Wadera wpatrywała się we mnie wyłupiałymi oczami.
- Tak, to ja w swojej własnej postaci - warknęłam.
- Eee... - mówiła niepewnie Katrin - Przecież... T... Ty nie...
- Żyjesz - dokończyłam po niej. - Zabiłaś mnie
- Prze... Przepraszam... - zająkała się wilczyca.
- Słusznie zrobiłaś, byłam chora, a ty powstrzymałaś plagę przed przedostaniem się do watahy.
Usiadłam, a Katrin przyjrzała mi się bardziej.
- Ale blizna...
- Blizna zostanie - przerwałam jej i uderzyłam ogonem w ziemię. - Mi ona nie przeszkadza. Nie żałuj więc swojego czynu...
- Och... -wadera zamyśliła się - Może... Słyszałam, że niedawno do watahy przybył medyk, lepiej niech jeszcze zobaczy tą bliznę.
- Medyk ? - spytałam.
- No nie słyszałaś? Mamy nowego członka, chyba nazywał się... nie wiem... jego imię chyba oznaczało Rybi Kieł, czy...
- Rekini Ząb?
- O tak!…
- Sharktooth tu jest?!- wyplułam z pogardą.
Gwałtownie się podniosłam, na co Katrin lekko się odsunęła.
<Katrin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz