę. [...]

Gdy doszliśmy do stup gór popatrzyłam na ich szczyty.
Ender rozglądnął się ale nie znalazł innego przejścia-To chyba znaczy, że musimy przejść przez góry...
-Wybierzmy tą najniższą-wskazałam łapą na górę która miała około 300 metrów w górę.Tak, to była najniższa ze wszystkich-Myślę, że droga po niej nie będzie jakoś specjalnie trudna.
-Ta nie wygląda na groźną.Nie ma na niej wiele kamieni, i nie jest bardzo stroma.
Też już zdążyłam to zauważyć...
Zaczęliśmy się wspinać.

Time skip

Po prawie godzinie wchodzenia i schodzenia z góry byliśmy po jej drugiej stronie.
Jednak tu znów na niebo przypłynęły szare chmury.A za górami było jasno.Już to było dziwne.
-Gdzie znalazłaś ten kamień?-Ender zaglądał do krzaków, jakby czegoś szukał.
Pokazałam Enderowi  miejsce w którym znalazłam kamyk.Pozostał tam jedynie lekko stopniały śnieg.Przez chwilę nie wiem czemu, ale wpatrywaliśmy się w to miejsce nie myśląc o niczym.
-Jak już mówiłam, rozbiłam go...A ten wilk strasznie się ściekł.
Ender z powrotem zasłonił to miejsce patykami.-Myślisz, że mógł go...skleić?
Dopiero po chwili zrozumiałam o co chodzi basiorowi.-Nie mam pojęcia- odparłam strzepując z siebie płatki śniegu.Ender przybliżył nos do ziemi, jakby chciał coś wywęszyć.
-Czuuuujesz coś?-również prawie przykleiłam nos do śniegu.
-Czuję wilki, ale żaden z nich za bardzo się nie wyróżnia-Ender wyprostował się-Pamiętasz może gdzie była ta jaskinia?
-Nie...-pokręciłam głową-Ten kamień mnie tam przeniósł.
Ender zrobił kilka obrotów wokół własnej osi.-Czyli będziemy szukać igły w stoku siana...Przecież ta jaskinia może być gdzieś na końcu watahy.
-Może kogoś zapytamy?-powiedziałam szybko-Przecież nie mogą nas zaatakować.
-N..Nie?
-Przecież WDP sąsiaduje z tą watahą.-nie wiem czy to do końca prawda ale kiedyś słyszałam o czymś takim...
-No dobrze.
-Masz lepszy węch, więc prowadź.-Na moje słowa Ender znów opuścił głowę i nie podnosząc jej ruszył za zapachem wilków.

<Ender?>

wtorek, 9 stycznia 2018

Od Shadowzone C.D. Kazuo

Hmm... Swieżak do mnie wrócił...
- Hej Shadow! - uśmiechnął się.
- Ym...Hej. - odpowiedziałam wymuszając uśmiech. - Widziałeś już tereny?
- Właśnie dlatego poszedłem się przejść.
Nie trzeba było czytać w myślach, by wiedzieć, że potrzebny mu guidebook.
- Potrzebujesz pomocy? - spytałam. - Jestem w tej watasze na tyle długo, że znam wszystkie zakamarki.
- W sumie może być.
Oprowadziłam go po terenach i zapoznałam z granicami i miejscami, w które ma nie włazić. Trochę porozmawialiśmy po drodze. Pod koniec zaprowadziłam go na swoją "Samotnię".
- Strasznie tu wysoko... - zauważył Kazuo.
- Uważaj, bo jak zlecisz to nie ma ratunku - ostrzegłam.
- A... To już mi wszystko pokazałaś?
- Jeszcze jaskinie i leżę medyka. Musisz tam jutro pójść. Już mieliśmy wściekliznę...
- A zaprowadzisz mnie do jaskiń? - spytał ziewając.
- Chodźmy - wstałam.




TimeSkip


- Taka może być? - spytałam. Wilk zajrzał do jaskini.
- Jest super! - Kazu po chwili w niej zniknął.
- Mieszkam obok, więc jakby coś to wbijaj. - powiedziałam i wróciłam do swojej jaskini, a raczej nory.

<Kazuo?>

Od Soula CD Rachel

 - Hahaha! Dobrze ci tak! - Zaśmiałem się, szczerząc się w promiennym uśmiechu.
Rachel tylko przewróciła oczami, po czym spojrzała na mnie tak jakby w myślach szykowała już dla mnie trumnę. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl by ją przeprosić, ale to nie godziło by się z moją duszą chamskiego żartownisia, więc ostatecznie sobie odpuściłem. Mimo to postanowiłem podejść do wadery, co było moim największym błędem. Miałem plan by ją podnieść, pomóc, wyciągnąć z zaspy i tak dalej, lecz suma summarum wszystko potoczyło się kompletnie inaczej. A mianowicie zostałem również wciągnięty pod zaspę.
 - Ha! Teraz ja jestem górą! - krzyknęła stając nade mną.
Mimowolnie przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie... Wyglądało mniej więcej tak samo, z tym że zmieniła się pora roku i ogólny zarys otoczenia.
Z głębokiego zamyślenia wyrwało mnie uczucie zimna na pysku. Ugh, chyba czas się odegrać! Dużo mogłem znieść ale bez przesady!
Gwałtownie wstałem na równe nogi, i teraz to ja znajdowałem się nad waderą. Uśmiechnąłem się dumnie i nachyliłem się niżej, tak że nasze twarze dzieliło od siebie zaledwie kilka centymetrów.
 - Jestem lepszy Rachel, pogódź się z tym. - szepnąłem jej, patrząc prosto w oczy wadery.
Oczywiście cała ta scenka miała na celu bardziej ją rozdrażnić, a co za tym idzie podpuścić. Nie wiem czemu, ale wręcz ubóstwiałem wkurzać ją. Kochałem robić jej na złość i wiecznie się jej stawiać.
Wyglądało to pewnie jak typowa scenka z jakiegoś dennego romansidła, no ale co ja mogłem zrobić?
 - Zabij się. - bąknęła od niechcenia i popchnęła mnie tak, że cofnąłem się.
 - Nie! - wyszczerzyłem się.
Rachel podążała cały czas przed siebie cała przemoczona. Trzęsła się przy tym niemiłosiernie, w pewnym momencie zrobiło mi się jej szkoda. Ale znając życie, gdybym podszedł bliżej tooo źle by się to dla mnie skończyło.
Rachel przekroczywszy próg swojej jaskini, od razu usiadła w najdalszym jej kącie i ogrzała się zapalając swoją sierść.
 - Zdajesz sobie sprawę, że prędzej czy później zabiję cię własnymi rękami? - Uśmiechnęła się tak jak mają w zwyczajach robić to psychopaci, po czym kichnęłaś.
 - O ile oczywiście nie będziesz chora... - mruknąłem. - Jak coś, to jestem chętny do opieki się tobą! - wyszczerzyłem się.

Rachel? xd

Od Kazu CD Shadowzone

Grzecznie podążyłem za waderą. Ciekawe jak się nazywa...
- Jestem Shadowzone - czy ona mi czyta w myślach - tak. - no i mnie zamurowało na około dwie piekielnie długie sekundy. Otrząsnąłem się i zrównałem krok z waderą. Wymieniliśmy pare zdań, ale potem szliśmy jakiś kawałek w ciszy. Nie przeszkadzało mi to mimo tego, że zawsze mam coś do powiedzenia.
Time skip
Weszliśmy do jakiejś jaskini. Shadowzone przekazała mnie w łapy innej wadery. Po jakimś czasie a naszej jakże ciekawej rozmowy wyszło to że zostałem przyjęty do watahy i do tego jestem deltą. Jak dla mnie super. Tylko przydało by się trochę zwiedzić to miejsce. Chodząc sobie po terenach natknąłem się na znajomą waderę.


< Shadowzone? U mnie też biednie z weną :/ >

niedziela, 7 stycznia 2018

Od Shadowzone C.D Kazuo

Czy objawy choroby wracają, czy ten wilk był na drzewie?
- Co robisz ta terenach Watahy Diamentowych Piór? - warknęłam.
- Watahy czego? - spytał ospały.
- Diamentowych Piór - spojrzałam na niego. Basior pewnie pobawił się w małpę i postanowił pospać na drzewie.
- Emm...Nic?
- Jak nic? Pewnie podkradasz zwierzynę lub przywłaszczasz teren.
- Ja? - zdziwił się - Ja tu tylko śpię, nie wiedziałem, że ktoś tu mieszka...
Burknęłam i pokazałam mu ogonem, by szedł za mną. Megami lub Rachel go przesłuchają.

<Kazu? Sorki, że takie krótkie, brak weny T-T>

Od Kayko cd. Sharkthoota

-To ty zacznij...-powiedziałem prostując się.Pozwoliłem mu zaatakować mnie.
Stałem i czekałem na atak...Ale Sharkthoot biegnąc w moją stronę ominął mnie.Zrobił to specjalnie?
-Coś nie tak?-zapytałem podchodząc do niego.Sharktooth mruczał coś pod nosem.
-Nie.Po prostu nie nadaję się do tego!
Już wszystko rozumiałem...-Trzeba było powiedzieć od razu...Znasz się na lecznictwie?
Basior pokręcił pyskiem zanim odpowiedział.
-Coś tam się znam...Ale mógłbym się jeszcze poduczyć.
Uśmiechnąłem się gdy to usłyszałem.
-Świetnie...
Akurat znałem się troszku na ziołach, więc mogłem mu pomóc.Przyda się nam medyk w watasze.Przez chwilę panowała cisza.W końcu postanowiłem ją przerwać.-Wiesz co...Przejdźmy się, przy okazji poopowiadam ci o ziołach.
-Prowadź...-powiedział odkaszlując chrypę.
Basior prawie cały czas opierał się o mnie i trzymał zamknięte oczy...Dlaczego?Nie wtrącam się i pytał nie będę.

<Sharkthoot?>

sobota, 6 stycznia 2018

Od Endera do Megami

Tej nocy nie spałem za dobrze. Sam nie wiem, co dokładnie było tego powodem. Mimo wszystko postanowiłem nie opuszczać jaskini przed świtem, a ten o tej porze roku przychodził dość późno. Gdy jak prawie co rano znalazłem się pod jaskinią Megami, zakląłem pod nosem. Być może powinienem skończyć z tym nawykiem. Ostatecznie jednak, skoro już tu byłem, nie było sensu, aby się wycofywać. Zajrzałem do jaskini, Meg jeszcze spała a prócz niej wewnątrz nie było nikogo. Usiadłem więc przed jaskinią i postanowiłem zaczekać. Nie wiem, ile czasu minęło, ale z pewnością było to kilka godzin, nim samica wyszła z jaskini.
- Nasza śpiąca królewna w końcu postanowiła wstać. - Zaśmiałem się.
Wadera na początku jakby się wystraszyła i wzdrygnęła. Chwilę potem jednak udało jej się uśmiechnąć.
- Czekałeś na mnie? Coś się stało?
W odpowiedzi pokręciłem przecząco głową. Pomimo iż Meg spała prawie do południa to wydała mi się dość zmęczona.
- I jak się spało? - Zapytałem, podążając za samicą prosto do najbliższego strumyka.
- Nie najgorzej. - Odparła po chwili milczenia.
Jej odpowiedź wydała mi się dość wymijająca. Gdy wadera brała poranną kąpiel, postanowiłem poruszyć jeszcze jedną kwestię. Nie do końca byłem jednak pewien jak to zrobić. Nie dostałem jednak wystarczająco dużo czasu, aby się nad tym zastanowić. Na niebie pojawił się dziwny niebieski promień. Gdy wzrokiem powędrowałem w stronę jego źródła, okazało się, że światło pochodzi zza gór. Z niedowierzaniem przyglądałem się temu dziwnemu promieniowi. Cokolwiek się tam działo, nie czułem, aby miało to być coś dobrego.
- Myślisz, że powinniśmy złożyć naszym sąsiadom zza gór wizytę? - Zapytałem niepewnie.

<Meg? Nie mam za bardzo pomysłu :/>

czwartek, 4 stycznia 2018

Od Soula CD Geneviev

Wpadłem do lodowatej wody.
No zajebiście kurde. Nabrałem gwałtownie powietrza w płuca, lecz było za późno i nawdychałem się tylko wody. A co za tym idzie zacząłem się krztusić i kasłać.
WSPANIALE.
Ostatkami sił próbowałem wydostać się ponad taflę wody, lecz jak wiadomo - byłem przegrywem życiowym to musiało mi się to nie udać. No i suma summarum, zamknąłem oczy lecz już ich nie otworzyłem. Najwyraźniej urwał mi się film...

Time skip
Uchyliłem delikatnie powieki i zajęło mi to trochę czasu, nim ogarnąłem co się wokół mnie dzieje. Leżałem na kimś, to znaczy częściowo, bo głównie to wlokłem się po ziemi, a moje futro było całe upaprane we krwi.
Dzięki ci siostrzyczko. 
Poruszyłem się niespokojnie, a Genevieve najwyraźniej wyczuła to.
 - Ooo, bracie! Obudziłeś się. - zagadnęła wesoło potrząsając mną.
 - Nie możesz szybciej? - bąknąłem przecierając oczy i ziewając donośnie.
 - Ewentualnie możesz sam się pofatygować, wstać i iść sam... - zaproponowała, a oczami wyobraźni widziałem jak przewraca oczami.
 - Eh, w sumie racja. - wzruszyłem barkami i stanąłem na własne łapy.
Na początku otrzepałem się z ziemi i błota, a następnie cały skąpałem się w ogniu, aby się ogrzać.
 - Ah! Od razu lepiej! - jeszcze raz się otrzepałem i z bananem na twarzy zrównałem krok z moją towarzyszką. 

Gen? Brakus wenus ;-;

Od Rachel ,, Diablo giń "

Taka muzyczka na początek: Link


Nie czytaj dalej. Są tam tylko tortury. Jakieś +16? XD Czyli... PISZĘ TO NIELEGALNIE! ŁEEE

Od Genevieve CD Soula

Od Genevieve CD Soula
Lód i zima to dwie rzeczy, które kocham najbardziej, zaraz za jedzeniem. Dlatego ślizganie się po zamarzniętym jeziorze było dla mnie cudowne. Zazwyczaj gdy wchodziłam na lodowisko, dla bezpieczeństwa utwardzałam lód, jednak dzisiaj zupełnie zapomniałam o moich umiejętnościach, toteż gdy lód zaczął pękać totalnie nie wiedziałam co robić. Stanęłam jak wryta i przerażona obserwowałam pękającą taflę pod moimi łapami.
- Soul uważaj! - krzyknęłam, kiedy pęknięcia pod jego nogami stawały się coraz większe. Nagle lód zapadł się pod jego ciężarem a Soul wpadł do wody.
- Nie Soul! - wrzasnęłam po czym wskoczyłam tuż za nim. Woda była lodowata, jednak nie zwracałam na to uwagi. W tej chwili obchodził mnie tylko mój brat, który aktualnie opadał bezsilnie na dno jeziora. Szybko popłynęłam do niego i złapałam za jego kark. Ciężar Soula sprawił mi trochę trudności, jednak wyciągnęłam go z wody. Przeciągnęłam jego bezwładne ciało na ziemię. Nie wiedziałam co robić. Trąciłam tylko nosem jego łapę. Oczy zrobiły mi się mokre od łez. Tyle czasu szukałam brata tylko po to żeby teraz go stracić. Wstałam i próbowałam jakimś cudem włożyć Soula na plecy.
- Nie pomagasz mi braciszku - mruknęłam. Ach ten czarny humor. Przerzuciłam chłopaka przez grzbiet i usiłowałam zrobić krok. Moje ciało ugięło się pod jego masą.
- Ehh musisz schudnąć... - zażartowałam.Postanowiłam że się nie poddam. Z lekkimi trudnościami ruszyłam w kierunku jego jaskini.

Soul?

środa, 3 stycznia 2018

Od Rachel do Soula

Obudził mnie wrzask Soula.
- Nie drzyj się tak... - mruknęłam ziewając. Ten o chwili dopiero się uspokoił.
- Nic... nic ci się nie śniło?
- E? skąd to pytanie? Często mam sny. Dzisiaj na przykład śniła mi się jedna z tortur przeprowadzana na jednym z członków naszej watahy. - Mina basiora mówiła sama za siebie, więc postanowiłam odejść od mojego snu. - Tobie się coś śniło, nie? Jakiś horror?
- Raczej ująłbym to inaczej.
- Więc zostawmy ten temat. - odparłam wstając. - No to idziemy? Może od razu na piwo grzane...
- ... NIE! Żadnego alkoholu! - Soul tak gwałtownie się podniósł z siedzenia na stanie, że walnął głową o wystający korzeń. Zaczęłam się śmiać, i wyszłam z jaskinio-nory. Spadł śnieg! Przez noc zakrył drzewa. Uśmiechnęłam się sama do siebie, szybko zaczęłam ugniatać kulkę, i akurat jak basior wychodził, walnęłam go w twarz moją śnieżką.
- Ej! - Soul otrzepał się ze śniegu.
- TRAFIONY! 1/0 DLA MNIE! - krzyknęłam i zaczęłam uciekać. Ten nie wiem czy żeby we mnie wetrzeć śnieg, czy po prostu dla zabawy, ale zaczął mnie gonić, i w którejś minucie się szybciej rozpędził, i skoczył na mnie z rozpędu, ja się przewracam, przez chwilę przesuwam się na plecach dalej, i razem z nim wylądowałam w zaspie.
- ZIMNO! - krzyknęłam wynurzając się z niej.
- Trudno. - Soul nie wiem jak szybko się wygrzebał, stanął koło sosny pod którą byłam, potrząsnął drzewkiem, i śnieg który na niej był na mnie spadł.

< Soul? nie wiem co pisać, pisz za mnie >

wtorek, 2 stycznia 2018

Od Soula CD Geneviev

Tak więc oboje ułożyliśmy się na moim posłaniu. Nie było zbyt wygodne, gdyż zbytnio o to nie dbałem. Spałem w okolicznych jamach i jaskiniach, a od biedy zdarzało mi się nawet pod gołym niebem. Z tym, że teraz była zima więc nie bardzo mi to odpowiadało... Śnieg cały czas sypał i pruszył, a na dworze było zapewne poniżej zera.
 - Gen... - zacząłem.
 - Tak? - spytała.
 - Co ty na to, żebyśmy jak wrócili do Meg, poszli na lodowiskoooo? - zaproponowałem błagalnie.
Gdy byliśmy małymi szczeniakami oboje uwielbialiśmy w zimę razem ślizgać się na lodzie. Więc czemu by tego nie powtórzyć?
 - Jasne! - zaśmiała się serdecznie. - Dawno tego nie robiłam... - powiedziała po dłuższej chwili.
 - Szczerze? Ja też nie! A teraz dobranoc! Z rana idziemy do Meg, a później nad jezioro.
 - Tak jest! Dobranoc. - Pocałowała mnie w policzek i momentalnie usnęła.
Najwyraźniej to rodzinne... Hehe.
***
Z samego rana, tak jak zapowiadałem, podprowadziłem moją siostrę do Meg. A że akurat potrzebowaliśmy nowych członków watahy, to Alfa się zgodziła.
 - Dzięki! - powiedziałem na odchodne i przybiłem piątkę z moją siostrą. - To teraz na lodowiskooo!
 - Tak!
Najpierw wróciliśmy do mojej tymczasowej jaskini, w której odmętach gdzieś ukryte jeszcze były części mojego wczorajszej kolacji. Szybko zjedliśmy pozostałości z sarny, w między czasie zaparzyłem nam jeszcze wywar z ziół który był przepyszny! No i od razu po tym udaliśmy się do najbliższego stawu, jeziorka... Coś w ten deseń.
Z początku dość niepewnie weszliśmy na lód. Z tego co widziałem był dość gruby, więc raczej nie powinien się pod nami zarwać. Standardowo, jak to było w dzieciństwie, ja wszedłem pierwszy. Ostrożnie stawiałem łapę za łapą, z początku ostrożnie, później już bardziej śmiało.
 - Jest dobrze! - krzyknąłem do Gen, znajdującej się jeszcze na brzegu.
Ta wesoło zamerdała ogonem i już po chwili znalazła się obok mnie. Przez dłuższy czas dobrze bawiliśmy się na lodzie, dopóki ten nie zaczął pękać...
 - Gen...
 - Tak?
 - Bo on chyba jednak zaczyna się łamać... - odparłem patrząc jak pode mną i pod nią powstają zarysy pękającego coraz bardziej szkła...

Geneviev? 

Diablo odchodzi!


Powód- brak aktywności
(Tak, Rachel może go zabić xd)

Od Soula CD Rachel

 - Faceci z klubu wszystko mi powiedzieli. - powiedziałem.
 - O...O czym? - tak jakby zająknęła się.
 - O tym, żeee... Ugh, ciężko mi o tym mówić. - Warknąłem. - No, że się we mnie zakochałaś.
 - CO?! Ja... W tobieee?! Proszę cię! - Zaśmiała się nerwowo.
 - No słuchaj no. Ja tam nie wiem co ty im naopowiadałaś tam...
Patrzyłem cały czas w jej oczy próbując wyczytać cokolwiek z jej twarzy. Co w sumie było ciężkie, gdyż nie zdradzała żadnych uczuć. Czy tylko ja miałem w głowie taki mętlik?
Już raz byłem zakochany i nie skończyło się to dobrze... Na samo wspomnienie o tym wykrzywiłem twarz w dziwny grymas z obrzydzeniem. Parszywa wadera... Nigdy jej tego nie wybaczę.
 - Tak czy nie? - spytałem w końcu.
 - Nie - odparła bez zastanowienia.
 - No to spoko... - powiedziałem.
Nie wiem czy bardziej kamień spadł mi z serca, czy czułem jakieś rozczarowanie. W sumie to nie czułem nic. Pustkę... kompletną pustkę... Nic nowego...
Rachel leżała na przygotowanym przeze mnie legowisku i powoli, bez pośpiechu sączyła wodę, którą jej przygotowałem wcześniej. Nie wykazywała po sobie żadnych oznak kaca. To chyba dobrze...
 - Jesteś w stanie dzisiaj wrócić do centrum watahy? Czy może jeszcze poczekamy jeden dzień i wyruszymy jutro rano? - upewniłem się.
W odpowiedzi tylko z głośnym hukiem dosłownie walnęła się na posłanie i bąknęła coś pod nosem przecierając oczy.
To chyba znaczyło, że nie...
 - No jak wolisz... - Uśmiechnąłem się pod nosem i położyłem się obok niej.
Nie spałem przez większość nocy, więc byłem zmęczony. A co za tym idzie momentalnie zasnąłem. I jak nigdy nic mi się nie śniło, tak dzisiaj wyjatkowo miałem dziwny sen. Mianowicie staliśmy sobie z Rach obok mojej jaskini. Oboje uśmiechnięci i szczęśliwi. Ogrzewali się w blasku słońca, a ja obejmowałem ją czule. Co to za zrąbany sen?! Spojrzałem w dal, a tam o zgrozo biegały jakieś małe bachorki. Wspaniale! Pokręciłem głową na boki, ale to nic nie dawało... Czy my... Ja i Rachel... Byli małżeństwem? A do tego tam w oddali biegały nasze szczeniaki?
Na tym to się mniej więcej skończyło, gdyż zaledwie chwilę później obudziłem się cały spocony.
 - Co? Gdzie? Jak? - krzyknąłem zdezorientowany.

Rachel? Tak rodzinnie będzie, a co *lenny*

Od Katrin cd. Shadowzone

Nie wiedziałam za bardzo co się dzieje, ani co mam robić.Shadow nagle ożyła, mówi że dobrze zrobiłam zabijając ją i jeszcze pyta o Sharkthoota...Ciekawe co Meg na to powie...
-Chcesz go...zo..baczyć?-zapytałam powoli podnosząc się.
-A wiesz gdzie jest?
Pokazałam gestem aby poszła za mną...
Nie mogłam tego wszystkiego zrozumieć.Ale już nie rozważałam nad tym.Po prostu, zaprowadzę Shadow do Sharktootha, niech ją obejrzy. (...)
Zobaczyłam Sharktootha z Ofelią.Trochę się przeszłyśmy, no bo byli przy samych granicach.Akurat nieśli jakieś zioła.
Przyśpieszyłam kroku i potruchtałam do basiora.-Hej!-powiedziałam radośnie pomachując ogonem.-Możesz popatrzeć na bliznę Shadowzone?
Wilk przez chwilę nie odpowiadał.Shadow stała kilka metrów dalej.
-...Kogo...?-powiedział ze spuszczoną głową.

<Shadowzone?Nie wiem jaka ma być wasza reakcja, więc ty kontynuuj>