Lubiłem towarzystwo, teraz jednak potrzebowałem trochę od niego odpocząć. Minęło kilka chwil i po ptaku została już tylko garstka piór i kości. Ziewnąłem i położyłem głowę na łapach. Biały krajobraz rozciągał się przed moimi oczami. Nie zapowiadało, aby cokolwiek miało się wydarzyć. A jednak wystarczyło zaledwie kilka godzin, aby przy jeziorze prócz mnie pojawił się ktoś jeszcze. Nie poznawałem tej postaci, dodatkowo miałem wrażenie, że nie należała on do watahy. Przekrzywiłem nieznacznie głowę i w milczeniu przyglądałem się przybyszowi. Zachłysnąłem się powietrzem, gdy zdałem sobie sprawę z tego, kogo właśnie mam okazję zobaczyć. Zerwałem się gwałtownie i pobiegłem w stronę wilka.
- Logan. - Powiedziałem z uśmiechem. - Bracie, co ty tutaj robisz?
- Szukałem cię. - Powiedział poważnie, jednocześnie jakby nieco spochmurniał.
Położyłem uszy i niepewnie spojrzałem na brata.
- Coś się stało? - Zapytałem.
- Chodzi o ojca. - Stwierdził niepewnie. - Jest chory. Rozmawialiśmy z medykiem, ale nie daje mu on zbyt wiele czasu.
Odwróciłem wzrok. Nieszczególnie paliłem się do rozmowy, która w jakikolwiek sposób dotyczyłaby mojego ojca.
- I co? - Burknąłem. - Przyszedłeś tu tylko po to, aby mi o tym powiedzieć?
- Ojciec chciałby się z tobą spotkać. Wiesz, bardzo podupadł na zdrowiu po twoim odejściu.
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. - Stwierdziłem.
- Ender. Wiem, jakie były twoje relacje z ojcem, ale mógłbyś jednak postarać się z nim pogodzić. Zwłaszcza teraz gdy już wiemy, że nic nie da się zrobić.
- Logan, zawsze bardzo liczyłem się, z tym, co mówiłeś. Tym razem jednak jestem zmuszony to zignorować.
Zapadło milczenie. Nie miałem chęci na kontynuowanie tej rozmowy. Logan najwyraźniej również stracił zapał. Słusznie, jakiekolwiek rozmowy o ojcu na ogół kończyły się kłótnią, a na to nie miałem ochoty.
- Wiesz... - Zaczął wilk. - Nova odeszła z watahy z jakimś wilkiem.
Natychmiast nastawiłem uszu. Nasza młodsza siostra nie należała do najbystrzejszych.
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz